Lubię tak sobie siedzieć w ciepłej kuchni, wwąchiwać się w smaczne zapachy i myśleć, marzyć. Każdy dom ma swój niepowtarzalny zapach. Wystarczy uchylić drzwi, wściubić swój nos i zaraz można poczuć tę charakterystyczną dla danego miejsca woń.
Dom moich dziadków, rodziców mojej mamy, których nawet nie miałam szansy poznać, miał ten charakterystyczny zapach starych domów - drewno, żywica, słoma i trzcina... Pamiętam kiedy mama mnie tam zabrała pierwszy raz. Żałowałam bardzo, że nie dane mi było poznać dziadków, że... nie wiedziałam jak pachniała kuchnia babci, jak pachniał dom, kiedy oni tam mieszkali. Jednak miałam szczęście, że mogłam jeszcze wwąchiwać się w atmosferę tamtego miejsca, zanim przez głupotę ludzką spłonęło.
Mój dom rodzinny, a właściwie mieszkanie, także ma swój zapach. Odkąd pamiętam pachnie suszonymi grzybami, herbatą lipową, powidłami i plackiem drożdżowym z kruszonką. Oczywiście najsilniej odczuwa się te zapachy jesienią i zimą, kiedy są świeże, wnikają we wszystko w domu. Tak pachniała też moja mama, jej dłonie... Kiedy smażę powidła, przesypuję suszone grzyby czy piekę ciasto czuję się tak, jakby obok była.
Tak, jak każdy dom przesycony jest jakimś zapachem, tak i ludzie mają swoje niepowtarzalne zapachy, które mogą nam się z czymś kojarzyć, niekoniecznie z jedzeniem. Czyż nie jest tak, że kiedy nos coś wyczuwa, przyjemnego bądź też nie dla naszego zmysłu powonienia, to ten dany zapach nie wywołuje w nas skojarzeń? Skojarzeń z domem rodzinnym, z dzieciństwem, z różnymi osobami, miejscami, sytuacjami, uczuciami.....?
Czasami bywa i tak, że nie można powstrzymać się przed wdychaniem czyjegoś zapachu i chciałoby się jeszcze i jeszcze, i jeszcze... Może to daje poczucie bezpieczeństwa? Śmieję się czasem, że nosem wyczuwam bratnie dusze, ale coś w tym chyba jest.
Lubię nabliższym mi ludziom, tym bardzo bardzo mi bliskim, wciskać nos i podbródek między obojczyk i szyję. Tam właśnie najmocniej czuję zapach...
Wiosenny deszcz, dym z ogniska i słoneczniki - tak podobno pachnę. Dla własnych dzieci z pewnością będę pachnieć inaczej, może tak jak moja mama dla mnie - powidłami i drożdżówką?
Dom moich dziadków, rodziców mojej mamy, których nawet nie miałam szansy poznać, miał ten charakterystyczny zapach starych domów - drewno, żywica, słoma i trzcina... Pamiętam kiedy mama mnie tam zabrała pierwszy raz. Żałowałam bardzo, że nie dane mi było poznać dziadków, że... nie wiedziałam jak pachniała kuchnia babci, jak pachniał dom, kiedy oni tam mieszkali. Jednak miałam szczęście, że mogłam jeszcze wwąchiwać się w atmosferę tamtego miejsca, zanim przez głupotę ludzką spłonęło.
Mój dom rodzinny, a właściwie mieszkanie, także ma swój zapach. Odkąd pamiętam pachnie suszonymi grzybami, herbatą lipową, powidłami i plackiem drożdżowym z kruszonką. Oczywiście najsilniej odczuwa się te zapachy jesienią i zimą, kiedy są świeże, wnikają we wszystko w domu. Tak pachniała też moja mama, jej dłonie... Kiedy smażę powidła, przesypuję suszone grzyby czy piekę ciasto czuję się tak, jakby obok była.
Tak, jak każdy dom przesycony jest jakimś zapachem, tak i ludzie mają swoje niepowtarzalne zapachy, które mogą nam się z czymś kojarzyć, niekoniecznie z jedzeniem. Czyż nie jest tak, że kiedy nos coś wyczuwa, przyjemnego bądź też nie dla naszego zmysłu powonienia, to ten dany zapach nie wywołuje w nas skojarzeń? Skojarzeń z domem rodzinnym, z dzieciństwem, z różnymi osobami, miejscami, sytuacjami, uczuciami.....?
Czasami bywa i tak, że nie można powstrzymać się przed wdychaniem czyjegoś zapachu i chciałoby się jeszcze i jeszcze, i jeszcze... Może to daje poczucie bezpieczeństwa? Śmieję się czasem, że nosem wyczuwam bratnie dusze, ale coś w tym chyba jest.
Lubię nabliższym mi ludziom, tym bardzo bardzo mi bliskim, wciskać nos i podbródek między obojczyk i szyję. Tam właśnie najmocniej czuję zapach...
Wiosenny deszcz, dym z ogniska i słoneczniki - tak podobno pachnę. Dla własnych dzieci z pewnością będę pachnieć inaczej, może tak jak moja mama dla mnie - powidłami i drożdżówką?
Lenka, nie miałam zapachów z dzieciństwa. Bynajmniej nic takiego nie pamiętam. Moja babcia z dzieciństwa była, oosbą pełną ciepła. Jak jest z nią teraz sama dobrze wiesz;( Babcie są zawsze dla swoich wnuków, błogosławieństwem. Do niej właśnie wnuki przychodzą z problemami, bynajmniej ja tak robiłam;)
OdpowiedzUsuńJakie masz odniesienie do właścicielek wystających obojczyków, siebie mam na myśli;)
Kończę Lenka tą nawijkę, miłego , spokojnego weekendu;)
Wiem Aniu wiem :( i bardzo mi przykro, ale Ty jesteś silna :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wystające obojczyki, to sama mam delikatnie wystające, kiedyś dużo bardziej, bo cała byłam koścista ;) szczerze mówiąc, jak nie widać ich w ogóle u kobiet to tak jakoś dziwnie, bo wg mnie fajnie podkreślają ramiona i szyję, ale to moje zdanie. Zresztą uważam, że każda kobieta jest ładna, ale nie każda umie podkreślić właściwie swoją urodę. Mam zapędy w kierunku wizażu ;) Może należy zapytać panów...;) bo ja się nie znam na kobietach, wolę się przyglądać panom ;)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńdla mnie każdy człowiek ma swój zapach... tak ich kojarzę, zwłaszcza tych, których zapach miałam przyjemność poznać.
Uwielbiam wąchać moją córkę... Ona pachnie tak charakterystycznie... zawsze tak samo pomimo mocnych zapachów mydła czy szamponu... pachnie po prostu miłością, taką nieskończoną i bezwarunkową :)
Figa
Witaj Figuś :) Tak, każdy ma swój charakterystyczny zapach. I tak się można w tych najbliższych wwąchiwać i wwąchiwać... :)
OdpowiedzUsuńzawsze się zastanawiałam nad tym, jak pachnie miłość... i chyba ma zapach tych, których kochamy :)
OdpowiedzUsuńLenuś odbiegnę od tematu postu, i spytam Ci się o coś. Mieszkasz w Wawie, i do jakiego numeru dostępne są tam u was kozaki?.
OdpowiedzUsuńPzdr;)
eeejjjjżee, nie mieszkam w Wawie i nie zamierzam ;) a co do butów, zwykle nie kupuję ich w Polsce....
OdpowiedzUsuńMagia zapachu wiąże w tajemniczy sposób:)
OdpowiedzUsuńMnie związała.
A mam baaardzo wrażliwy nos;)
na ludzi zwłaszcza...
Widzisz jak pokręciło mi się w głowie, pewnie przez ta pogodę. Wicher hula jak na wrzosowisku;)
OdpowiedzUsuńmadame, ja czekam na to, że może i mnie zwiąże.... ;)
OdpowiedzUsuńAniu, bo hula, wieje, jak na wyspie zielenią się mieniącej :) nawet tak lubię...
OdpowiedzUsuńMyślę, że zwiąże!:)
OdpowiedzUsuńTo jest tak czasami, że nagle i niespodziewanie, w swoim czasie, bez naszego nieomal udziału COŚ zaczyna się dziać...KTOŚ jakoś tak ładnie nam pachnie:) Ten ktosiowy zapach staje się najprzyjemniejszym zapachem świata, nawet nie wiadomo dlaczego...
Tak, piszę o tym rodzaju aromatu, który wiąże kobietę i mężczyznę:)
I raczej wiem, o czym piszę;)
Wiesz madame, z tym wiązaniem to ja mam problem i chyba napiszę coś o tym...
OdpowiedzUsuńto "związanie" jest niezależne od nas:)
OdpowiedzUsuńi każdy temu ulega
w swoim czasie:)
To ja a proros wystajacych obojczyków. Zawsze wydawało mi się, że moje (wystające) mnie szpecą więc bardzo zdziwiła mnie radość córki przyjaciółki, gdy schudła i zaczęły jej sterczeć obojczyki. To samo tyczy pewnie innych części ciała, że osoby o podobnych rozmiarach różnie siebie widzą. Mam rację? Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńTez bardzo lubię obojczyki... choć w kobietach raczej "lubię" miekkość i kobiecość niż chudość.
OdpowiedzUsuńA co do zapachów, to taak, mamy te swoje ukochane zapachy z dziecinstwa, szukamy ich potem w dorosłym swiecie, bo przywołują wspomnienia... :))
w sumie tak madame, ale niektórzy się tego boją, a ja w ogóle myślę, że podświadomie to odpycham.
OdpowiedzUsuńPrawda Aniu :) W zależności od posiadanych kompleksów ;)
OdpowiedzUsuńCzarodziejko, to ja też nie lubię chudości, ale w tych obojczykach coś jest, no chyba że wystają anorektycznie...
OdpowiedzUsuńNie sądzę Choco byś, nawet podświadomie, odpychała kogokolwiek...
OdpowiedzUsuńMoże aż nadto się spieszysz?
Może na pewne odpowiedzi trzeba po prostu czekać?
A może w pewnych sprawach racjonalizm jest...do bani?
hahaha - poprosze o odp. na choć jedno z moich pytań;)
hmmm.... sporo ich madame ;)
OdpowiedzUsuńracjonalizm na pewno jest do bani w pewnych sprawach, a moim przypadku nie sprawdza się zupełnie :)
czekać trzeba na pewno.
a z tym spieszeniem... no właśnie nie, chyba wręcz przeciwnie.
to ja się zabieram za notkę na ten temat, może sama w końcu stwierdzę, jak to ze mną jest :) tylko herbatka najpierw, bo zimno :)