Święta zbliżają się wielkimi krokami to czas na babeczkę ;)
Do babeczki piaskowej pomarańczowej (ale może być też cytrynowa) potrzebne będą:
szklanka mąki pszennej
szklanka mąki ziemniaczanej
szklanka cukru pudru
25 dag masła ( 1 i 1/4 kostki)
4 jajka
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
skórka otarta z jednej pomarańczy (lub cytryny w opcji cytrynowej)
4 łyżki soku świeżo wyciśniętego z pomarańczy (lub cytryny)
masło i bułka tarta do przygotowania formy
http://czekoladazgruszkami.blogspot.com/2011/03/babeczka.html - tu instrukcja obrazkowa (jako że blog mi znowu świruje, mogę pisać tylko teksty bez linków i innych dodatków...)
Do miski wrzucamy masło pokrojone na kilka kawałków, wsypujemy cukier puder i jedno żółtko (białko oddzielamy i wkładamy do innej miski). Ucieramy. Następnie dodajemy kolejno po jednym pozostałe żółtka (a biała do miski) oraz sok pomarańczowy. Ucieramy na pulchną jednolitą masę. Na tę masę sypiemy przez sito obie mąki i proszek do pieczenia. Ucieramy wszystko mikserem 4 minuty.
Następnie ubijamy białka na sztywną pianę. Do białek dodajemy skórkę otartą z pomarańczy i mieszamy łyżką, żeby się połączyły.
Pianę ze skórką pomarańczową dodajemy do naszej masy. Najpierw dwie czy trzy łyżki - mieszamy delikatnie łyżką, żeby się połączyło. A potem dodajemy resztę piany, mieszając oczywiście łyżką.
Formę do babki (ja używam formy z kominkiem, forma ma śr. 24cm) smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą. Ciasto przekładamy do formy i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Pieczemy ok. 50 min, czasem trochę dłużej, w zależności od piekarnika. Dobrze sprawdzić ciasto patyczkiem.
Po upieczeniu wyjmujemy babeczkę z piekarnika i studzimy w formie przez 10 minut. Następnie wyjmujemy ciasto z formy.
Gotową babeczkę możemy obsypać cukrem pudrem albo możemy zrobić lukier. Ja przygotowuję sobie lukier z cukru pudru i z soku z pomarańczy, i oblewam nim gotowe ciasto.
Babeczka owinięta w folię aluminiową albo włożona nawet w taki zwykły worek foliowy, trzymana w chłodnym miejscu jest świeża i smaczna przez kilka dni.
Smacznego!
Jeśli już jestem przy ciastach, to powiem, że moja rodzina uwielbia też ciasto drożdżowe (przepis z boku na blogu, gdyby ktoś chciał ;), które ja i ojciec zjadamy do białej kiełbasy, zamiast chleba ;)
Ja osobiście uwielbiam też sernik i sernikiem własnoręcznie zrobionym można mnie śmiało kusić, bo na pewno się skuszę. Niestety tylko ja przejawiam takie zamiłowanie do sernika, więc jeśli już sernik się pojawia, to raczej nie mam się co obawiać, że się nie załapię ;) Sernik to zdecydowanie moje ulubione ciasto.
Za to jabłecznik mojej najstarszej siostry ma wzięcie, bo cała rodzina przepada za tym plackiem z jabłkami. Z wyglądu niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale jest przepyszny.
W tym roku siostra wyraziła ochotę, aby zrobić 3bita ;) Znacie może? Takie ciacho bez pieczenia, z trzema wartwami, przypominające batonik o tej samej nazwie. Słodkie, dobre, śmiesznie proste i odgania smutki :)
Do mazurków ci moi też upodobania nie mają, bo albo zęby już nie te albo po prostu nie lubią, więc ja mazurki zajadam u mojej przyjaciółki, bo jakbym sama coś takiego zrobiła, to musiałabym sama zjeść ;) Tylko potem po takim opychaniu się pewnie by mi kilka kilogramów przybyło. Ale nawet gdyby, to w końcu jest wiosna, ciepło się zrobiło, na rowerku pojeździć można i w ogóle zwiększyć aktywność fizyczną.
A Wy? Lubicie słodycze? Lubicie ciasta? Wolicie te sklepowe czy te własnoręcznie upieczone? Jestem bardzo ciekawa. Jeśli o mnie chodzi, to ja uwielbiam sernik i czekoladę. Zawsze, wszędzie i w każdych ilościach :)
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Uwielbiam ciasta!!!
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię maminy makowiec, ale nie gardzę żadnym innym ;)
Z kupowanych ciast, moim faworytem jest Ciasto Stuletnie, które spotykam tylko w jednej kafejce w Lublinie ;D
Hadesie uwielbiasz? No no no ;)
OdpowiedzUsuńMakowiec to ja też lubię :)
Ciasto Stuletnie? A z czym ono jest? Z czego?
Mam nadzieję, że nie ze stuletnich jajek... ;)
Dam się pokroić za ciasto!!!
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie nabrałem smaka na słodkie i z braku placka, wciągnąłem całą tabliczkę czekolady ;D
Dzisiejsze bieganie szlag trafił ;)
Przed chwilą między innymi o stuletnim, Fafik wrzucił wpis na blogu ;)))
Hadesie, to jakbyś do mnie wpadł, to prawie zawsze jest jakieś ciasto ;) A w sobotę będą trzy ;P
OdpowiedzUsuńCzekolada dobra jest, mniam mniam ;) A pobiegać można jutro.
A gdzie biegasz?
Poczytam poczytam, tylko soczewki wyjmę i się do stanu używalności doprowadzę ;)
Uważaj, bo Ci wszystkie blachy powyjadam ;D
OdpowiedzUsuńZjadłem moją ulubioną z wiórkami kokosowymi, z krwawicowej paczki ;)
Biegam tylko na siłowni.
Hadesie, wolisz kawał blachy zamiast zawartości?
OdpowiedzUsuńTe krwawicowe to nawet całkiem dobre są :)))
Na siłowni? Nie no, dla mnie to już hardcore. Podziwiam.
Czepiasz się słówek ;-P
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zawartość zjem do ostatniego okruszka ;D
Hadesie, przecież wiesz, że to lubię ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym to widzieć :)
Co stoi na przeszkodzie, żebyś zobaczyła ;>
OdpowiedzUsuńNie żebym się wpraszał ;)
Nie ma sprawy ;) Nawet miałbyś blisko ;)
OdpowiedzUsuńZnowu kusisz łasucha ;>
OdpowiedzUsuńJaaa? Ja tylko mówię, że się z bliźnim podzielę... z chęcią :) A mi to wejdzie w biodra jak tyle sama zjem ;)
OdpowiedzUsuńTobie w biodra a mi w pas i głowę hahaha
OdpowiedzUsuńTobie chyba raczej jednak nie grozi ;)
OdpowiedzUsuńGrozi ;]
OdpowiedzUsuńTaaak? A czemuż to ;)?
OdpowiedzUsuńTyję w oczach, szczególnie swoich ;)
OdpowiedzUsuńco tu się dzieje???
OdpowiedzUsuńTo musisz mieć duże oczy Hadesie ;)
OdpowiedzUsuńKimi, nie przerywaj jak dorośli rozmawiają ;D
OdpowiedzUsuńKimi, a co ma się dziać?
OdpowiedzUsuńOczy mam normalne, tylko z mózgiem nie tenteges ;D
OdpowiedzUsuńHadesie, a co z nim nie tak?
OdpowiedzUsuńprzepraszam ;]
OdpowiedzUsuńjestem baziem...
nie mogę takich rzeczy słuchać :DDDDD
Tyje w oczach hahaha
OdpowiedzUsuńHadesie, lepiej mieć duży niż taki wielkości orzeszka laskowego ;)
OdpowiedzUsuńKimi no nie mogę ;) Chyba czytać jak już ;P
OdpowiedzUsuńBabcia mi mówiła że im mniejsza głowa, tym mózg bardziej pomarszczony, czyli człowiek bardziej mądry ;D
OdpowiedzUsuńMój beret może służyc do noszenia kartofli na obiad hahaha
czytać czytać ;>
OdpowiedzUsuńprzecież powiadam ;]
nie łap małpy pchełki za słówka ;PPPPPPPPp
Choco pisała przed chwilą że lubi łapać... za słówka ;D
OdpowiedzUsuńHadesie, ja się na mózgu nie znam, widziałam tylko na obrazkach w atlasie.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, jakbyś miał malutką głowę, to wyglądałaby trochę dziwnie na Twoim ciele, a tak to wyglądasz proporcjonalnie ;)
Kimi, Hades ma rację, lubię ;)
OdpowiedzUsuńPrzesada z tą proporcjonalnością ;]
OdpowiedzUsuńJak uważasz ;P
OdpowiedzUsuńAle ja i tak myślę, żeś proporcjonalny ;)
OdpowiedzUsuńNarobiłam się dziś nieziemsko i ciało moje wręcz się prosi o pozycję horyzontalną.
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkim dobrej nocy, snów kolorowych i przyjemnej środy :)
Wzajemnie Czekoladko ;-*
OdpowiedzUsuńHadesie :)
OdpowiedzUsuńA ja głupia myślałam,że poczytam komcie o słodkościach, a tymczasem tu taki trójkątny flircik czekoladowo-hdsowo-kimonkowy. Nie mam nic złego na myśli, nie obraźcie się, to żart taki.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku mam zamiar zrobić kajmakowy mazurek na waflach. Kajmak przyrządzę ze skondensowanego mleka słodzonego, które będe gotować w puszkach trzy(!) godziny.
Aniu, a tak się trochę rozgadaliśmy, za słówka się połapaliśmy, w sumie to ja połapałam ;) Ale na temat też troszkę było ;)
OdpowiedzUsuńMazurek kajmakowy na waflach... Pychota :))) U mojej przyjaciółki mam przyjemność kosztować takowy. To 3-godzinne gotowanie to chyba jedyny minus ;)
czesc czekoladko :) czy uwielbiam ciasta ???? chyba znasz odpowiedz :) wlasnie w ubiegla sobote zaliczylam maraton pieczenia ciast na komunie syna ....... efekt byl smaczny,ale ja bylam wykonczona !!! sobota kuchnia ,niedziela komunia ,a poniedzialek rano samolot do polski i pieciogodzinna droga z lotniska ...... dopiero dzisiaj czuje sie juz lepiej :)
OdpowiedzUsuńteraz czas na wypieki swiateczne w kuchni mojej mamy ,jak to dobrze byc znowu w
domu :))))
pozdrawiam Cie serdecznie :)
Witaj Lapaz :)))
OdpowiedzUsuńZnam znam odpowiedź :))) To naprawdę musiał być niezły maraton, ale efekt pewnie wyśmienity :)
Nic dziwnego, że po tym wszystkim byłaś zmęczona.
Nie ma to jak powrót do domu i czas spędzony z bliskimi.
Pozdrawiam cieplutko i ściskam :)))