23 czerwca 2010

Księżniczka i Mag - biegacz i morze.

Księżniczka nie wiedziała, ile dni wędrowała. Mijała wsie, miasta, poznawała nowych ludzi. Jedni byli uprzejmi, chętnie wskazywali drogę, miło się z nimi rozmawiało, a inni nie przepadali za obcymi, nie odpowiadali na pozdrowienia, a niektórzy byli wręcz wrogo nastawieni. Księżniczka wędrowała, zanurzona w teraźniejszości, nie wiedząc, co ją czeka, co ją spotka.

Pewnego dnia Księżniczka trafiła do nadmorskiego miasta, w którym bardzo się jej spodobało, więc postanowiła tam zamieszkać. Szybko przystosowała się do nowego miejsca, pracowała, jadła, spotykała się z przyjaciółmi. Poznawała także różnych mężczyzn, ale z żadnym z nich być nie chciała. Nie chciała być czyjaś. Miała dość bycia czyjąś dziewczyną, kochanką, narzeczoną. Chciała być z kimś, a nie być czyjąś.

Księżniczka myślała czasem o Magu. Nie wiedziała, którą drogą poszedł, gdzie jest, co robi, co się z nim stało. Chciałaby jeszcze z nim kiedyś porozmawiać. Żałowała, że wtedy go zostawiła, ale nie mogła inaczej postąpić. Życie i obowiązki nie chciały poczekać. Mag miał swoje życie, swoją drogę, którą podążał.

Nawet jeśli dwoje ludzi się spotka, nawet jeśli będą skłonni zmienić swoje życie, porzucić to, co znają, to żaden normalny człowiek nie zrezygnuje w całości z siebie, ze swoich upodobań, nie wyrzeknie się rodziny i przyjaciół. Nikt z nas nie ma możliwości powiedzenia życiu - poczekaj, bo ja teraz nie mogę, wrócę i później to załatwię. Księżniczka także nie mogła, ale mogła powiedzieć Magowi, o co chodzi, że ma pewne zobowiązania, pilne sprawy. Jednak Księżniczka bardzo polubiła Maga, zainteresował ją, chciała go lepiej poznać, więcej z nim rozmawiać, a jednak zupełnie niewytłumaczalnie opanował ją lęk. Odeszła bez słowa. Żałowała nie tego, co zrobiła, ale tego, czego nie zrobiła.

Księżniczka każdego poranka wcześnie wstawała, parzyła sobie ulubioną herbatę i stawała przy otwartym oknie, piła ciepły napój, wpatrując się w morze. Codziennie rano po plaży biegał mężczyzna, zawsze sam i codziennie przystawał na chwilę w tym samym miejscu, najpierw spoglądał w morze, a po chwili odwracał się i patrzył w kierunku jej okien. Księżniczka widywała go codziennie przez wiele tygodni, miesięcy.

Pewnego dnia wstała jak zwykle, zaparzyła herbatę, stanęła w oknie i czekała na biegającego mężczyznę, jednak się nie doczekała. Ubrała się i poszła na plażę, jakby musiała sprawdzić, czy jego tam gdzieś nie ma, ale nigdzie go nie widziała, a na piasku były tylko ślady jej stóp. Następnego dnia również nie pojawił się na plaży, przez kilka następnych dni także. Księżniczka jednak każdego dnia stawała w oknie mając nadzieję, że zobaczy biegacza. Po paru dniach wreszcie się doczekała, zobaczyła go. Jednakże tym razem mężczyzna nie biegł, lecz spacerował i nie był sam.