Różnie ją postrzegano, różnie ją nazywano, różnie o niej mówiono. Ja widziałam w niej niezależną kobietę. Feministka i pełna wewnętrznego uroku oraz radości optymistka. Kochała życie. Delektowała się nim jak kawałkiem pysznego ciasta, chrupała je ze smakiem.
Przez lata uganiało się za nią wielu mężczyzn, ale ona kochała przez ponad trzydzieści lat tylko jednego. Może gdyby spotkali się wcześniej, może gdyby wtedy były inne czasy, może... ich życie potoczyłoby się trochę inaczej?
Opowiadała mi wiele zabawnych, ciekawych historii ze swojego życia. O wielu sprawach mogłam z nią porozmawiać. Pokazywała mi nawet listy miłosne, które pisali do niej mężczyźni. Jednak jakoś nigdy nie miałam odwagi zapytać ją o niego. Myślę, że się obawiała... zupełnie irracjonalnie... utraty wolności, tej swojej niezależności. A przecież oboje bardzo się kochali.
Wielu ludzi, którzy ją znali, nie mieli nawet pojęcia o jej miłości, że doświadczyła czegoś takiego, postrzegając ją jako singielkę, jako osobę, dla której miłość nie jest ważna. A jednak była... Bardzo. Z jednej strony wcale jej nie ukrywała, a z drugiej chowała to uczucie gdzieś w sobie głęboko jak najcenniejszy skarb.
Wrażliwa, otwarta kobieta, czasem zbyt ufna. Wydaje mi się, że całe życie bała się porzucenia, próbując się jakoś odgrodzić, starać się nie przywiązywać do nikogo, nie musieć. Nie zawsze dobrze się rozumiałyśmy, zwłaszcza gdy miałam te swoje okresy buntu. Jednak w ostatnich latach znalazłyśmy do siebie wzajemnie klucz i zawiązała się między nami mocna nić. Mogłam na nią liczyć, zaakceptowała mnie z tymi moimi dziwnościami, z tym, czego we mnie nie rozumiała.
Gdy zachorowała, a ja zaczęłam jej pomagać, opiekować się nią, gdy nie mogła już sobie sama poradzić miałyśmy czas, aby lepiej się poznać i zrozumieć. Na dwa dni przed odejściem z tego świata powiedziała mi coś bardzo ważnego o mnie samej, coś poradziła.
Ciocia. Jedyna siostra mojego ojca. To takie dziwne, że jej już nie ma. Choroba postępowała, ale śmierć przyszła po cichu. Zakradła się i tak nagle z każdą godziną, z dnia na dzień zabrała ją ze sobą. Żałuję, że nie zdążyłam lepiej poznać cioci, dowiedzieć się o niej więcej.
Zostały mi po niej jej książki... Zostały mi po niej listy, które do niej pisano... Zostały pamiątki rodzinne, które przechowywała, a którymi teraz ja mam się zaopiekować. Zostały jej rzeczy w moim domu... i wspólne zdjęcia z naszej wycieczki do Francji.
Mam nadzieją, że w tym moim domu czuła się bezpiecznie przy mnie i moim ojcu, że było jej tu dobrze.
Bałam się. Musiałam schować swój strach do kieszeni i zmierzyć się z własnymi lękami. Czułam przez skórę... Czułam, że odejdzie przed świętami, że odejdzie spokojnie, że odejdzie w moim domu i tak bardzo tego nie chciałam. Strach mnie paraliżował na myśl, że śmierć znów będzie mi się przyglądać, patrząc mi w oczy będzie zabierać mi bliskich. Cholera, nie chciałam tego, nie chciałam być obok. A przecież nie pozwoliłam, aby odeszła w samotności. Kochałam ją. Wciąż gdzieś w głowie słyszę, jak mnie woła. Dom zrobił się jakby pusty. Znów. Nie mogłam jej obiecać, że nie będę płakać. Jak nie mogłam obiecać tego mamie. Nie będę mogła obiecać ojcu i wszystkim, których kocham, że nie będzie moich łez, kiedy śmierć pociągnie ich za rękę, otwierając im drzwi, których ja jeszcze nie widzę.
I może słowa ks. Jana Twardowskiego mogą wydawać się komuś bardzo banalne, ale naprawdę "spieszmy się kochać ludzi..."...
dokładnie wiem co czujesz...
OdpowiedzUsuńa słowa Jana Twardowskiego i dla mnie są w tym momencie bliskie...
ja ciągle żyje jeszcze w niepewności...
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńChyba ktoś zaczął się pod Ciebie podszywać.
Chyba, że dalej prowadzisz blog
http://myslinienamacalne.blogspot.com/
Jeśli tak to nie mam pytań.
Pewnie nic o tym nie wiesz, a przydałoby się chyba wiedzieć, że troll Kawy leczy kompleksy Twoim kosztem. Przykre.
Pozdrawiam powoli świątecznie
Sławek
Chwil, które przeżyłyście razem nikt Ci nie odbierze. I teraz tylko to się liczy. Ja ciągle jeszcze nie jestem w pełni przekonana, że nie zobaczę się w tym świecie z moim "małym" braciszkiem (był wyższy ode mnie o głowę).
OdpowiedzUsuńArku, wiesz, właściwie każdego dnia żyjemy w niepewności, bo nie wiemy, gdy nasze życie czy życie naszych bliskich może się skończyć, więc warto wykorzystywać każdą możliwą chwilę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Aniu, wiesz dobrze, że takie rzeczy nie docierają tak szybko do nas i długi czas się łudzimy, że może jednak jesteśmy w błędzie, że wstaniemy rano i wszystko będzie jak dawniej...
OdpowiedzUsuńTe chwile, które przechowujemy w głowie, w sercu są na zawsze z nami i są naprawdę cenne.
Pozdrawiam cieplutko
Dzień dobry Sławomirze,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze, niedawno pisałam coś na temat takich komentarzy, a jeśli nie przeczytałeś tego, to powtarzam, że z takimi rzeczami to na mail, który widnieje obok, a nie publicznie, bo nie sądzę, aby moich czytelników takie coś obchodziło.
Po drugie, włazisz mi tu z butami pod notką o mojej cioci i to w dzień pogrzebu, na dodatek nie piszesz nic odnośnie do notki tylko jakieś mało ważne pierdoły.
Po trzecie, nie interesują mnie trolle ani osoby trzecie, jeśli nie mają związku z komentarzem odnoszącym się do treści notki. Nic mnie to nie obchodzi.
Po czwarte, nikt się pode mnie nie podszywa, bo ja jestem Czekolada z Gruszkami, jak widać w podpisie. Nikt się moim kosztem nie zabawia.
Po piąte, prowadzę wyłącznie blog, na którym napisałeś powyższy komentarz.
Po szóste, "Len Russo" masz w sieci więcej niż jedną, zważywszy, że sieć obejmuje cały świat, a wiele Magdalen skraca swoje imię do "Lena", więc nie odkryłeś Ameryki i żadnej sensacji.
Po siódme, nie życzę sobie więcej podobnych komentarzy, a jeśli Osoba ma jakieś pytania, to niech Osoba łaskawie napisze maila, a nie zaśmieca moje notki podobnymi głupotami.
Pozdrawiam również, życząc więcej rozwagi i szacunku dla ludzkich uczuć.
Czekoladko miła.
OdpowiedzUsuńPomimo smutku,który się wydarzył.
Chciałam Ci życzyć spokojnych
Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego
Nowego Roku.Przede wszystkim zdrówka.
I dla twoich czytaczy też.
Trzymaj się pozdrawiam cieplutko.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńRobaczku Świetlisty,
OdpowiedzUsuńdziękuję pięknie :)
Tobie Kochana i Twojej rodzinie życzę zdrowych, spokojnych, pięknych Świąt.
Ściskam mocno i ciepło :)
Do Pana Sławomira,
OdpowiedzUsuńktórego komentarz skasowałam jako nienadający się publikacji pod moją notką wspomnieniową.
Nie życzę sobie podobnych komentarzy, przystających poziomem do brukowców, nie odnoszących się do tematu notki. Skoro interesuje Pana to, co ja piszę, to niech Pan tu nie przychodzi, nie wypisuje pierdół, nie obmawia innych, bo od tego, to ma Pan własnego bloga.
Zarówno mnie, jak i moich czytelników nie interesują Pana wojenki, demaskacje, rewelacje i inne takie. Niech się Pan tym dzieli z własnymi czytelnikami, jeśli mają ochotę to czytać.
Wchodząc tu z tymi swoimi rewelacjami, ignorując moje własne uczucia (tak jestem urażona, bo powyżej jest notka wspomnieniowa o cioci, która odeszła w sobotę), a jakby nie było to MÓJ blog, szantażując mnie, że jeśli troll tu zajrzy itp., to Pan zachowuje się jak troll.
Nie życzę sobie Pańskiej obecności tutaj i będę kasować każdy Pana komentarz nie odnoszący się do treści notki. I tym sposobem stał się pan pierwszą osobą, która nie ma prawa na prywatę na tym blogu.
Życzę Panu spokojnych Świąt.
Żegnam.
Kochani, przepraszam, że musieliście być świadkami tej niezbyt ciekawej wymiany zdań. Są tacy ludzie, którym niestety przeszkadza miła atmosfera i normalna wymiana zdań, więc muszą wcisnąć swoje trzy grosze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Ech, spieszmy się kochac ludzi...
OdpowiedzUsuńSciskam Czekoladko :(
Dziękuję i odściskuję
OdpowiedzUsuń