21 czerwca 2010

24 godziny. (cz. 3)

Kichanie. Normalna rzecz u każdego człowieka. Ja kicham w dwóch sytuacjach.
1. Od alergii, ale to tylko przez krótki czas i dwa razy do roku.
2. Kiedy pomyślę o kimś i ta osoba w tym samym momencie myśli o mnie. (Dowód w postaci maila, dzwoniącego telefonu, sms-a itp.)

Różne kultury różnie się do kichania odnoszą. Oczywiście jest to całe medyczne wytłumaczenie, ale oprócz niego jest warstwa interpretacyjna trochę magiczna, a trochę nadprzyrodzona - pozbywanie się demonów, sprowadzanie dobra lub zła, wypowiadanie zaklęć magicznych po kichnięciu... itd.

Wklepałam sobie w przeglądarkę kilka ciągów słów, związanych z kichaniem, bo nie chciało mi się sięgać po jedną z moich mądrych książek, aby coś sprawdzić. Szczerze mówiąc, wyniki mnie trochę zdziwiły, bo co ma wspólnego kichanie z seksem? Przeglądarka znalazła kilka ciekawych artykułów o kulturze seksualnej, więc mogłam sobie poczytać o ars amandi, ale nie doczytałam niczego, czego bym nie wiedziała. W długiej liście różnych pierduł znalazły się jakieś fora, na których nastolatki udzielały sobie porad przed pierwszym razem i rozmawiały o problemie posiadania wąskiej pochwy. Jako jeden z pierwszych wyników wyskoczyła strona z pozycjami erotycznymi... czyżby przeglądarka stwierdziła, że jest mi to potrzebne?

I to wszystko podobno wiąże się z kichaniem. A może wcale się nie wiąże, tylko zarówno mój laptop, jak i przeglądarka wspólnie doszli do wniosku, że niedługo zarosnę pajęczyną między nogami albo zapomnę o tym, do czego może służyć mężczyzna, albo już sama nie wiem co. W końcu dzień w dzień laptop przeglądarką uczestniczą w moim życiu - w pracy, w komunikacji, wiedzą doskonale, czego szukam w necie, znają zawartość mojej skrzynki mailowej... Może to jakaś sugestia? Żebym ja jeszcze wiedziała, o co z tym chodzi, bo jak na razie wydaje mi się, że wszyscy wokół seks uprawiają, tylko ja zajmuję się takimi pierdołami jak kichanie albo czymś równie nudnym i nieciekawym dla większości.

A dla świętego spokoju, bo czasem chciałabym jednak znaleźć to czego szukam w necie, poniżej wrzucam część 3 opowiadania, żeby nie było, że jestem taka nudna, normalna i z problemami.




część 2 - link do wcześniejszej części


Oderwała się od jego ust i lekkim ruchem ciała skłoniła go, aby położył się na plecach. Wsunęła palce w jego ciemne włosy. Bawiła się nimi, ocierając twarzą o jego szorstkie policzki, pokryte dwudniowym zarostem, szukając nosem miejsc, w których mogłaby wwąchiwać się w zapach jego skóry. Pochwyciła dłońmi jego dłonie, splatając ich palce, przesuwała usta po jego twarzy aż do szyi, przy której na moment zatrzymała się, pozwalając odurzyć się zapachowi rozgrzanej skóry. Wiedział, że ta kobieta ma nad nim władzę. W tej chwili zrobiłby dla niej wszystko, powiedziałby jej wszystko. Pragnął właśnie jej, a im więcej do niej czuł, tym pragnął jej bardziej. Chciał, aby zapomniała się w jego ramionach, by krzyczała, jęczała, wznosząc się i opadając...

Westchnął cicho. Puściła jego dłonie i patrząc mu w oczy, kreśliła palcami na jego ciele niewidzialne linie, fale. Wilgotnymi wargami, gorącym oddechem wyznaczała ścieżkę w dół po szyi, mostku, brzuchu... Poniżej pępka zatrzymała się, spojrzała niżej w stronę jego męskości... Nie potrzebowała zadawać żadnych pytań, wystarczyły reakcje jego ciała. Poczuła się jak w ciepłym kokonie. Złapał szybko jej nadgarstki i pociągnął ją w górę. Wplótł dłoń w jej włosy, drugą położył na jej plecach. Przyciskając ją mocno do siebie, usiadł na łóżku po turecku, a ona opadła delikatnie na jego uda, oplatając go nogami. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, niecierpliwymi wargami badał jej szyję, płatki uszu, szepcząc wszelkie miłosne zaklęcia. Trzymając ją mocno, odchylił ją lekko. Wygięła plecy w łuk, pozwalając, aby pieścił zagłębienia przy szyi i obojczykach, by wytyczył oddechem drogę do jej piersi, aby móc lizać je i ssać, przygryzać wargami jej sutki. Raz po raz oblewały ją fale gorąca. Czuła, że jeśli zaraz w nią nie wejdzie, spali się na popiół, eksploduje.

Objął jej plecy i szyję, wchodząc w nią łagodnie. Powolne ruchy... unoszenie się i opadanie... Zarzuciła mu ręce na kark, aby móc poruszać się w tym samym, co on rytmie. Zaczęła szybciej oddychać, więc zbliżył usta do jej ust, uspokajając ją swoim oddechem, zwalniając, aby oboje mogli delektować się bliskością swoich ciał, jednością. Czuła się bezpieczna i szczęśliwa w jego ramionach. Spojrzała w jego oczy, które stały się ciemniejsze pod wpływem pożądania. Ułamki sekund utkały silniejszą nić pomiędzy nimi. Nigdy wcześniej nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie spoglądać tak głęboko i w takim momencie w swoje oczy. Była pewna, że zajrzał w jej wnętrze. Nie tylko oplatała go swoim nagim ciałem, miała także obnażoną duszę. Przeszły ją ciarki. Wiedziała, że już niczego nie zdoła przed nim ukryć.

Poruszała się delikatnie w górę i w dół na jego udach. Przez ich splecione ciała przepływała energia miłości, energia życia. Czuli własne ciepło, które pulsowało w nich, rozchodząc się we wszystkich kierunkach, jakby płynęło w ich żyłach. Przyspieszone spłycone oddechy... Przywarł ustami do jej ust. Wpił się w nie. Chwyciła go mocniej za szyję. Jęknęła cicho. Przycisnął ją silniej do siebie i przejął całkowitą kontrolę nad ich ruchami, nie przestając spijać słodyczy z jej ust. Westchnął, wtulając twarz w jej włosy. Jęknęła kolejny raz i kolejny, wyginając się w łuk, by po chwili przysunąć policzek do jego policzka, chowając się w jego ramionach.

Strużki potu spływały po ich rozgrzanych ciałach. Z trudem chwytali powietrze. Ogarnęła ich błogość spełnienia. Nie przestawał tulić jej mocno do siebie. Całował ją po powiekach, policzkach, ustach... Szczęśliwy. Szczęśliwy, że wreszcie miał ją przy sobie, że przestała być mgłą, która zasnuwała jego myśli i pamięć. Już nie była tylko marzeniem. Stała się realna i bliska bardziej niż mógłby się tego spodziewać. Poczuł wilgoć na swojej twarzy. Spod powiek wykradły się jej strużki łez. Tęskniła za nim, ale wciąż bała się do tego przyznać nawet w myślach przed samą sobą. Jakby ta tęsknota dawała mu nad nią władzę, jakby miała ją zniewolić, uzależnić. Bała się. Obawiała się tego, że przed nimi może nie być żadnej przyszłości. Podarowali sobie dzień i noc, dobę, dwadzieścia cztery godziny.

Oddechy stopniowo uspokajały się. Puściła jego szyję i opadła na łóżko. Ułożyła się na boku, zwijając w kłębek. Rozczuliła go. Pogładził ją po twarzy, kładąc się obok, twarzą zwrócony do niej. Otoczył ją ramieniem, przyciągając do siebie. Ukryła twarz w jego piersi, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca. Była pewna, że kocha tego mężczyznę. Jednak obawiała się głośno zapewnić go o swojej miłości. Deklaracja. Zobowiązanie.

Odnalazł jej twarz. Kantem dłoni wytarł strumyczki łez, płynące po policzkach. Pocałował jej czoło, muskając delikatnie ustami, jakby całował motyla. Nie mógłby skrzywdzić tej kobiety. Odgarnął jej włosy, które zdążyły już opaść na oczy. Zbliżył usta do jej ucha, mówiąc cicho: "Zostań ze mną. Na zawsze..."


KONIEC







Księżniczka i Mag - nad morzem (wariant 2).

wariant 2

Księżniczka szybko włożyła buty, wyjęła klucze z torebki i wyszła z domu, po drodze ściągając sweter z oparcia krzesła. Zbiegła po schodach i prawie biegiem dotarła do plaży. Musiała go koniecznie zobaczyć, już nie z okna, ale z bliska. Biegacz spacerował z kilkuletnim chłopcem. Chłopczyk szedł powoli, czasem nachylał się i podnosił jakiś kamyk, aby po chwili wrzucić go w morze. Księżniczka przeszła przez plażę i stanęła na brzegu, czekając aż mężczyzna i chłopiec podejdą bliżej.

Dzień dobry - powiedziała Księżniczka.

Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna.

Witaj - Księżniczka zwróciła się do chłopca i uśmiechnęła się do niego.

Chłopiec spojrzał na nią swoimi jasnymi oczami i powiedział grzecznie- dzień dobry pani.

Księżniczka: Widywałam pana codziennie biegającego, a później nagle pan zniknął. Myślałam, że coś się panu stało... wypadek...

Mężczyzna: Także widywałem panią każdego dnia. Widziałem, że stoi pani w oknie i trzyma kubek w rękach. Mi nic się nie stało... tylko...

Mężczyzna spojrzał na chłopca, który uklęknął na mokrym piasku nad brzegiem morza i zaczął ryć w nim patyczkiem.

Księżniczka: Tylko...?

Mężczyzna: Tylko życie mi się skomplikowało.

Księżniczka: To pana syn?

Mężczyzna: Nie, bratanek. Brat i bratowa zginęli w wypadku, kiedy jechali odebrać małego z przedszkola. Żal mi chłopca. Rozumie pani, że w takiej sytuacji... nie mógłbym pozwolić, aby wychowywał się w domu dziecka, aby był sam... Kocham go bardzo.

Księżniczka: Rozumiem. Przykro mi z powodu brata i bratowej. Małym musiało to wstrząsnąć.

Mężczyzna: To prawda. Ja... nie wiem... chciałbym... czy może... w obecnej sytuacji... ach...

Księżniczka: Tak? Spokojnie, ja... rozumiem. Wie pan, ja też. Chciałabym...

Mężczyzna: Taaak? Pójdziemy razem na spacer?

Księżniczka: Z wielką chęcią.

To był pierwszy z wielu spacerów, na jakie chodzili Księżniczka i Mężczyzna. Starali się dać chłopcu wiele miłości i ciepła. Oboje wiedzieli, że nie zastąpią mu rodziców i wcale nie próbowali, a chłopiec chował się dobrze wraz ze swoimi kuzynkami i kuzynami, i wyrósł na dobrego człowieka.

Księżniczka nie spotkała już Maga, ale znalazła miłość i dostrzegła swoje szczęście. A Mag? Mag także znalazł to wszystko, czego szukał i był szczęśliwy.




KONIEC