Bardzo lubię kwiaty, zresztą nie tylko kwiaty, rośliny w ogóle. Nie wyobrażam sobie, aby w moim domu nie było żadnych roślin. Zieleń działa na mnie z jednej strony kojąco i uspokajająco, a z drugiej daje mi energetycznego kopa. Zresztą to mój ulubiony kolor, który jest również na ścianach i na pościeli.
Gdy byłam mała, uwielbiałam na podwórku bawić się w ogródek. Miałam łopatkę, grabki, wiaderko, konewkę i inne akcesoria. Na piasku niedaleko piaskownicy wydzielałam sobie kawałek terenu, ogradzałam go małymi, cienkimi patyczkami i sadziłam zielsko, udając, że to warzywa, zioła i kwiaty. Zawsze też pomagałam mamie, gdy przesadzała kwiaty, sadziła coś i siała. Wciąż pamiętam jak wieczorem pachniała maciejka... Dawno nie było jej na balkonie. Może w tym roku...? Muszę też więcej ziół wysiać, bo coś mi za szybko znikają w potrawach.
Pamiętam, jak w podstawówce zabieraliśmy na wakacje kwiaty do domu. Większość zawsze lądowała u mnie, były przesadzane, leczone ze szkodników, piękniały i później jesienią takie ładne wracały do naszej klasy szkolnej. W całej szkole nigdzie nie było ładniejszych kwiatów. Przez całą podstawówkę opiekowałam się nimi. Jak nikogo obok nie było, to zawsze z nimi rozmawiałam. Może dlatego tak dobrze rosły? A może dlatego że moja mama do nich rękę latem przykładała... Zawsze sobie żartowałam, że gdy mama patyk wsadzi w ziemię, to on zakwitnie.
Nie przepadam za ciętymi różami, zwłaszcza za czerwonymi. Podobają mi się takie na krzewach. Mogę podejść, powąchać, ale cięte... Cóż... Jednak są to najpopularniejsze kwiaty, które można dostać, nie tylko od mężczyzny, ale dostać tak w ogóle. Tak się zastanawiam... Ile kobiet dostaje od swoich połówek swoje ulubione kwiaty? W moim najbliższym otoczeniu... tylko mama od ojca dostawała. Zawsze wiosną, bo ulubione kwiaty mamy są sezonowe. W domu, przez cały okres kiedy one były, zawsze stały świeże. Teraz też ojciec, jak tylko może, a jak nie może, to mnie wysyła albo najstarszą siostrę, zanosi je na grób mamy. To urocze, że przez tyle lat jej dawał kwiaty i to właśnie te, które tak bardzo lubiła.
Jeśli chodzi o mój gust. Chyba nie jest specjalnie wyszukany. Lubię polne, leśne, łąkowe kwiatki, zwłaszcza te drobne. Są piękne. Najbardziej jednak lubię białe tulipany, bez, wrzosy, lawendę i... oset. Z tego, co pojawia się w kwiaciarniach, to jeszcze goździki - najlepiej drobne i różnokolorowe. W tej mojej kwiatowej wyliczance dziwić może oset, ale ja go uwielbiam. Fascynuje mnie od pierwszego wejrzenia - jednocześnie kłujący i delikatny. Jest dla mnie symbolem... symbolem czasu przenikania... Cichutko powiem, że wierzę za starożytnymi, że oset może wzbudzić nieodparte uczucia miłosne. A poza tym, zamiłowanie do ostu odziedziczyłam chyba w genach po przodkach.
Oset (wrzucam w to pojęcie wszelkie osty, popłochy itp. - kłujące astrowate;) jest dla mnie symbolem czasu przenikania, przenikania się czasu rodzenia z czasem umierania. Osty odkąd sięgam pamięcią przyciągały mnie do siebie, intrygowały, fascynowały nieprzytomnie. Przed dotknięciem ich, zerwaniem, wąchaniem nie zniechęcały mnie nawet kolce, które wiele razy przebijały mi dłonie, kaleczyły je do krwi. Uwielbiałam patrzeć, jak na tych purpurowych kwiatach siadały bąki. Kwiaty piękne w barwie, z delikatnymi płatkami, ale kłującą łodygą i liśćmi. Kiedy byłam w Szkocji, chodziłam dużo po szkockich górach. Tam można spotkać oprócz wrzosowisk również duże ilości popłochów (nie lubię tej nazwy, wolę oset szkocki - brzmi dostojniej). Pamiętam, jak zatrzymałam się przy takim jednym rosnącym przy drodze. Stałam i patrzyłam jak urzeczona...... Wtedy był także czas przenikania.
Śmierć to ból, cierpienie. Rodzenie to nadzieja, świeżość. Czasem tak w życiu bywa, że czas rodzenia przenika się z czasem umierania. Jednocześnie coś się rodzi, a coś umiera. Kiedy dotykam ostu, chwytam za liście czy łodygę, czuję ból... kłują kolce... Kiedy jednak dotykam samych tylko płatków, dotykam delikatności, piękna... Kolce to śmierć, płatki to rodzenie, nadzieja...
Kolce ostu kłują bardziej niż różane kolce, a płatki kwiatu delikatniejsze są niż róża. Ukłucie w dłoń boli jak śmierć, pieszczota płatków jest jak nadzieja na nowe, na narodziny...
Czas przenikania to czas trudny, bolesny, ale i świecący nadzieją. Czas rodzenia wymieszał mi się z czasem umierania, tworząc czas przenikania.... W tym kwiatku widzę tak wiele, tak wiele nadziei na to, co piękne. Lecz, aby dojść do piękna, nie da się uniknąć bólu...
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Tak:DDD
OdpowiedzUsuńOset jest niezwykły i bardzo bardzo wdzięczny:DDDD
Często dostaje kwiaty i zazwyczaj są taką zdumiewajką dla mnie, bo na przykład wracamy z miasta oboje, a one nagle są już na stole i porażają mnie od widokiem;) ponoć moja mina jest bezcenne i warta wszelakich knowań tym względzie... a pierwsze kwiaty jakie od niego dostałam, ( hehe... śmierduchami zwane) stały tak długo na mym biurku, aż się rozsypały... bardzo lubię kwiaty i mogłabym pisać o nich długaśne zdania:D
a lovam najbardziej te na łące:D
w piątek znalazłam na polu rzepaku masę dzikich narcyzów... oszalałam normalnie:D
a nie mówiłam, że mogę długo w tym temacie:D
hihi
porażają mnie od wyjścia swoim widokiem miało być... ale mi się zjadło;)
OdpowiedzUsuńod wejścia miało być... ale mi się pomieszało,
OdpowiedzUsuńo zgrozo co ja dziś wyczyniam;))))
Kiedy byłam mała miałam swój ogródek na...cmentarzu! tak, to nie pomyłka, za pomnikiem grobu mojego dziadka Florka (którego nigdy nie poznałam) a kolejnym grobem. Miałam takie konwalie tam jak nikt!:)..miły wpis, pozytywny, potrzebny na poniedziałek:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie patrzyłem na oset z tej... pięknej perspektywy ;)
OdpowiedzUsuńFakt Sydoniu, możesz długo ;)
OdpowiedzUsuńCzary jakieś normalnie ;) Ale sobie myślę, że cieszy i obdarowaną, i obdarowującego :)
Love, tak przy poniedziałku od razu lżej :)
OdpowiedzUsuńKwiatowy ogródek na cmentarzu to niezła rzecz... kwiaty dobrze rosną ;)
Hadesie... wydajesz się zaskoczony... perspektywą rzecz jasna ;)
OdpowiedzUsuńCzas zacząć tak patrzeć :)
*Czekoladko
OdpowiedzUsuńTo ja się tylko już radośnie wyszczerzę ;-E
Ciekawy post... nigdy nie patrzyłem w ten sposób na oset, który zawsze był dla mnie tylko kującym i złowrogim chwastem, a nie intrygującą rośliną, która stanowi symbol czasu przenikania... kto wie, może od dziś będę inaczej patrzył na oset... ale nie jestem tego pewien, bo to jednak strasznie kująca roślina ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sydoniu :)))
OdpowiedzUsuńCześć Smurffie :)
OdpowiedzUsuńFakt, jak chce się złapać oset to kłuje, ale kwiatki ma bardzo piękne, a ich płatki są delikatne :) Ale przecież nie trzeba zaraz ostu w rękę łapać, można sobie zwyczajnie na niego popatrzeć :)
Pozdrawiam wiosennie :)