Szklarska Poręba i okolice. Dużo by mówić. Dużo by pisać.
Kiedy pewnego późnego popołudnia dowiedziałam się, że mam znaleźć się w Szklarskiej Porębie. Jaka ja byłam wtedy wściekła. Nie miałam najmniejszej ochoty tam jechać. Wydawało mi się, że to jakiś koszmarny koniec świata, turystyczna dziura, pełna ludzi w trekach i z plecakami albo takich, którzy przyjechali na wyjazd integracyjny czy na szkolenie. Byłam wkurzona, bo musiałam jechać, zostawić ojca (co z tego, że dwa razy dziennie zaglądała do niego siostra, że jeszcze był chodzący, że zaglądała sąsiadka, lekarz, pielegniarka) i kwitnąć tam przez 5 dni.
Przez pierwszą dobę byłam tak znerwicowana, że nie byłam w stanie skoncentrować się na czymkolwiek, a już najmniej na tym, co miałam robić. O odpoczynku nie było mowy. Mimo że zarówno tato, jak i siostra zapewniali mnie, że wszystko jest w porządku, ja czułam się tak, jakbym zachowała się jak potwór i porzuciła kogoś, kto przecież potrzebuje mojej pomocy, obecności.
Dopiero gdy tato powiedział mi: "Dziecko, pomyśl o sobie. My tu dobrze sobie radzimy. Nic się nie dzieje. Nic mi nie będzie. Wszystko mam. Poradzę sobie. A Ty działaj i przy okazji odpocznij. Wyśpij się." - zrozumiałam, że powinnam odpuścić sobie, bo oszaleję.
Ojciec jak zwykle miał rację. Uspokoiłam się i postanowiłam naładować swoje akumulatory. Bardzo mi to pomogło i dodało wiele sił, na te trudne następne tygodnie.
Piękny koniec lata i początek jesieni. Ciepło i kolorowe liście na drzewach. Lasy mieniły się barwami, których próżno szukać w miejskich parkach. Codzienne spacery po górach, nad potokami, siedzenie przy wodospadach, przyglądanie się okolicy z krzesełek wyciągów sprawiło, że zupełnie niezauważalnie polubiłam to miejsce i zakochałam się w nim. Ten wyjazd miał i ma bardzo duży wpływ na moje życie. Zmienił je.
Gdy wróciłam, tato powiedział mi, że widzi, że jestem szczęśliwa. Przestał się tak bardzo bać i martwić o mnie, a ostatnie nasze wspólne tygodnie i dni były spokojne, radosne, wzruszające, pomimo bólu i trudu. Może tamte okolice coś we mnie odmieniły, coś co tato zauważył od razu, a co ja dopiero zaczynam dostrzegać. Mój ojciec był mądrym facetem i niezwykle uważnym obserwatorem. Znał się na ludziach.
Jeszcze trochę i znów będę mogła spoglądać na góry przez własne okna, i budzić się właśnie tam, biegając z góry na dół i znów na górę między książkami.
Pięknie, pięknie!
OdpowiedzUsuńO wiele ładniej niż podczas mojego pobytu w Bieszczadach, w podobnym terminie :D
Mimo tego niecierpliwie czekam na relację z innego pobytu, na którym jeszcze nie byłaś ;)
Oj było bardzo pięknie. Kolory niesamowite, pogoda dopisała, było ciepło. Deszczu niewiele.
UsuńJak dobrze pójdzie, to będzie kilka relacji z pobytów w miejscach, w których jeszcze mnie nie było ;)
Fafik robi minę Kota w butach ze Shreka, żebyś zabrała go ze sobą :D
UsuńOczywiście, że zabiorę Fafika, jak tylko będę się tam wybierała :D
Usuńjest tyle pięknych miejsc, a ja uczepiłam się jednego i trzymam te strzępki w zaciśniętych dłoniach :))) a przecież jest tyle pięknych miejsc, wydarzeń i ludzi!!!!
OdpowiedzUsuńAle wiesz to tak samo dobrze jak i ja kochana Sydoniu, że są miejsca, które są po prostu takie nasze, do których dusza się rwie, w których nam dobrze, które są domem. Po prostu.
OdpowiedzUsuńPiękne okolice. :) Dla mnie prawie zupełnie nie znane, ale już te fotki i Twoja relacja zachęca do odwiedzin tamtej strony Polski. No i fajnie Cię zobaczyć ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Czekoladko :)
Pozdrawiam
Andrzej
Tam jest naprawdę bardzo urokliwie. Myślę, że tam każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet ci, którzy nie bardzo lubią chodzić po górach, mają w okolicy sporo wyciągów, z których mogą skorzystać, aby podziwiać okolicę z wysoka. Urzekły mnie też barwy, zwłaszcza pewien odcień zieleni, widoczny w kilku miejscach w strumieniu - tam gdzie kamienie są porośnięte mchem, po którym spływa woda.
UsuńŚciskam ciepło :)