7 maja 2011

Czy ja coś wydzielam ;)?

Zjeżdżałam sobie rano windą, aby udać się po zakupy (w weekendy schody omija, bo to co można na nich czasem znaleźć... zwłaszcza w tak dużym bloku jak mój...). Wsiadł sąsiad z bardzo ładnym dużym brązowym psem. Winda jak zwykle się wlecze tak jakby chciała, a nie mogła, a sąsiad się przysuwa do mnie i wpatruje się we mnie, jak sroka w gnat. W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że może ja jakoś dziwnie wyglądam, nie tak się ubrałam czy coś. Spojrzałam w duże lustro, które jest w windzie, z ulgą stwierdziłam, że jednak wszystko w porządku, odetchnęłam głęboko i już był parter.

Piekarnia
Stoję sobie w kolejce, przyglądam się chlebom, myślę, co mam kupić. Wchodzi facet, patrzy się na mnie tym samym spojrzeniem, co ten w windzie i staje za mną. Mam wrażenie, że gdyby mógł, to by mi na plecy wlazł. Pani przede mną ucina sobie pogawędkę ze sprzedawczynią na temat długich godzin pracy i korków, ja czuję oddech faceta na swoich włosach... Aby skrócić czekanie, usiłuję dyskretnie jakoś obejrzeć własną garderobę, przyglądam się trampkom... wszystko w normie.

Targowisko
Stoję w jednej kolejce, potem w kolejnej, w jeszcze jednej i mam jakieś dziwne wrażenie jakby mi mrówki po plecach chodziły. Kolejny facet... Do mięsnego też za mną poszedł, do kiosku, po sałatę, po mleko, nawet do sklepu z rajstopami! Do domu wróciłam prawie biegiem, nie zważając na ciężar zakupów.

Winda po raz 2 (znowu w dół)
Wsiadłam. W windzie taki młodzian z 1 piętra, gdzieś w wieku mojego najstarszego siostrzeńca mniej więcej. Jedynak. Czasem pod blokiem konferuje z kolegami przy piwku albo przy samochodach. W jednej ręce miał rękawice bokserskie, w drugiej torbę i inne akcesoria do ćwiczenia uderzeń, kopnięć. Pewnie sobie w suszarniach salę treningową zrobili z tym gościem z 10 piętra, którego czasem na balkonie widzę.
Młodzian, który do tej pory nigdy się do mnie nie odezwał, nie dość, że się przywitał, to jeszcze zagadywać zaczął, przebąkiwać coś o jakichś kawkach, czymś... Pomyślałam tylko: ratunku!

Sklep
Powędrowałam do sklepu naprzeciwko szpitala, bo w żadnym bliżej coś nie było wody mineralnej, o którą ojciec poprosił, a zapas domowy na wykończeniu. Pomijając fakt, że nie bardzo powinnam dźwigać, zwłaszcza po tych gnieźnieńskich ekscesach, to dwie zgrzewki przyniosę, w ostateczności jakieś 1,5 ;)
Zakupy zrobiłam w towarzystwie trajkoczącego mi nad uchem pana ochroniarza, który zamiast stać i pilnować, zamienił się z kolegą i chodził ze mną po sklepie. Uwolniłam się od niego tylko dlatego że spotkałam przyjaciółkę. Pokonferowałyśmy dłuższą chwilę przed tym sklepem (pan ochroniarz też się wietrzył...), minęło nas dwóch facetów z dziewczyną, a moja przyjacióka stwierdziła, że jeden z nich do mnie się tak szeroko uśmiechał.

Powiedziałam jej, że chyba jej odbiło... się w okularach ;) i spytałam, czy ja czegoś czasem nie wydzielam, bo takie jakieś zachowania obserwuję już drugi tydzień... Tylko że ja wcale najpiękniej nie wyglądam ostatnio - przeziębiona, katar paskudny, obłęd w oczach, trochę bardziej rozczochrana jestem niż zwykle, wdziewam tylko to, co wygodne, a niekoniecznie wzrok przykuwające, a już na pewno nie odsłaniające, więc o co chodzi? Już nawet ojca pytałam, czy aby wszystko ze mną w porządku ;)

Muszę ja normalnie coś wydzielać chyba, jakieś hormony, feromony czy cholera wie co ;) Myślałam, że może to wina używanych kosmetyków i innych takich, ale to zupełnie nie wpływa. Może to jednak ów obłęd w oczach jest odpowiedzialny... albo wiosna mi uszami paruje... ;)


Życzę wszystkim przyjemnego popołudnia :)