22 lutego 2011

Strażniku snów...

Gdzie jesteś tej nocy?
Czy będziesz strzec snu mojego, bym bać się przestała, zwinęła się w kłębek uśpiona?
W moim śnie o tobie czekam na ciebie. Zasypiam w twoim łóżku i budzę sie w nim w twój zapach tylko ubrana.

Gdzie jesteś tej nocy?
Dotykam dłonią zaścielonego łóżka, zimnej pościeli...
Zima zmroziła świat swoim oddechem, przytula się do szyb moich okien.
Gdzie będziesz o świcie?
Czy znajdziesz chwilę, by stanąć przy oknie, poszukać myślą...

Otulam się kocem, grzejąc dłonie kubkiem z gorącą herbatą...
Mam zimne dłonie, palce jak sople lodu...
Skóra chłodna, jak biały puch za oknem...
Drżące ciało.

Strzeż moich snów strażniku mój miły.
Strzeż ich, pilnuj, gdy przesuwać się będą po ścianach.
Przyjdą wtulić się w moje myśli.
Zagłębią się w pragnienia o tobie.

Gdzie jesteś nocą?
Gdzie będziesz o świcie?

Daj się zaskoczyć, wpływającemu do portu twych snów, okrętowi z banderą Uśpionej, budzącej się o bladym świcie.

Czekoladowo...

Poznań. Uwielbiam to miasto. Kocham je. Wychodziłam tam sobie swoje własne ścieżki, wciąż się gubiąc, jeżdżąc w przeciwnych kierunkach. Nigdy nie mogłam się nauczyć nazw ulic wokół Rynku, choć znam ich wszystkie zakamarki, do dziś z nazwy zapamiętałam zaledwie kilka. 


Siedziałam wczoraj z przyjaciółką w mojej ulubionej poznańskiej kawiarni. Obie miałyśmy ochotę na to, co tak bardzo lubią dziewczyny... czyli na czekoladę. Ciepła, gęsta, słodka... ja wybrałam tę z dodatkiem konfitury różanej... Przyjemne, klimatyczne miejsce i najlepsza czekolada w całym Poznaniu. Wiele godzin przegadałam w tym przytulnym lokaliku, wypiłam tam całe morze kawy, herbaty, pochłonęłam mnóstwo filiżanek ciepłej czekolady... Tam właśnie zabrałabym ukochaną osobę. Tam moglibyśmy poczuć się swobodnie, spokojnie porozmawiać, nasycić dusze i brzuszki czekoladą, zrelaksować się, rozmarzyć... w samym środku miasta...


Poprzednim razem siedziałam sobie u góry, koło okna i spoglądałam na krople spływające po szybach. Padało, było szaro, zimno, a w środku panowała zupełnie inna atmosfera i człowiek zapominał całkowicie o pogodzie za oknem. Pomyślałam wówczas, że do szczęścia wiele nie trzeba... filiżanka pysznej czekolady, odpowiednie towarzystwo i rozmowy... 


Nie, nie mogłabym tam siedzieć z kimś, kto nie jest dla mnie naprawdę ważny, nie jest mi bliski... Przyjaciele... i... Po prostu nie chciałabym, aby jedno z moich najbardziej lubianych miejsc miało skazę... skazę zafundowaną samej sobie przez siebie... nie chciałabym zatruć sobie tej cudownie swobodnej, relaksującej atmosfery osobą niepożądaną... Muszę kogoś wyjątkowo lubić, aby zabrać kogoś w swój świat, w miejsca, w których jestem radosna i... po prostu szczęśliwa.


ps. Kto wie, którą kawiarnię mam na myśli ;)?