8 marca 2011

Normalność.

Czym jest normalność? Czy istnieje granica normalności? Według sjp (słownik języka polskiego) normalność oznacza: bycie normalnym, zgodnym z normą; zdrowie psychiczne i fizyczne; życie toczące się według ustalonych, znanych praw i zwyczajów. Dla mnie słowo "normalność" jest neutralne, ale znam też kilka osób, dla których ma ono zabarwienie ujemne. Jeśli by pójść tym tokiem myślenia, że normalność nie oznacza czegoś pozytywnego, to co w takim razie np. z przymiotnikiem "nienormalny"?

"Czy ty zawsze musisz być inna?"
"Czy ty nie możesz być normalna?"
"Znajdź sobie normalną pracę."
"Zawsze byłaś nienormalna."
"Dobrze, że nie jesteś normalna."
Usłyszałam ostatnio...
To lepiej jest być normalnym czy raczej nie? Do tej pory tkwiłam w przekonaniu, że należy być sobą bez względu na tzw. normalność.

Wracając jednak do normalności... Moje życie normalne nie jest. Nic w nim nie jest normalne. To nie jest normalne życie osoby w moim wieku. Większość rzeczy, która się dzieje, na normalność nie wskazuje. Normalną, zwykłą drogą też nie mogę osiągać celów... bo byłoby... jak? No właśnie, jak? 

Wiem, że każdy z nas jest jedyny, niepowtarzalny, ale przecież w jakimś stopniu jesteśmy do siebie podobni, nasze życie także (np. w tym, że jako dzieci uczymy się chodzić, mówić, czytać, pisać, itp.). Coraz częściej mi się wydaje, że normalność to jakiś mit, słowo w słowniku. Przecież jest tyle spraw, na które nie mamy wpływu, spotykają nas rzeczy od nas niezależne, a dostosować się jakoś musimy, jakoś musimy sobie z nimi poradzić i nie ma na to wszystko jednej metody. 

Tylko dlaczego odsuwa się ludzi, którzy nie przystają do jakiejś normy, wytworzonej przez daną grupę? Prosty przykład. Alkohol. Czy to takie dziwne,  że nie będąc w ciąży, nie piję? Bez dorabiania ideologii. Nie piję, bo nie chcę, bo nie mam ochoty, bo nie lubię alkoholu. Wesele. Czy idąc na wesele, trzeba iść z partnerem? Dwa przypadki, które nie są znowu takie rzadkie, a zdarza się i wcale nie tak sporadycznie, że inni ludzie się dziwią, że kogoś takiego odsuwają na bok. 

Na szczęście nie wszędzie i nie zawsze trzeba się dostosować.  Szczerze mówiąc, jeśli miałabym wybierać, to wolę już wypić to jedno piwo czy zmusić się do pójścia z kimś na wesele niż dostosować się do życia w kulturze, która poniżałaby mnie jako kobietę, tłumacząc to poniżanie szacunkiem do kobiet. Ale o tym może innym razem.


Dziewczyny! Życzę Wam wszystkiego najpiękniejszego
z okazji naszego święta :)