13 stycznia 2011

To skomplikowane. (cz. 12.)

Ta cała sprawa to nie na moje nerwy - pomyślałam. I nadal nie rozumiem jednego, dlaczego Wiesiek wymyślił sobie napisanie listu do mnie, a nie do tej, jak jej tam było, a właśnie... Angeli... Może należałoby ją odnaleźć? Zaraz zaraz, skąd te listy od niej przychodziły? Gdzie ja upchnęłam te koperty? Chyba są w mojej torebce... Rzuciłam się wyciągać wszystkie szpargały, ale nie mogłam wymacać żadnej z kopert. Odwróciłam torebkę do góry nogami i wysypałam z niej wszystko na kanapę. 
 
Jest! - wykrzyczałam. Spojrzałam na pocztową pieczątkę, bo na odwrocie nie było adresu nadawcy i zamurowało mnie. Latisana! Przecież stamtąd pochodziły te opakowania, które znaleźliśmy z Tomaszem w moim schowku w Poznaniu. Gdzie mój telefon? Muszę natychmiast zadzwonić do Michała. Ja muszę tam jechać! Trzeba znaleźć tę Angelę!
 
- Michał? Cześć. Muszę ci coś pokazać. Przyjdę pojutrze do ciebie.
- Cześć Lena. Miło cię słyszeć. Masz na myśli listy? - z nadzieją w głosie spytał Michał.

- Tak. Tomasz dał ci te spleśniałe owoce, opakowania i ten cały wór kluczy?

- Przed chwilą przyjechał. Naprawdę nie wiedziałaś, że Wiesiek coś takiego u ciebie trzymał?

- Ja? A skąd! Przecież mnie znasz. Moje roztrzepanie... Sam wiesz. On tam kiedyś trzymał meble, ubrania, jak się przeprowadzał. Nie miałam pojęcia, że schował tam coś takiego. Jak widać było to bezpieczne miejsce przez pewien czas, bo dopiero jak go zabili zaczęli tam szukać. Wiesz, że on miał romans?

- Wiesiek? - Michał zdziwił się nie mniej niż ja.

- Z jakąś Angelą. To Włoszka chyba. Pisała do niego po angielsku. Zresztą to jedyny język, opórcz polskiego rzecz jasna, który Wiesiek trochę rozumiał. 

- Włoszka mówisz?

- Zastanawiające prawda? 

- Ahaa. Był adres na kopercie? Bo chyba kopertę sobie obejrzałaś dokładnie, na ile cię znam.

- Adresu żadnego. W kopercie też nic. Zwyczajne listy miłosne, aczkolwiek z jakimiś informacjami. Za to pieczątka pocztowa zupełnie czytelna. Zgadnij skąd.

- Skoro Włoszka, to pewnie Włochy. Latisana.

- Właśnie. Słuchaj, tę Angelę trzeba przecież znaleźć. Może ona ma coś wspólnego z tym zamordowaniem Wieśka, choć ja osobiście wątpię, aby to ona zrobiła. Włoszki mają temperament, ale ta go chyba naprawdę kochała...

- Tylko niech ci nie przyjdzie jechać do Włoch - przerwał mi Michał. - To nie jest bezpieczne. Za dużo wiesz.

- Nie strasz mnie. Sama dobrze wiem, że za dużo wiem. A w ogóle to był tu dziś Igor. On ma chyba coś z tym wszystkim wspólnego. Chciał na siłę wejść do mojego domu, tłumacząc, że niby po jakieś rzeczy. Powiedziałam mu, żeby się wypchał i wyrzuciłam mu graty przez balkon, więc gdyby ktoś zgłaszał jakiś incydent z wyrzucaniem rzeczy za okna tu w mojej okolicy, to pewnie mnie będzie mieć na myśli, więc gdyby.....

- Słowotok nerwowy - stwierdził, przerywając mi i śmiejąc się, Michał. - Spokojnie. Nie musisz się obawiać, że ktoś cię zamknie. W razie czego biorę to na siebie. Masz już dość problemów. Czego Igor chciał? - zapytał zaniepokojony Michał.

- Chciał szukać w mieszkaniu swoich rzeczy. Wiesz, pewnie nie tylko ten jeden list tu jest. 

- Bardzo możliwe. Te listy miłosne do Wieśka będę musiał ci zabrać.

- Wiem. Przyniosę ci je pojutrze. Odezwę się jutro. 

- Trzymaj się się i uważaj na siebie.

- Jasne - powiedziałam i rozłączyłam się.

Wiedziałam, że będę musiała dać te listy policji. Pojadę jutro do biura, zrobię sobie ksero, a przy okazji posprawdzam te wszystkie miejsca. Trzeba dotrzeć jakoś do tej Angeli, nawiązać z nią kontakt i chyba należałoby zrobić rundkę po cmentarzu...


c.d.n.