Roztapiam się. Mam już serdecznie dość tych upałów, duchoty i gorąca. Rozpływam się od ciepła, jak na czekoladę przystało. Powinno się mnie trzymać chyba w lodówce.
Dziś się poddałam i przeszukałam dom w poszukiwaniu czegoś, co by się nadawało do zasłonięcia okna. Moje łóżko stoi tuż pod samym oknem, wzdłuż niego, i jak tylko wzejdzie słońce, robi się nie do wytrzymania. Do tej pory jakoś dawało się żyć przez te wszystkie lata, kiedy mieszkałam i nocowałam w tym domu. Łóżka przestawić się nie da, bo stoi w najlepszym dla siebie miejscu, tak jak i pozostałe meble. Mogłabym ewentualnie przenieść się do wanny albo do przedpokoju, ale tam jest duszno jeszcze bardziej.
Przewaliłam wszystko w domu i znalazłam jakąś różową ohydę, która była z pewnością kiedyś zasłonami, ale ja sobie tego przecież nie powieszę w oknie. Różowy we wszelakich swoich odcieniach w moim życiu zajmuje miejsce marginalne i nadaje się wyłącznie jako kolor w makijażu, świetnie wygląda na ręcznikach i papierze toaletowym, ewentualnie na pościeli, no i na małych dziewczynkach. Jako dekoracja pokoju? Nnnooo aż tak zdesperowana nie jestem, aby wieszać w oknie to różowe paskudztwo. Przy moich zielonych ścianach powstałaby obrzydliwa kompozycja. Na szczęście udało mi się dogrzebać do kawałków białego płótna. Nadawało się doskonale, więc uszyłam sobie z niego zasłonę. Piękna to może nie jest, ale za to biała i funkcjonalna. Jutro ma chrzest bojowy. Wierzę, że zda egzamin.
Czy nie prościej byłoby iść do sklepu, aby kupić jakiś porządny kawał materiału na zasłonę albo zakupić sobie rolety? Może i by było, ale po co, skoro i tak nie mam ochoty na chodzenie po sklepach w tym upale, a poza tym po co mi na tym moim 9 piętrze jakieś stałe zasłanianie. Zaletą tego mieszkania zawsze były dla mnie okna od wschodu, a że ostatnio żyć się z gorąca nie da, to sobie zrobiłam prowizoryczną zasłonkę, która ochroni mnie przed upałem. I tak ją przecież zwalę z tego okna, jak tylko przestanie być tak gorąco.
Lubię mieć jasno w pokoju i nawet firany są tylko do połowy szyby, a są, bo nie jestem zwolenniczką łysych okien. Przyznam Wam się, że naprawdę lubię te wszystkie firany, zasłony (byle nie za długie i nie za ciężkie), a najbardziej uwielbiam drewniane okiennice - pałam do nich miłością gorącą.
Może jak się pogoda zmieni kupię sobie jakiś ładny materiał na zasłony i będą porządne, bo rolety... no chyba że rzymskie ;) O okiennicach to mogę sobie na razie zapomnieć. Póki co prowizorka mi wystarczy, bo aby było tak porządnie, to zajmie mi trochę czasu, gdyż wybredna jestem i wiem dokładnie, czego chcę, i tylko tego, nic innego. Z tego też powodu jestem fatalnym klientem jeśli chodzi o te wszystkie promocje, upusty, wyprzedaże, itp. Reklamy na mnie też nie działają, ale o tym może kiedy indziej. Idę poczekać na słońce i wypróbować moje dzieło.
Dziś się poddałam i przeszukałam dom w poszukiwaniu czegoś, co by się nadawało do zasłonięcia okna. Moje łóżko stoi tuż pod samym oknem, wzdłuż niego, i jak tylko wzejdzie słońce, robi się nie do wytrzymania. Do tej pory jakoś dawało się żyć przez te wszystkie lata, kiedy mieszkałam i nocowałam w tym domu. Łóżka przestawić się nie da, bo stoi w najlepszym dla siebie miejscu, tak jak i pozostałe meble. Mogłabym ewentualnie przenieść się do wanny albo do przedpokoju, ale tam jest duszno jeszcze bardziej.
Przewaliłam wszystko w domu i znalazłam jakąś różową ohydę, która była z pewnością kiedyś zasłonami, ale ja sobie tego przecież nie powieszę w oknie. Różowy we wszelakich swoich odcieniach w moim życiu zajmuje miejsce marginalne i nadaje się wyłącznie jako kolor w makijażu, świetnie wygląda na ręcznikach i papierze toaletowym, ewentualnie na pościeli, no i na małych dziewczynkach. Jako dekoracja pokoju? Nnnooo aż tak zdesperowana nie jestem, aby wieszać w oknie to różowe paskudztwo. Przy moich zielonych ścianach powstałaby obrzydliwa kompozycja. Na szczęście udało mi się dogrzebać do kawałków białego płótna. Nadawało się doskonale, więc uszyłam sobie z niego zasłonę. Piękna to może nie jest, ale za to biała i funkcjonalna. Jutro ma chrzest bojowy. Wierzę, że zda egzamin.
Czy nie prościej byłoby iść do sklepu, aby kupić jakiś porządny kawał materiału na zasłonę albo zakupić sobie rolety? Może i by było, ale po co, skoro i tak nie mam ochoty na chodzenie po sklepach w tym upale, a poza tym po co mi na tym moim 9 piętrze jakieś stałe zasłanianie. Zaletą tego mieszkania zawsze były dla mnie okna od wschodu, a że ostatnio żyć się z gorąca nie da, to sobie zrobiłam prowizoryczną zasłonkę, która ochroni mnie przed upałem. I tak ją przecież zwalę z tego okna, jak tylko przestanie być tak gorąco.
Lubię mieć jasno w pokoju i nawet firany są tylko do połowy szyby, a są, bo nie jestem zwolenniczką łysych okien. Przyznam Wam się, że naprawdę lubię te wszystkie firany, zasłony (byle nie za długie i nie za ciężkie), a najbardziej uwielbiam drewniane okiennice - pałam do nich miłością gorącą.
Może jak się pogoda zmieni kupię sobie jakiś ładny materiał na zasłony i będą porządne, bo rolety... no chyba że rzymskie ;) O okiennicach to mogę sobie na razie zapomnieć. Póki co prowizorka mi wystarczy, bo aby było tak porządnie, to zajmie mi trochę czasu, gdyż wybredna jestem i wiem dokładnie, czego chcę, i tylko tego, nic innego. Z tego też powodu jestem fatalnym klientem jeśli chodzi o te wszystkie promocje, upusty, wyprzedaże, itp. Reklamy na mnie też nie działają, ale o tym może kiedy indziej. Idę poczekać na słońce i wypróbować moje dzieło.
Witaj:
OdpowiedzUsuńUpały są masakryczne.Nie rozumiem szczerze mówiąc ludzi,którzy wyjeżdżają w ciepłe kraje co by się wyyyygrzać na słonku.Nie moja bajka ,ale jak wiemy każdy ma swoją.W pamięci mam ostatnią zimę i codzienną walkę z odśnieżaniem drogi,żeby wyjechać z domu i jednak wolę przekornie upał;))Zasłony i żaluzje niewiele u nas dają.Potomstwo wyjechało i mam nadzieję,że po szyję siedzi zanurzone w wodzie.Sama zaraz umykam nad jezioro.Dzisiaj to jedyne co mi przychodzi rozsądnego do głowy.Pozdrawiam.M
Hej Lenka, poczytałam o twoich wojażach, tylko pozazdrościć :)) Ja urlop zaczynam 10 sierpnia. U mnie wczoraj palił sie las, pies już nie wie gdzie się ułożyć, zamoczyłam ręcznik w zimnej wodzie i teraz lezy nim przykryty. W nocy jest też niewyróbka, już myslałam że pójdę spać na balkon :)))
OdpowiedzUsuńDzisiaj na obiad robię spagetti, pogoda też jak w Italii, wszystko pasuje :))
Trzymaj się...
Witaj M. to jezioro, morze, rzeka, choćby zimny prysznic... tylko to trochę jakoś przetrwać pomaga. Jeśli o mnie chodzi to ja już wolę codzienne odśnieżanie, codzienne deszcze i zimno niż takie upały, 36 stopni i zdycham ;) a żeby było śmieszniej, to ja częściej choruję latem przy upałach niż zimą. Jak tylko zaczęły się upały, byłam pewna że się rozchoruję i długo nie musiałam czekać na zapalenie gardła i krtani.
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony człowiek z naturą nie wygra i ona robi z nami to, co chce - jak nie śnieżyce i mróz, to powódź, a jak nie powódź to upały i susza. Ekstremalnych skoków temperatur i wariactw pogody szybko można mieć dość. Może jednak niech będzie normalnie bez tych ekstremalnych temperatur, klęsk, itd. A słońce ma jedną ważną zaletę - doskonale pomaga ludziom cierpiącym na depresję sezonową i w ogóle na depresję :)))))
Witaj Violuś :)
OdpowiedzUsuńNnnooo ja miałam ekstremalny trochę wyjazd, bo zrobiłam spore koło dookoła Polski. Choć szczerze mówiąc, wolałabym, aby trochę inaczej ten mój wyjazd wyglądał, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
Jeszcze trochę i będziesz mieć urlop, to sobie pewnie odpoczniesz, wyjedziesz gdzieś :)
Wiesz, jak możesz spać na balkonie, to nie jest to taki znowu głupi pomysł albo w ogródku... ;) Zwierzęta też się męczą przy tej pogodzie.
Mówisz, że Italię sprowadziłaś do Polski? I nic dziwnego, skoro sama wyglądasz jak Włoszka czy Hiszpanka ;)
Muszę się Wam pochwalić ;) Wprawną krawcową to ja nie jestem, nawet szwaczką dobrą też nie, ale to moje dzieło w postaci zasłonki wyszło całkiem nieźle, zszywane z kawałków 20x30 cm. Myślałam, że będzie gorzej wyglądać, a wygląda nawet dobrze. I jeszcze doskonale chroni mnie przed słońcem, więc do tej 5.30 - 6.00 mogę dospać. No jestem z siebie dumna! :))))))
OdpowiedzUsuńwitaj czekoladko :)))) w takim upale to trudno sie nie rozplynac ,ja mam w domu ciemnosc ,wszystkie rolety sa w dole ,ale i tak nie wiele to pomaga ,jajuz mam dosc ,nawet przejscie z salonu do kuchni kosztuje mnie wiele wysilku ,a dzisiaj nawet zaslablam na badaniach ,nie nadaje sie praktycznie do niczego i nie wiem jak przezyje jeszcze te dwa ostatnie miesiace ?!
OdpowiedzUsuńciesze sie ze wyszly zaslonki:))))
pozdrawiam tym razem bezslonecznie ,bo juz mamy tego slonca pod dostatkiem !!!
Cześć Lapaz :)
OdpowiedzUsuńOh ja Ci się nie dziwię, że już masz dość, a raczej, że Wy macie dość ;) Dbaj o siebie Kochana jeszcze bardziej przy tych upałach. Mam nadzieję, że choć tam u Ciebie zelżeją, bo teraz na koniec to nie dość, że Ci ciężko, to pewnie i dłonie i stopy mocno puchną?
No pewnie, że wyszły i nawet dobrze się w ten pokój wkomponowały ;)
Ściskam :)
Czekolado : teraz na spokojnie doczytałam poprzedni wpis.W miasteczku w którym byłaś NS;)) bywam.Mam tam przyjaciół .Właściwie w SS.Mówimy o miasteczkach w których w czasie w czasie powodzi zniknął most?;))Jednym okiem oglądam film o wyborach.Meryl Streep i Clint Eastwood.Pozdrawiam.M
OdpowiedzUsuńM. powódź tam oczywiście była, jakiś most w okolicy zniszczyło i pociągi tam nie kursowały, przynajmniej do zeszłego tygodnia, bo jechałam tam autobusem. Zresztą mieszkańcy dokładniej wiedzą ;)
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka mieszka, kiedy jest w Pl, między NS a SS i Mr. Taxi jest z SS ;)
Ja oczywiście oglądam CSI: NY i cieszę się z deszczu, który właśnie zaczął padać :)))
A u mnie na tym 8 piętrze to tropiki normalnie są.Tylko palmy brakuje;).Ledwie zipie.
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam upały i nie przeszkadzało mi
,że jest tak gorąco.Teraz nie daje rady(zresztą jak każdy).Może to z wiekiem przyszło?.Hm.
Nawet wiatrak nie pomaga ani zasłonięte od rana do wieczora zasłony.
Przygoń ten deszcz do mnie czekoladko:).
Bo na moim niebie jak na razie tylko widać błyskawice i tak wiem,że nie będzie padać bo u nas zawsze przejdzie bokiem:).
Co do słonka zgadzam się z Tobą pomaga na tą
paskudę deprechę.Pozdrawiam.Mam nadzieję,że za
bardzo się nie roztopisz;).Dobranoc.Pa.
PS.Fajne te twoje wojaże były.
Robaczku, próbowałam przygnać do Ciebie burzę. Mam nadzieję, że się udało ;)
OdpowiedzUsuńUpały są nieznośne. Nawet moi czarni znajomi twierdzą, że są straszne, a teoretycznie powinni być przecież przyzwyczajeni do takiej pogody, a mówią, że też wytrzymać nie mogą.
Słonko pomaga na tę paskudną deprechę, więc chyba trzeba szukać tylko pozytywów, aby przetrwać tę temperaturę ;)
Ściskam!
Takie tropikalne temperatury rzeczywiście osłabiają, to fakt. Wszyscy się pocimy, a co za tym idzie śmierdzimy, dopóki nie skorzystamy z prysznica. Ale ja jestem odporniejsza na wysokie temperatury niż na zimno i mam z tego pożytek: tam, gdzie zazwyczaj są kolejki w taką pogodę nie ma ludzi!!! anna s.
OdpowiedzUsuńPewnie, że wszyscy się przy takim upale pocimy i zapach zbyt piękny nie jest. Szkoda tylko, że niektórych nawet i do nie popchnie do łazienki, aby skorzystali z prysznica.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci odporności na upał, bo ja zupełnie jakoś nie jestem. Za to na zimno i mróz jestem dość odporna.