19 września 2009

Akcent zamiast hałasu.

Estetyka, piękno. Lubię to, co potrafi mnie zachwycić, choć dla innych może być nawet paskudne. Mam specyficzny gust w dobieraniu sobie znajomych i przyjaciół, w spędzaniu czasu wolnego, a nawet i w garderobie się to pojawia. Z jednej strony bliski jest mi minimalizm, proste formy, a z drugiej lubię sobie podrasować je jakimś "drobnym" (czyt.rzucającym się w oczy) akcentem.

Mam wśród swoich butów kilka ciekawych par, ale największe zainteresowanie budzą wszędzie moje żółte martensy. Najlepsze i nawygodniejsze buty na jesień, zimę i wczesną wiosnę, a kolor? Uważam, że jest fantastyczny. Najbardziej rzuca się w oczy, kiedy mam na sobie ciemne ubrania. Był taki okres, że wciąż mnie pytano, dlaczego mam żółte buty. A czy musi być jakiś konkretny powód, aby nosić obuwie takowego koloru? To w końcu ja w nich chodzę, więc... Przecież do wieczorowej sukienki czy do spódnicy i żakietu nie włożyłabym martensów, żadnych. Fashion victim (ofiara mody;) raczej nie przypominam, więc nie wiem, skąd takie reakcje na żółty kolor martensów. Jestem pewna, że gdyby były czarne, nikt nie zwróciłby uwagi na to, co ja mam na nogach. Być może sceptycyzm z jakim pytano mnie o te buty, wynika z tego, że jesteśmy nudnym, mało spontanicznym narodem?

Kiedy mieszkałam na Zielonej Wyspie, raczej rzadko zdarzały się ciepłe bezdeszczowe dni, więc oczywiście śmigałam przez kałuże w słonecznym kolorze na nogach, a tam... ze strony tubylców rdzennych, nie napływowych (bo np. napływowe Polaczki, jak mówię urągliwie o robiących nam wstyd współobywatelach, takżz się dziwili co też ja włożyłam;), spotykały mnie zupełnie inne reakcje. Było to całkiem przyjemne i zupełnie inne od tego, do czego przywykłam.

Skłonność do przesady, którą odziedziczyłam w genach, jak cała moja rodzina, jest przeze mnie poskramiana i potrafię nad nią zapanować. Jak dla mnie, jeden mocny akcent wystarczy, kakofonię można sobie darować.