Ażurowe koronki drzew, jezioro zmarszczone jak skórka jabłka albo twarz czy dłonie staruszki... Spoglądam przez okno na gałęzie, które mocują się z wiatrem, grzeję zmarznięte dłonie kubkiem gorącej herbaty.
Tęsknota i łzy ściskające gardło. Samotność nocą. Złość. Żal. Ból. Strach. Bezsenne noce bardziej jeszcze snu pozbawione, bez chwili na spokojny oddech, z lękiem schowanym pod poduszką i w szafie.
Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo związana jestem z ojcem. Z drżeniem serca pilnowałam jego oddechu, siedząc noc w noc przy jego łóżku. Z niego cień i ze mnie cień. Dwa cienie. Zmęczone. Boję się, że z następnym kryzysem nie damy już sobie rady, że może być ostatnim. Życie na kredyt, wyrok odroczony, a ja paradoksalnie choć go akceptuję, nie chcę się z pogodzić z tym, że nadejdzie taki dzień, który będzie ostatnim.
Najcenniejszą rzeczą, którą obdarzył mnie ojciec jest jego zaufanie. Otworzył się przede mną tak, jak przed nikim. Otworzył serce, duszę, opowiedział o sprawach, uczuciach, zdarzeniach, wspomnieniach, którymi z nikim się nie dzielił, choć mógł. A ja zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo oboje jesteśmy do siebie podobni... To po nim mam samotność w duszy i smutek w oczach. Ale po nim mam też siłę, wrażliwość.
Nie wiem, co przyniesie dzień jutrzejszy, tydzień kolejny czy miesiąc, ale cieszę się z każdej kolejnej darowanej chwili i mam cichutką nadzieję, że jeszcze spora garść wspólnych chwil nam została. Cicho... cichutko... jak skrzydła motyla chwile piękne, cenniejsze niż złoto szczere... zbieram perły łez szczęścia, zanim zbierać zacznę te smutkiem się mieniące.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
och, Czekolado...
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się dzielnie!
;-*
OdpowiedzUsuńGranato, staram się z sił całych. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńHadesie... :]
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
OdpowiedzUsuńIza, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOch cóż za ból... tak mi przykro... ja przeżyłam śmierć Taty... ból, łzy, tęsknota... i to jakoś z czasem nie chce minąć...
OdpowiedzUsuńKochana, bądź dzielna. Każdy z nas ma ograniczony czas...
Przesyłam uściski...
Mi, spokojnie spokojnie, tato żyje, ale fakt faktem, że jest wciąż bardzo bardzo słaby choć jest lekka poprawa. Jak to sam stwierdził, na razie uciekł z łopaty, ale wciąż stoi nad grobem. Zobaczymy jak to będzie, staramy się ze wszystkich sił.
OdpowiedzUsuńBól po odejściu bliskich jest okropny, ten po Mamie wciąż świeży, po innych bardzo bliskich mi osobach też, a na następny nie mam sił jeszcze, więc mam nadzieję, że ten kryzys całkiem odegnamy. Cieszę się z najmniejszej poprawy.
Ściskam!
Czekoladko, czerp radość z każdego wspólnego dnia i nie zadręczaj się tym, co nieuniknione. Wiem, że taki komentarz to marne dodanie otuchy, ale jesteś silna i dasz sobie radę. Naprawde jesteś szczęściarą, że masz takiego tatę. Pozdrawiam. anna s.
OdpowiedzUsuńAniu, staram się właśnie to robić i tak robić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam cieplutko :)