Noc. Miasto uśpione choć wcale nie wyglądające na senne. Jakoś nigdy go nie lubiłam. W dzień jest okropne, jakieś takie rozkapryszone, nadęte i wciąż w biegu. Nocą inne, bardziej przyjazne, bardziej znośne, bardziej bliskie, nostalgiczne, zamyślone. Tylko pod skrzydłami nocy jest dla mnie znośne. W ciemności i światłach lamp.
Nie lubię samotnych nocy w pustych pokojach, walki z bezsennością w wielkich łóżkach, zimnej wody pod prysznicem.
20 piętro. Pokój w hotelu. Za wielkim oknem miasto. Nie mogłam spać. Przeganiałam swoje koszmary, przewracając się z boku na bok, bo znów mi tak niewygodnie z własnym ciałem i znaleźć żadnej odpowiedniej pozycji do leżenia nie potrafiłam dość długo. Odsłoniłam firanę w wielkim oknie, aby móc z łóżka patrzeć na miasto, miasto pozornie żyjące 24 godziny, a tak naprawdę o tej porze głęboko śpiące, bo życie skupiło się w różnych zakamarkach, ludzie jeszcze nie przecierali zaspanych powiek, spiesząc się do pracy. Włożyłam ciepłe czarne zakolanówki, otuliłam się szlafrokiem i usiadłam przy oknie, a po chwili po prostu się położyłam i patrzyłam, patrzyłam, patrzyłam... Zapomniałam swoje myśli, bo przykryła je tęsknota, ale dzięki niej, a właściwie dzięki temu, co ją powoduje, miasto staje się bardziej znośne, tak jak pusty pokój w hotelu i wielkie zimne łóżko, choć przecież otula je ciepła kołdra, wtulająca nos w miękkie poduszki.
Leżałam zwinięta w kłębek, czekając aż rozgrzeje się moja zmarznięta dusza i patrzyłam na światła miasta, rozmyślałam o swoim życiu... życiu na chwilę... prowizorce tylko na chwilę. Inaczej chyba nie umiem. Nawet nie wiem, czy chcę. I może trochę się boję.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
wszystko jest na chwilę
OdpowiedzUsuńCześć CzG :)
OdpowiedzUsuńTo tak samo jak z blogiem - jeśli jesteś niezadowolona ze swojego życia, postaraj się je zmienić. Nikt tego za Ciebie nie zrobi, bo tylko Ty znasz hasło do swojego bloga i tylko Ty dzierżysz w dłoniach wodze swojego losu.
Pozdrawiam :)
Iza, chyba masz rację...
OdpowiedzUsuńgdyby tylko to na chwilę nie było taką prowizorką...
Cześć Smurffie :)
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie tak, że mi jakoś źle z moim życiem, że jestem z niego niezadowolona. Zastanawiam się tylko czy w moim przypadku da radę inaczej i czy w ogóle jest sens.
Tak, wodze swojego losu każdy z nas dzierży w dłoniach i wystarczy rzut oka na to, jakie są te wodze, aby o człowieku dowiedzieć się bardzo wiele.
Odpozdrawiam :)
Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło i przepraszam, że mnie tak tu mało ostatnio. Mam totalne urwanie głowy i się nie wyrabiam z czasem.
OdpowiedzUsuń