24 września 2009

"Moi" mężczyźni.

Mężczyźni...
to może na początek kilka moich ulubionych cytatów:

"Mężczyźni zostali stworzeni dla kobiet." Joanna Chmielewska

"Wyrafinowane piękno płci męskiej istnieje tylko w tym celu, aby podniecać płeć żeńską." Karol Darwin

"Każdy mężczyzna ma jakieś zalety. Trzeba mu je tylko wskazać." Erich Maria Remarque

"Mężczyźni wolą kobiety ładne niż mądre, ponieważ łatwiej im przychodzi patrzenie niż myślenie." Stanisław Jerzy Lec

"Dżentelmen to mężczyzna, który potrafi opisać kobietę bez posługiwania się rękami." sir Alec Guiness

Aby się lepiej czytało, proponuję oprawę muzyczną...

kawałek 1

kawałek 2
kawałek 3

W moim życiu pojawiali się i pojawiają różni mężczyźni. I tak mogę wymienić partnerów, kochanków, przyjaciół, kumpli, kolegów, znajomych i mniej lub bardziej obcych. Przychodzą, ochodzą, zostają.

Jak wiecie, nie należę do osób, które szybko i chętnie się angażują. Stwarzam dystans. Ci, którym nie udało się do mnie zbliżyć w żaden sposób, zarzucali mi, że jestem jak góra lodowa - zimna i nie do zdobycia. Może to po prostu nie był ten czas, ten moment, ten człowiek. Nie było magii chwili.
Są takie trzy sytuacje, które zapadły we mnie głęboko, a przydarzyły mi się z właśnie z mężczyznami. A co ciekawsze żaden z nich nigdy nie był moim facetem.

Była zima. Ciemno i cicho wokół. Jak na tę porę roku było dość ciepło. Z nieba siąpiło coś jak deszcz, taka mżawka, która wsiąkała we włosy. Późne zimowe popołudnie, które bardziej przypominało wieczór. W światłach lamp tańczyły krople wody zmieszanej ze śniegiem. Do dziś nie mam pojęcia dlaczego spotkał się wtedy ze mną, że przyszedł, choć nie miał czasu, a jego plany były zupełnie inne. Poszliśmy na spacer obok cmentarza, kościoła i parku. Rozmawialiśmy.Może mu coś wyjaśniłam wtedy, może skomplikowałam. Nie wiem.
Na chwilę przed pożegnaniem zatrzymał się, pochylił głowę ku mojej twarzy i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie mogę sobie przypomnieć, co wtedy mówił, o czym rozmawialiśmy w tamtym momencie. Jakby czas stanął. Pamiętam tylko te jego oczy, ich wyraz. Zupełnie jakby mnie zahipnotyzował na kilka sekund i zajrzał mi w duszę? Ułamki sekund ledwie, a ja czułam się, jakbym stała tam przed nim zupełnie naga. Ani wcześniej ani później nikt w ten sposób nie patrzył mi w oczy, nie zajrzał we mnie. Wciąż pamiętam wyraz jego oczu. Kiedy sobie przypominam tę sytację, mam ciarki. Czułam się zupełnie naga, a byłam kompletnie ubrana. Miałam nawet szalik i rękawiczki.
Myślę, że gdyby jeszcze raz spojrzał mi w ten sposób w oczy, chyba bym się w nim zakochała.

Była noc. Impreza. Obcy dom, dzielnica, której nie znałam za dobrze. Może ze trzy razy tam byłam, kiedy wracałam z pracy z zastępstwa. Trochę ludzi. Wszyscy mniej lub więcej wypili, jak to w takiej sytuacji. Wolny weekend, czas na odstresowanie się od pracy. Noc dość ciepła, jak na pogodę panującą wtedy tam. Miałam luźną bluzkę wiązaną na szyi. Odsłaniała mi ramiona, więc włożyłam sweter, bo mimo że on stał za moimi plecami, było zbyt chłodno, abym miała odsłonięte ręce i plecy. W pewnej chwili sweter zsunął mi się z prawego ramienia. On podszedł bliżej, musnął ustami moje ramię i poprawił mi sweter. Zrobił to tak delikatnie, ledwo wyczuwalnie.
Kiedy dotykał moich pleców i ramion, gładził je, całował, był niezwykle delikatny, powiedziałabym nawet, że czuły. Jakby się bał, że mógłby mnie skrzywdzić? Ma duże silne dłonie, a dotyka tak miękko i delikatnie. Żaden mężczyzna nie dotykał mnie tak, jak on. Wystarczyło, że przesunął mi dłoń po plecach wzdłuż kręgosłupa...

Gwiazdy świeciły na niebie. Środek nocy. Na ulicy zupełnie pusto, jeśli nie liczyć mnie, moich znajomych i jego, idącego ulicą. Zagadnął mnie, mówiąc, że chłodno. Odpowiedziałam mu bardzo wesoło, że ciepło, że piękna noc i gwiazdy świecą. Chwilę się droczyliśmy słownie. Przeszedł na moją stronę ulicy, a ja podeszłam do niego. Rozmawialiśmy o pogodzie. Przerwaliśmy wpół słowa i pocałowaliśmy się. Spojrzeliśmy sobie w oczy na chwilę. Miał takie ładne, ciemne jak ta piękna noc, oczy. Całowaliśmy się... najpierw ledwie muskając wargi, a po chwili namiętnie, zmyssssłowo... Przerwało nam nerwowe popędzanie znajomych, że już wracamy i mam się pakować do auta.
Nie wiem, kim był. Nie znam nawet jego imienia. Wiem tylko, że był tamtejszym tubylcem, miał miękkie i delikatne usta, których smak wciąż pamiętam, i bardzo piękne oczy. Całowałam zupełnie obcego niezwykle przystojnego faceta. Nie zdążyłam się dowiedzieć kim był i do dziś pojęcia nie mam.

Trzej mężczyźni. Trzy sytuacje. Każda inna i każda magiczna.