Kochani!
Życzę Wam wszystkim radosnego świętowania, zdrowia, odpoczynku, nadziei i błogosławieństwa Zmartwychwstałego.
Uściskuję ciepło!
Różnie to życie się plecie, naprawdę różnie. Co bym nie mówiła o mojej rodzinie, co bym nie marudziła czasami, ale ich kocham mocno, wszystkich, a w ostatnich dniach tak mocno mnie zaskoczyli, że sama nie bardzo wiem, co powiedzieć. Jeden szwagier wyszorował mi łazienkę przed świętami, a wannę doprowadził do takiego stanu w jakim ja jej nigdy przez całe swoje życie nie widziałam. Niczym nie mogłam jej doczyścić, być może dlatego że miałam zbyt mało siły. A dziś drugi szwagier wpadł na pomysł, że jego żona, a moja najstarsza siostra może sama lub z kimś spędzić dzisiejsze popołudnie z tatą, a ja udam się do nich, przy okazji będę mogła iść do mamy na cmentarz (zaledwie 5 minut od ich domu) i tak też się stało. Pół godziny na cmentarzu... ludzie się dziwni na mnie patrzyli, gdy mówiłam do grobu, ale przecież nie jestem jedyną osobą, która, gdy idzie na grób kogoś bliskiego, opowiada o tym, co się zdarzyło.
Totalny relaks psychiczny bez stresu i odpowiedzialności, spacer... Z jednej strony grzało mnie słońce, a z drugiej wiatr lodowatymi podmuchami targał moje włosy. Lubię wiatr, nawet jak jest gorący i suchy albo i taki, który przenika mnie całą, powodując dreszcze.
Jestem chrześcijanką, jestem katoliczką, ale żadna ze mnie ortodoksyjna czy jakaś fanatyczna wyznawczyni. Nawet jeśli wiele rzeczy mi się w kościele nie podoba. Zresztą nie ma idealnej religii, idealnych kościołów, bo wiecie... idea to tylko u Platona była możliwa. Chyba bałabym się świata i ludzi bez wad. Wydaje mi się, że byłoby to znacznie bardziej przerażające niż stan obecny i wcale nie chodzi o to, że to jest coś nieznanego, ale w mojej głowie, to wygląda jak jakaś okropna karykatura, wizja jak z horroru.
Wielkanoc jest dla mnie ważna. Zawsze była. Jakoś od dziecka bardziej te święta lubiłam i długi czas zupełnie nie wiedziałam, dlaczego tak jest. Powodów stanu takiego mogę wymienić kilka:
1. wiosna
2. pączki, pierwsze kwiaty, zwłaszcza kwitnąca forsycja, czasem pierwsze fiołki
3. świeżość w powietrzu
4. mnogość tradycji i obrzędów, także tych, które z religią zupełnie się nie wiążą
5. i najważniejszy - NADZIEJA - święta, które niosą ze sobą nadzieję
A do domu przyjechałam dziś sama. Autem. Wraz ze szwagrem. Auto siostry. Pierwsza jazda od czasu posiadania dokumentu. Jedyne 15 km z hakiem, ale własne, wszystko w moich rękach i nogach. Miłe uczucie. Bardzo. Ale i tak bez porównania z tym pod żaglem, gdy łódka przecina fale, zapach wody doprawiony promieniami słońca miesza się z wiatrem.
ps. Tato w domu, poprawa następuje maluśkimi krokami, jakby krasnoludki te kroki stawiały, drobne, zauważalne. Nie wiem, co będzie, jak będzie, ale mam nadzieję, że lepiej, że jeszcze choć trochę będzie zupełnie dobrze. Bardzo bym chciała, a tego chcenia, tej nadziei chwytam się jak brzytwy.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
nieśmiała nadzieja w Twoim głosie jest jak stokrotki na wielkiej łące...
OdpowiedzUsuńuściski przesyłam, by nie zmarzły zanim na dobre rozkwitną :)
Sophie, odściskuję :)
UsuńWiosna już za oknem i jest jakby lżej :)
Ja też gadam do grobu i nie wydaje mi się by było w tym coś dziwnego i również nie czuje się w tym odosobniony:))
OdpowiedzUsuńpozdro świąteczne:)
Wu i dobrze, że nie jesteśmy w tym odosobnieni :) Bardzo dobrze :)
Usuń