Wczorajszy prawie cały dzień spędziłam w łóżku, będąc ledwie przytomną z bólu. Śniły mi się sny minione, sny, które już mi się śniły, a których jakoś zapamiętać nie mogłam, choć nawet we śnie usilnie próbowałam, powtarzając sobie, że powinnam je zapamiętać.
Czasem nie znoszę swojego ciała i nie mogę na siebie patrzeć. Szczerze mówiąc, to ja rzadko tak naprawdę przyglądam się sobie. Rzadko patrzę na siebie, na swoje wystające i trzeszczące kolana, na swoje usta, których koloru nawet nie pamiętam, na swoje stopy, które za każdym razem, gdy na nie spoglądam, zadziwiają mnie swoim wyglądem, na swoje piersi, które dzielnie walczą z grawitacją i nie są wcale takie brzydkie, jak kiedyś o nich myślałam. Właściwie chyba nie znam własnego ciała. Znałam tamto... ciało dziewczynki i nastolatki, a tego, które mam teraz nie znam.
We wtorek obudziłam się wcześnie rano, poszłam jak zwykle do łazienki i jak zwykle spojrzałam sobie w oczy w lustrze wiszącym nad umywalką. W oczy czasem sobie spoglądam i za każdym razem widzę w nich coś innego. Powiedziałam do siebie półgłosem: "Ty nawet nie wiesz, jak wyglądasz. Nie masz pojęcia o swoim ciele. Nawet swojej twarzy się nie przyglądasz i masz kłopot z określeniem jej kształtu. Zapomniałaś nawet jak bardzo czasem wystają ci kolana. Czy ty się sama siebie przypadkiem nie wstydzisz?"
Wyszłam z łazienki i zdjęłam jedno z luster, które wisi w przedpokoju na ścianie koło drzwi wejściowych. Duże lustro. Ustawiłam je w pokoju, rozebrałam się i stanęłam sama przed sobą. W pierwszej chwili czułam się dziwnie. Nie, nie wstydziłam się siebie i się nie wstydzę, bo niby dlaczego? Przecież to ja. Tylko, że... zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie znam tego ciała.
Nie jestem piękna i nigdy nie byłam. Sklepowe proporcje od zawsze do mnie nie pasują... albo zbyt chuda albo gdzieś posiadająca za wiele, no i za niska, stopy za wąskie... Jednak co z tego. To przecież ja.
Może gdyby wtedy nie zdarzyło się to, co się zdarzyło... Ale czy to ważne...
To jestem ja. To są moje ręce i nogi. To jest moja twarz. To są moje włosy, moje piersi i moje plecy. To jest mój brzuch i moja szyja. To są moje dłonie, łokcie, kolana, stopy i pośladki. To jestem ja i tak właśnie wyglądam.
Czułam się tak, jakbym pierwszy raz patrzyła na siebie. Dziwne... a może wcale nie? Ale właściwie to całkiem fajne uczucie. Może bałam się tego, co w tym lustrze zobaczę, może gdzieś w głowie miałam lęki przeszłości, może sączyły się w mojej duszy rany niezagojone...
Dobrze na siebie spojrzeć. Dobrze się lubić.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
to co najwazniejsze to polubić siebie...nikt z nas nie jest doskonały, a zreszta świat byłby nudny;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Nie mów, że nie jesteś piękna - nie ma piękna absolutnego. Piękną jest się dla kogoś, a nie tak poprostu z jakiejś definicji...
OdpowiedzUsuńTeż czasem myślę, że traktuję ciało jak ubranie. Dopóki nie ma się obok siebie kogoś, kto uczy się naszego ciała centymetr po centymetrze, tak naprawdę ciało jest tylko powłoką bez znaczenia...
Z ciałem tak to już jest nie zawsze mamy takie jak byśmy chcieli, a nawet rzadko...ale najważniejsze by je chociaż polubić i pocieszające, że w oczach osoby, która nas kocha jest najpiękniejsze:)
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocki :)
Hej Lenka :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się cieszyć swoim ciałem puki w nas młodość jeszcze jest, bo potem to już będzie zgoła inaczej...
Pozdrawiam :)*
Vi.
Piękno to pojęcie względne, a młodość jakże ulotna.
OdpowiedzUsuńCieszmy się z tego co mamy:))
MADA, miło Cię gościć :)
OdpowiedzUsuńTak, nikt z nas doskonały nie jest i to jest właśnie najpiękniejsze i najbardziej mnie w ludziach fascynuje :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Porcelanowa, ja w swoim pojęciu piękna nie jestem piękna, co nie przeszkadza, abym w czyimś pojęciu piękną była ;)
OdpowiedzUsuńCzasem nam samym z naszym ciałem niewygodnie i dziwnie, i ciała drugiego potrzeba. A ja po prostu zdałam sobie sprawę z tego, że mimo iż patrzę na siebie w lustrze codziennie, choćby przy toalecie porannej czy wieczornej, to nie wiem, jak ja wyglądam... np. nie wiem, jaki mam kolor ust, kształt dłoni, a ciało ludzkie się zmienia...
Norbercie, to prawda, że w oczach kochającej nas osoby jesteśmy piękni, mamy piękne ciała, nawet gdy są już stare i pomarszczone.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja lubię swoje ciało, a mimo to zdziwiłam się, że nie wiem, jak wyglądam, choć przecież patrzę na siebie ;)
Vi :)
OdpowiedzUsuńwiesz, czy młode i jędrne, czy stare i pomarszczone, to jednak nasze ciało, ale cieszyć się z niego chyba zbyt rzadko potrafimy, wynajdując sobie wciąż szereg niedoskonałości. A ja sobie coraz częściej myślę, że piękno chowa się właśnie w tych naszych niedoskonałościach :)
Uściski ciepłe :)
Ketiov, to prawda, choć może to i lepiej, bo gdyby mogło być wieczne, trwałe, obiektywne, to dopiero by nam przysporzyło kłopotów ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkim przyjemnej pięknej soboty i pozdrawiam ciepło :)))
OdpowiedzUsuń;) dobrze jest lubić siebie, tutaj się zgodzę. A z przyglądaniem się sobie to jest tak. Jeśli się za dużo przyglądamy, znajdujemy rzeczy, których byśmy znaleźć nie chcieli :) poważnie. Im dłużej patrzę na swoje nogi, tym więcej znajduję pajączków... i tym bardziej się stresuje... dlatego staram się ogólnie nie przyglądać... tylko tak okiem rzucać :) czy aby dobrze w miarę wyglądam ;) polecam!
OdpowiedzUsuńUdanego weekendu :)
Mi, właśnie. Dobrze jest lubić siebie. Fakt, nie ma się co zbyt wnikliwie przyglądać, ale jednak dobrze wiedzieć, jak się wygląda. Wiesz, wyobrażenie mnie samej w mojej głowie znacznie się różniło od rzeczywistości... rzeczywistość jest zdecydowanie na plus :D i defektów oraz innych minusów nie zamierzam się doszukiwać :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej niedzieli :)))
Tak, to prawda, że ciało się zmienia... niektóre zmiany nie są bezbolesne, ale co robić... i tak wszystko jest w głowie ;]
OdpowiedzUsuńZgadzam się jednak z Tobą, że często zapominam poznawać swoje ciało - mam je zawsze ze sobą, więc... ;]
Porcelanowa, zgadza się. Wszystko jest w naszej głowie i naprawdę warto przyjrzeć się czasem ciału własnemu, bo możemy się naprawdę mile zaskoczyć :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to Twoje podejście :) pozazdrościć... :)
OdpowiedzUsuńP.S. Czekoladko :) wanna Ci się mieści to chyba nie jest tak źle z wielkością łazienki... :) hm?
Mi, bo nasze ciało fajne jest i ładne, ale to od nas samych zależy, czy zechcemy to zobaczyć, no i czy jednak zadbamy o to nasze ciało, bo zbytnie wychudzenie go, czy też zbytnie utuczenie mogą narobić nam kłopotów... zdrowotnych.
OdpowiedzUsuńŁazienkę mam okropnie małą i ktoś z dłuższymi kończynami musi uważać, aby się nie uszkodzić o kaloryfer, o drzwi czy o lustrzanką półeczkę ;) Ale wanna jest i to najważniejsze :D