Prawie 10 lat. To już prawie 10 lat. Stara jestem. Straszne ;) W lustrze jakoś nie widać, żeby mnie zęby czasu pogryzły, więc jest nieźle. Wyglądam znacznie lepiej niż te prawie 10 lat wstecz. Czemu wtedy nie mogłam tak wyglądać? O ile życie byłoby wówczas prostsze.
Zebrało mi się dziś na wspomnienia i to tylko ze względu na bardzo długą wiadomość ;), którą otrzymałam. Dwa słowa i kilka znaków. Sukces. Półtora roku milczenia i dwa słowa. Zaszczyt mnie kopnął. Ale odpowiedzi na moje pytanie nie otrzymałam ani prawie dekadę temu, ani pięć lat temu, ani półtora roku temu, ani nawet ostatnio. Gdzieś pomiędzy wierszami, między słowami, czynami, coś tam się ruszało, ale że ślepa jestem i krótkowzroczna to nie widzę, więc domyślać się muszę, ale domyślać mi się nie chce. Jeszcze strzelę kulą w płot, a po co mi to.
Dziwne. Przeczucia moje się sprawdzają, tylko ja nie zawsze ich słucham, czasem nawet nie dopuszczam do siebie, bo wciąż mi się wydaje, że to niemożliwe. Teraz też. Przez dekadę sprawdzić się nie zdążyły, ale wciąż chodzą paskudy po mnie. Wiercą we mnie, a ja i tak swoje, bo rzeczywistość jakoś się do nich nagiąć nie chce, za to do innych, nie dość, że szybko się nagięła, to tak mi dowaliła, że dopiero co mi pierwszy szok minął. Logiczne myślenie wróciło na swoje miejsce, a mózg przypomniał sobie, że służy nie tylko do kontrolowania czynności życiowych i wypełniania czaszki.
Tak sobie myślę, że obojętnie co bym te lata temu zrobiła, skutek byłby podobny. Zastanawiałam się nad tym, co by było gdyby... Jednakże efekt nie zmieniłby się. Czasu trzeba było. To najlepszy nauczyciel.
Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze stanę twarzą w twarz z tym człowiekiem. Czy będzie nam dane porozmawiać bez kamuflażu, bez wiadomości między wierszami, bez cudzych spojrzeń, tak jak pewnej nocy na schodach pod granatowym niebem.
Luty dał mi w kość. Dobrze, że już się skończył. Okropny miesiąc. Złamał mnie. Rozszarpał jak źdźbło trawy. Osiągnęłam mistrzostwo w tłumieniu emocji. Tylko oczy mnie zdradzają. Zawsze to robiły. Jednak tak sobie myślę, że nie ma tego złego... A co się stało, stać się musiało. Nowy etap w życiu. Zaczynam wszystko od nowa. Co będzie, jak będzie? Czas pokaże. Przecież zawsze sobie poradzę - lepiej lub gorzej, ale sobie poradzę.
Może w marcu będzie lepiej ;) Bo w marcu jak w garncu ;D
OdpowiedzUsuńCzyli że jak wszystko się wymiesza to będzie ok ;)
UsuńLuty tego roku też będę kojarzyć z katastrofą, której tak sie obawiałam, a która nastąpiła, pomimo mojej nadziei, że sie uda, że mnie ominie. Świat rozpadł mi się na kawałki, serce się pokruszyło. I choć nie było to z niczyjej winy, to jednak strasznie boli.
OdpowiedzUsuńeh... mam podobnie. tegoroczną pewną lutową datę do końca życia pamiętać będę, a chciałabym zapomnieć.
Usuńmam nadzieję, że kolejny miesiąc będzie dobry dla Ciebie i łaskawy :)