Sny wracają. Dzieją się. I będzie się ich więcej dziać. To czas. Już.
Siostra powiedziała mi ostatnio, że od zawsze byłam inna. Dziwna. I te sny moje. Już od dziecka. Stwierdziła, że to może dlatego że jestem z bliźniąt, jednojajowych. Tylko że ja jestem tu, a moja bliźniaczka tam. Wiem tylko, że odkąd pamiętam tęsknię tęsknotą, której słowami wyrazić nie potrafię i jakbym od zawsze żyła z duszą, z której kawałek wyrwano. I samotność moja wewnętrzna jest inna, mieszka w moich oczach.
Totalnie irracjonalne decyzje. Przeczucia.
Może jest we mnie więcej romantyzmu niż myślę.
Alchemia kuchenna. Układa moje myśli.
Ugotowałam ryż wraz z sokiem z jednej cytryny. Następnie na oleju podsmażyłam 1 posiekaną w drobną kosteczkę cebulę oraz potarte na tarce 2 duże ząbki czosnku i kawałek imbiru, również potarty (ok. 1cm). Dodałam do nich pokrojoną w paski pierś kurczaka. Podsmażyłam kilka minut. Następnie dodałam pół szklanki pokrojonych suszonych pomidorów, pół żółtej i pół czerwonej papryki, pokrojonych w kostkę. Doprawiłam solą, pieprzem, sokiem z cytryny. Dodałam również skórkę otartą z całej cytryny. Dodałam odrobinę wody. Poddusiłam chwilę i dodałam 3/4 szklanki mleka kokosowego (jeśli ktoś nie lubi smaku kokosa, może dodać tylko pół szklanki, dla smaku potrawy wystarczy, a nie będzie "zajeżdżało" kokosem). Smak jest wyśmienity, delikatny, lekko cytrynowy. Na koniec lubię posypać sobie jedzonko natką pietruszki.