Właśnie zauważyłam, że blogger się zmienił i tak nagle jakoś wszystko mi inaczej wygląda, szukać musiałam tego i owego. No ale już. Może się przyzwyczaję. Zresztą mniejsza o to, bo ja nie o tym chciałam.
Bilans ostanich 7 dni:
- prawie spowodowałam pożar kuchni - Znaczy ogień był i to duży, nie spaliłam niczego, co najwyżej obiad się przypiekł zanadto.
- telefon szlag trafił, a raczej jego wyświetlacz - Lepiej, że to nie ten mój stary dobry najlepszy, który przeżył kilka zalań, wciąż wydłubuję z niego piasek, upadków nie zliczę - zwłaszcza na kamienie i kafelki i wciąż działa, poza drobnymi zawiechami nic mu nie jest - oby tak dalej. Ten co się zepsuł był w sumie nowy, choć nie aż tak, jak go dostawałam, to jeszcze się pytałam, ile to coś wytrzyma i czy nie muszę się obchodzić z tym jak z jajkiem. I co? Jak z jajkiem to może nie, ale tak prawie. Powiedzmy, że gdyby ów telefon jajkiem był, miałby odrobinę wytrzymalszą skorupkę niż takie zwykłe jajko. Gdzie te telefony, w które można było gwoździa wbić i nadal wszystko działało?
- rozwaliłam sobie rękę świeżo naostrzonym nożem, gdy chciałam sprawdzić, czy jest ostry - Tu mogę pogratulować swojej własnej inteligencji, która w tym momencie chyba zrobiła sobie wolne.
- totalne roztargnienie stało się moim udziałem i wtargnęło we wszystkie dziedziny życia i nawet na próbie ta moja Stefcia to dziwna jakaś była, w ogóle nie była zabawna, raczej nudna i żałosna. W każdym razie pilnować się muszę, co by znów nie wywinąć jakiegoś numeru i np. nie wrzucić obierek do garnka z wodą, a warzyw do śmieci...(!)
- 2 x normalny obiad, który jednak zdecydowałam się popełnić i okazał się smaczny, i czas się nawet znalazł
- postępująca nerwica i mdłości na samą myśl o jedzeniu, dlatego powyższy obiad uważam za sukces
- niewątpliwy sukces to nadrobienie trochę zaległości towarzyskich i pobycie z ludźmi, a co za tym idzie kilka pomysłów, które mam nadzieję, ujrzą światło dzienne
Wracam tu jakoś bardziej aktywnie, nie tylko cichutko czytając sobie do kawki Wasze teksty, komentarze albo z rzadka coś skrobiąc w tym miejscu. Jakoś postaram się ogarnąć ten chaos blogowy i częściej napisać coś, co nastraja pozytywnie i radośnie. Wszystkiego dobrego w nowym tygodniu :)
ja odnalazłam przycisk "włącz stary interfejs" i tak zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńteż znalazłam, przed chwilą ;)
Usuńa do nowego zaczynam się przyzwyczajać, a raczej przestaje mi przeszkadzać ;)
O kurka! Przy takim natężeniu pecha dobrze, ze telefon nie skończył na talerzu jako obiad.
OdpowiedzUsuńpzdr
pecha było trochę więcej, ale powiedzmy, że już wychodzi na prostą ;)
Usuń;) kochana, sukces, który opisujesz to jeden z tych ważniejszych :) gratuluję! Trzeba mieć priorytety :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o roztargnienie, to chyba coś w powietrzu... poważnie... ludzie jacyś tacy do tyłu chodzący :)
Uważaj na siebie :)
oh uważam uważam, a raczej się staram
Usuńcieszę się bardzo, że właśnie to udało mi się osiągnąć. a roztargnienie właśnie osiąga u mnie chyba szczyt, bo to co wyprawiam... rzodkiewki kończą w kawie, a czajnik w lodówce ;)