Burza. Dawno takiej nie było. Ostatnio tylko "beczki z piwem kulali za horyzontem". Na niebie pokaz świetlny błyskawic. Niebo ciska piorunami, grzmi, wali. I cisza. Po chwili deszcz zaszumiał w liściach i rynnach, zabębnił w dachy i parapety, potokiem spływa po ulicach, wsiąka w szczeliny chodników. Poi ziemię, która pęcznieje, aby następnie wydać owoce. Strugami spływa mi po twarzy, ramionach, wzdłuż kręgosłupa, odnajdując ścieżki, którymi wędrują dłonie kochanka. Żłobi niewidzialne drogi, spływając śladami jego palców. Sensualna. Cisza. I tylko chmury płoną na niebie rozcinanym nitkami błyskawic na horyzoncie. Usta muśnięte ustami. Jej zapach odciśnięty na jego dłoniach. Cisza. Cielesny taniec deszczu.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Cielesny taniec deszczu. Pieknie to napisałaś.
OdpowiedzUsuńdziękuję :) Uściskuję :)
OdpowiedzUsuńLubię burzę, nie boje się jej, ale deszcz zalewa mi patrzałki, a nie lubię być ślepa. Ale gdyby tak we dwoje iść w ciepły, wiosenny deszcz... Mogę tylko pomarzyć, bo moje kochanie daleko...
OdpowiedzUsuńAniu i ja też. Gdy nie noszę soczewek, moje również zalewa, ale wtedy chowam je w pudełko i cieszę się deszczem, a że widzę wszystko bardziej rozmyte? Co z tego ;)
Usuń