7 października 2009

cz. 4.

Aiden: Gdzie sobie życzysz, żeby Cię zawieźć Alice?

Alicja: Na Tallaght, ale muszę najpierw zadzwonić do Andrzeja i Pawła. Wiesz, będę mieszkać u nich, dopóki sobie czegoś nie znajdę. Mogłabym skorzystać z Twojego telefonu, bo przez tę całą sytuację z tym namolnym facetem zupełnie wyleciało mi z głowy, aby kupić sobie kartę do telefonu, a roamingu nie włączyłam sobie.

Aiden: Nie ma sprawy. Proszę. Jak chcesz możemy wpaść gdzieś na stację albo do marketu i kupisz sobie to, co ci potrzeba.

Alicja: Dziękuję ci.

Alicja wzięła do ręki podany jej przez Aidena telefon i z niecierpliwością wydusiła numer Pawła. Paweł był jej najlepszym przyjacielem, znali się od przedszkola. To Alicja namówiła go, aby postawił wszystko na jedną kartę i odwiedził Andrzeja, wyznając mu co do niego czuje. Od tamtej pory chłopaki są razem, a Andrzej od razu polubił Alę.

Długi sygnał.... tylko dlaczego Paweł nie odbiera, przecież wiedział, że przyjeżdżam - pomyślała Alicja, nie dając za wygraną.

Alicja: No w końcu! Już myślałam, że nigdy nie odbierzesz.
................
Alicja: Gdzie na M50?Ale nic wam się nie stało?
...................
Alicja: Paweł, nie spieszcie się. Przyjadę na Tallaght sama, a raczej z życzliwym tubylcem, który użyczył mi telefonu. Podaj mi adres do Was i tam się spotkamy. W razie czego dzwońcie na ten numer.
......................
Alicja: Cookstown Way, koło Luasa, naprzeciwko Square'a. Do zobaczenia.
...........

Oddając Aidenowi telefon....

Alicja: Jeszcze raz ci dziękuję. Jeśli ci to nie sprawi kłopotu podjedźmy gdzieś po tę kartę. Mam jeszcze sporo czasu.

Aiden: Coś się stało? Widać, że zdenerwowałaś się.

Alicja: Chłopaki, moi przyjaciele, u których miałam nocować, mieli wypadek. Ktoś w nich uderzył i czekają na gardę, więc jeszcze nie ma ich w domu.

Aiden: Ale nic im się nie stało?

Alicja: Wszystko w porządku, tylko w domu będą najprawdopodobniej dopiero wieczorem.

Aiden: Może w takim razie dasz się zaprosić na kawę? Może jesteś głodna?

Alicja: Z chęcią zjadłabym coś i ta kawa... Nie zdążyłam wypić dzisiaj żadnej.

Aiden: Znam jedno fajne miejsce. Dają tam dobre jedzenie, a obok jest przytulna kawiarenka z bardzo smaczną kawą. Będę Twoim przewodnikiem dzisiaj.

Twarz Alicji promieniała uśmiechem pomimo zmęczenia, a myśl o popołudniu w tak miłym towarzystwie...
Trzy godziny minęły Alicji w tempie eksresowym. Skąd ten człowiek zna takie piękne, klimatyczne miejsca? Nie wygląda na takiego - myślała Alicja. Ciepłe kolory, jazz... Ciekawe czego dodali do tej kawy... Pachnie tak delikatnie, lekko orientalnie.... Indie.... A to arabskie jedzenie... chyba irańska knajpka....... Niesamowity człowiek, otwarty, intrygujący.... Czy to możliwe? Jest prawdziwy? Hmm.... ale ten jego wygląd.... raczej nie jest urzędnikiem....... a może się mylę?

Aiden: Alice... Paul dzwoni.

Alicja: Paweł? Jak tam? Już załatwiliście?
...................
Alicja: No tak. Jeszcze nie poznałam, jak ta biurokracja tu funkcjonuje, że też na kobiety trafiliście. Służbistki co?
........................
Alicja: Taaak. Właśnie zjadłam pyszny obiad, piję kawę. Nie martwcie się. Może poszukam hotelu na tę jedną noc i zobaczymy się rano?
..................

Alicja: Dziękuję. Ehhhh..... Aiden, gdzie tu jest najbliżej dobry, niezbyt drogi hotel?

Aiden: Tu niedaleko. Ale poczekaj Alice, hotel? Przecież miałaś.....

Alicja: (przerywając Aidenowi, uprzedzając jego pytanie) Tak, ale nie wiadomo, o której wrócą, bo to się przedłuża.....

Aiden: Alice, mogłabyś przenocować u mnie... ja mogę spać na kanapie. Co Ty na to?

Alicja: ..............................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz