I sypnęło jak mąką po oczach, po czym zima sobie nagle o nas jakoś bardziej przypomniała i zamiast wyłącznie zmrażać wszystko wokół swoim oddechem, rozsypała puch ze swoich kołder i poduszek. Nocą rozsypała drobne kryształki, migoczące jak diamenty, które dzień jasny wyzbierał, schował.
Wieczór nadchodził wolnymi krokami w kolorze niebieskim przysypanym ciemnymi smugami, jakby zabrudzony dymem z kominów. Zeszłej nocy drobniutkie płatki śniegu odtańczyły swój wirujący taniec i opadły, zasnęły wtulone w siebie, zmieniając otoczenie w bajkową krainę.
Dzieci przypomniały sobie o sankach, bałwany znów przywędrowały, a ludzie mali i duzi cieszyli się jak dzieci, bawiąc się na ślizgawce, jeżdżąc na łyżwach. Uśpione, nieme, prawie jak martwe zmarznięte i zaśnieżone bajoro ożyło śmiechem, okrzykami, radością. I dobrze, bo do tej pory jedynymi oznakami życia w jego okolicy były kaczki i łabędzie, wyglądając ludzi z kawałkiem chleba, snują się smętnie po tej odrobinie wody, która nie zamarzła.
Słuchałam muzyki i czytałam Lermontowa. Zasnęłam gdzieś chyba w okolicy 3.00 nad "Demonem". Śniłam... jakieś miejsca, obrazy, ludzie... Obudziłam się, a pod powiekami majaczył mi jeden z moich ulubionych obrazów... I tęsknota mną totalnie zawładnęła. Czuję się tak, jakbym była chora. Jakaś taka pustka. Sama nie wiem. I zupełnie nie wiem, kiedy się tak zagalopowałam. To się chyba zaczęło, gdy przypomniałam sobie, jak miło jest się głośno i ze środa, z samej duszy śmiać. Dziwne. Bardzo dziwne.
Wróciłam tu ze swoją osobą i będę Was męczyć moimi słowami ;) A na koniec mały fragment z Lermontowa - ten, nad którym zasnęłam:
"Pagórki Gruzii i doliny
Już mgłami okrył płaszcz wieczorny.
Pod klasztor przybył w odwiedziny
Szatan potrzebie swej pokorny.
Lecz długo, długo duch niesforny
Świątyni ciszy i pokuty
Naruszyć nie śmiał; w te minuty
Już gotów był-jak się zdawało —
Porzucić zamiar swój okrutny;
Koło klasztoru brodzi smutny,
A serce żądzą w nim pałało;
Od kroków jego drżą drzew liście.
Wzniósł oczy; widzi w jej pokoju
Lampę płonącą promieniście;
A ona czeka w niepokoju.
I wśród milczenia powszechnego
Słychać czyngara brzęczącego
Dźwięk... tony pieśni się rozległy,
Za nimi inne biegły, biegły,
Jak łzy spokojnie i miarowo;
Były to takie dźwięki pieśni,
Jak gdyby dla tej ziemskiej cieśni
Stworzyć je mieli niecieleśni.
Może to anioł, — chcąc na nowo
Odrodzić w druhu przyjaźń starą,
Przeszłości dzieląc się z nim marą,
Napełnił celę pieśni gwarą,
Żeby osłodzić mu cierpienie?...
Jej miłość smętną, jej wzburzenie
Raz pierwszy pojął duch pomroku...
Chce lecieć: skrzydło się nie rusza!
Do głębi trwoży się mu dusza...
I cudo! błysła kropla w oku,
W oku, co łzą się nie zaprósza...
Po dziś dzień widać koło celi
Kamień na wylot przepalony,
Piorunem łzy tej wydrążony...
Łzy takiej ludzie nie przeleli!"
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Już myślałem, że nigdy się nie wychorujesz ;]
OdpowiedzUsuńMiło Ciebie znowu czytać ;DDD
Hadesie słodki, wychorowałam się już wcześniej, ale przez dwa tygodnie narobiło mi się tyle zaległości, że z trudem wciąż się z nich wygrzebuję ;)
UsuńMiło Ciebie tu gościć :)))))
nie zawsze zima taka zła, skoro budzi słowa do życia :)
OdpowiedzUsuńSophie, to prawda :) A w moim przypadku śnieg i mróz podziałały zbawiennie :)
Usuńno właśnie - czytanie nocami książek może się okazać bardzo niebezpieczne. Dlaczego? Już odpowiadam:
OdpowiedzUsuń1. czyta się pobierając prąd, a wiadomo prąd jest z opału, a na opał idą drzewa i skały węgla
a) pan w zakładzie energetycznym spać nie może - bo ciągle musi kręcić korbką by dać Ci prąd
b) wiewiórki nie mogą iść na sanki - bo muszą pilnować drzew
c) górnik nie może też spać - wiadomo - węgiel potrzebny
2. ostatnio dodają coś do farby drukarskiej - czytając nocą, skupiasz się (wciągasz zapach tej farby), ona reaguje z Twoimi myślami, tworzy wizje senne (wszelakie)
Zaś co do zimy hmmm - zima - tak, tak - zimą książki smakują najlepiej (tak jak wiosną rzodkiewka, latem truskawki, a jesienią owoce).
Mając jedno i drugie na uwadze: rozsmakuj się w owocach zimy - zaciągając się zapachem przekładanych stron książek wszelakich :))
Fajnie, że już jesteś! :))
Zachariuszu,
Usuńja ostatnio czytałam przy świeczkach ;) I niszczyłam sobie oczy, wracając do książek już przeczytanych ;)
Masz rację. Zimą uwielbiam książki, puddingi i otulanie się wełną, wiosną to sałatę, rzodkiewki i szczypiorek mogę pochłaniać na tony, latem truskawki, czereśnie, wiśnie... jesienią śliwki i dynie... ah :)
Fajnie, że tu zaglądasz :)
Zima w sumie nie taka zła, tylko te mrozy już nieco przeginają:)
OdpowiedzUsuńps. Bardzo ładna zimowa skórka:)
Wu, zgadzam się, że ciut przeginają, zwłaszcza wieczorem gdy wlec się trzeba pieszo, bo już nic nie jeździ ;)
Usuńps. Dziękuję :)
Witaj Czekoladko. Stęskniłam sie za Tobą. Coś Ci tam nawet "skrobnęłam" na ten temat na private ale może nie zaglądasz, albo zmieniłaś adres...
OdpowiedzUsuńMnie też tęsknota i smutek ściska, choć wiem, że nie powinien. Kochanie wyjechało na narty, należy mu się, jak psu micha, a ja sobie miejsca znaleźć nie mogę, choć wiem, że to nieracjonalne. Ale rozum sobie a serducho sobie.
Też wynajduję sobie książki, szukając w nich ukojenia, lecz działają na krótko.
Witaj Aniu :)
UsuńCzytała, oczywiście, że czytałam, ale zarzucona pocztą wszelaką mam wielkie zaległości w odpisywaniu... straszne... aż mi wstyd...
Często jest tak, że rozum sobie, serducho sobie, ale co tam ;) Ja ostatnio czytam sporo rzeczy, które są lekkie, łatwe, przyjemne :)
Pozdrawiam wszystkim ciepło i ściskam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń