Popołudnie było jakieś takie zamglone, rozmyte, nieprzyjemne. Tylko zawinąć się w koc i wcisnąć się w kąt, słuchając jazzu. Miękka jak wosk, rozpłynięta i śpiąca...
Zrobiłam sobie curry. Uwielbiam curry. Wąchałam je tak długo, aż poczułam, że energia rozchodzi się po całym moim ciele. Aromatyczne, ostre, pyszne...
Jest mi tak jakoś...
Przypomniał mi się dziś obraz Wrubla - "Demon i anioł z duszą Tamary" i wiersz, napisany jakiś czas temu, gdy znalazłam go przypadkiem przy czyszczeniu starego laptopa...
"spacer z aniołem"
ludzkie to cechy zbliżyły nas do siebie
wtulasz nos w moją szyję i włosy co noc
strzegąc snu mojego
głaszczesz mnie po włosach
masz mnie pod skórą
wraz ze skrzydłem moim
które schnąc nad kuchenką
zostało nadpalone
aureola wisiała kiedyś na kołku
dałam ją temu kto bardziej jej potrzebował
mam tylko sukienkę szarą podartą
i kawałek skrzydła
z którego dnia każdego gubię pióra
słone strużki wyryły koryta na policzkach
głowę w rękach chowasz
kulisz się jak kamień
spod zaciśniętej powieki wysuwa się gwiazda
błyszczy się
spada
na serce nieme
znak pamięci?
chwila odrodzenia?
na gwoździu nad kominkiem zawieś
rzuć w ogień skrzydła
idź ze mną drogą
niech w pył się zmieni
bolesna pamięć