Piękna zima się zrobiła. Moje dzisiejsze plany pożarły jak zwykle myszki. Być może ma to jakiś związek z zimą, która nastała za oknem. Od rana sypią się z nieba
drobniutkie płatki śniegu. Z każdą godziną jest ich więcej. Najpierw
wirowały w powietrzu, tańczyły, osiadały na rzęsach, ustach, chłodziły
policzki. A później rozsypały się jak pierze z rozprutej pierzyny. Jak byłam mała, mówiłam, że gdy pada taki gęsty śnieg, to aniołki poduchy trzepią.
Biały chłodny puch osiada... W niebieskim zmierzchu chowa pod zimną kołdrą z płatków utkaną parapety, gałęzie, dachy domów, chodniki. Pęcznieje i rośnie, rośnie, rośnie... A powietrze robi się z niebieskiego fioletowe, aby za chwilę zaróżowić się, zamigotać światłami między drzewami jak w baśni.
Wczorajsze zostało mi wybaczone, aczkolwiek było bolesne dla obu stron. Jest dobrze.
Wszystkim życzę wszystkiego dobrego w nowym roku. Przede wszystkim zdrowia, miłości i spełnienia marzeń.
Drugi
blog z opowiadaniami przestanie wreszcie po tych wielu miesiącach
przestoju ziać pustką i pojawią się nowe historie, stare zyskają następne części oraz zakończenia, pojawią się też te, które znacie.
Także zapraszam do czytania. Oczywiście o tym miejscu też nie zamierzam
zapominać i będą się tu pojawiać moje wypociny. Czasem napiszę coś
bardziej konstruktywnego ;)
Ściskam wszystkich ciepło i pozdrawiam serdecznie,
Wasza CzG
:)))))
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńFajnie że żyjesz :)
OdpowiedzUsuńAndrzej
Staram się jak mogę ;)
UsuńTo jednak ktoś wartościowy!!! Gratuluję pojednania. Cieszę się razem z Tobą. A że bolało? Jakieś "koszta" muszą być.
OdpowiedzUsuńFakt, muszą ;)
UsuńTak, wartościowy, wyrozumiały i cierpliwy. Na szczęście.