7 czerwca 2010

24 godziny. (cz. 2)

Wzruszyłam się dzisiaj, kiedy trzymałam małego Adasia na rękach. I nawet przestał płakać, kiedy go kołysałam. Może polubi swoją ciotkę - zgryzotkę, ciotkę - despotkę ;) Mogłabym mieć dzieci, choć nie mam pojęcia jaką byłabym dla nich matką.

Myślę sobie, że w każdym szpitalu kobiety powinny rodzić po ludzku i być traktowane po ludzku. Co z tego, że ciąża to nie choroba, a kobiety rodzą dzieci od tysięcy lat, ale przecież to dla kobiet wielki wysiłek.

Fajnie ten oddział położniczy wyremontowali. I mają świetny sprzęt. Mam nadzieję, że wszystkie kobiety i dzieci czują się tam bezpiecznie. W każdym szpitalu można by skorzystać z pieniędzy unijnych i odremontować oddziały, kupić nowoczesny sprzęt. Każda kobieta powinna mieć prawo rodzić po ludzku ZA DARMO.



A poniżej notka... czyli jak powołać dziecko do życia ;)




Notka przeznaczona dla dorosłych czytelników.
Jeśli masz mniej niż 18 lat nie powinieneś czytać dalej.

Na początek przypomnienie pierwszej części w postaci linku - 24 godziny (cz. 1.)

Nie mógł oderwać od niej oczu. Podobała mu się taka bez tych wszystkich upiększaczy, makijaży, ubrań, za którymi mogła się schować. Była taka bezbronna. Sam nie wiedział, dlaczego jej widok tak go rozczulił. Wyciągnął dłoń po książkę, którą mu podała. Odłożył ją na blat biurka i wstając z krzesła, chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. Przywarła mocno do jego ciała, kuląc się, drżąc. Jej gładka skóra zdążyła się już wychłodzić. Objął ją mocno ramieniem, a dłonią odgarnął jej z twarzy ciemne krótkie falujące włosy. Zamknęła oczy i jeszcze mocniej przycisnęła się do niego. Czuła jego zapach, który sprawiał, że miękły jej kolana. Wtulił twarz w jej włosy, a przez głowę przebiegła mu myśl o pracy, której nie zdążył skończyć. Poczuł jak dreszcz wstrząsnął jej ciałem i myśli o pracy odpłynęły daleko. Czuł tylko narastające pożądanie, którego już nie potrafił ukryć i dziwną tkliwość. Pragnął jej z każdą chwilą. Nie mógł pozwolić, aby marzła, stojąc naga, bosa, choć otulona jego ramionami. Kiedy jego ręce zaczęły błądzić po jej ciele, westchnęła, tłumiąc cichy jęk... Już wiedział, że pragnie go tak samo mocno, jak on jej. Spojrzała mu w oczy i wyszeptała: "Jestem tylko twoja. Pragnę cię."

Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, ułożył delikatnie na łóżku. Siadając obok, musnął jej ramię. Była taka piękna. Tylko jego. Lubił napawać się widokiem jej nagiego ciała, kiedy leżała tak z przymkniętymi powiekami. Wiedziała, że zachłannie się w nią wpatruje, z każdą chwilą stając się bardziej jej spragniony, wygłodniały bliskości jej skóry. Uśmiechnęła się, przygryzła lekko dolną wargę. Czekała...

Chciał jak najszybciej ściągnąć z siebie ubranie, ale oporne guziki od koszuli wciąż dzieliły ją od niego. Czuł, że musi pozbyć się tkanin, które go krępowały, chciał być blisko niej, zatopić dłonie w jej włosach, całować... Zrzucił wreszcie koszulę i pozostałe części garderoby. Z trudem powstrzymywał się, aby nie rzucić się na nią, jak głodne zwierzę. Ułożył się przy niej i wpatrując się w jej piersi, falujące przy każdym oddechu, opuszkami palców wodził po jej twarzy... po skroniach, powiekach, policzkach, miękkich czerwonych wargach... Otworzyła oczy i pociągnęła go ku sobie. Nakrył ją swoim ciałem, całując jej usta. Oddawała mu pocałunki delikatnie, jakby nieśmiało, ale jej dłonie przeczyły temu onieśmieleniu. Coraz odważniej przesuwały się po jego ciele, oddech się przyspieszył. Pozwoliła, aby jego niecierpliwy język wdarł się w jej usta, spotkał z jej językiem, aby rozpoczęły swój zmysłowy taniec... przyciąganie, odpychanie, wicie się... Ustami pochwyciła jego język... zaczęła go ssać, by po chwili skupić się na jego dolnej wardze, łagodnie ją podgryzając. Jego ręce badały każdy skrawek jej ciała, odnajdywały łuki, zaokrąglenia, sunęły śmiało gładką drogą jej jasnej skóry, po szyi aż do miękkich piersi i w dół, ścieżką po brzuchu coraz niżej i niżej...