Czy stan ducha może zależeć od czyjegoś uśmiechu, od usłyszenia jego głosu? Czy to możliwe, aby istnienie całego mojego jestestwa mogło zależeć od spojrzenia w oczy drugiej osobie, od kilku gestów czułości, ruchu warg, dotyku dłoni, ciepła ciała?
Szaleństwo i choroba w jednym.
Czy dźwięk cudzego głosu może lepiej ukołysać do snu niż najpiękniejsza kołysanka?
W milionie problemów, zawirowaniach, poważnych kłopotach jedna bezpieczna wyspa.
Na co dzień czuję się jak bezdomna. Funkcjonuję jak jakaś lunatyczka.
Nie odczuwam głodu, ani pragnienia. Czasem tylko czuję, że jest mi
zimno, ale tylko wtedy gdy jestem do szpiku przemarznięta, że z zimna
mam dreszcze.
Mój dom jest tam... gdzieś... daleko... Nie wiem w tej chwili gdzie, ale tam jest mój dom. I gdziekolwiek jest w tej chwili Sens Istnienia Mnie - w skrócie SIM - tam jest dom mój. Tam żyję.
Jutro Wigilia. Mdli mnie na samą myśl, że to już jutro. Swoją głodówkę nazywam postem. Nie mogę jeść. Przełyk
mi się z nerwów zaciska. Nie chcę świąt. Bez SIM-u tracą cały sens. W
domu siostry czuję się jak zwierzę przygarnięte na chwilę przed oddaniem
do schroniska, lecz wciąż żywię nadzieję, że SIM jakimś cudem zmieni te okropnie smutne, przygnębiające i trudne święta w czas piękny i magiczny. Wierzę w magię świąt i marzę o jednym jedynym prezencie. W sumie o dwóch. Życie. Dom. Na urodziny modliłam się o śmierć, o śmierć w darze. Otrzymałam. "Pod choinką" chciałabym znaleźć życie i dom. Nie nadzieję, bo ta jeszcze się tli, że odnajdę to, czego tak bardzo pragnę.
W
domu nie są ważne ściany, dach czy okna. Dom to ludzie, którzy go
tworzą. Z dnia na dzień stałam się bezdomna, jednak z nadzieją na dom. I
ta nadzieja się tli. Snem, marzeniem szaleńca chcę
wierzyć, że pod choinką znajdę dom i życie. Nowe. Stanąć twarzą w twarz z
SIM w świąteczny dzień. Nie byłoby piękniejszej chwili i bardziej
magicznego momentu.
Wierzę, że świąteczne życzenie spełni się Tobie jak urodzinowe ;-*
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję :) Ściskam ;*
Usuńno to spełnienia marzeń życzę :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) Pozdrawiam :)
UsuńMoje Święta także były zagmatwane. Szczególnie Wigilia. Serce rwało sie do syna ale tam była moja mama, która chyba nie jest przyjaźnie do mnie nastawiona, nazywając rzecz bardzo delikatnie. I choć z moim Szczęściem czuję się najbardziej na swoim miejscu, to wciąż jest we mnie ta niepewność jutra, ta nieufność, takie jakieś przyczajenie i przygotowanie na cios. Wydaje mi się, że gdy stracę czujność, cały ten mój świat się zawali, jak już nieraz w moim życiu.
OdpowiedzUsuńNie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli, aby było. Spokój... tylko spokój, a reszta jakoś się ułoży :)
Usuń