8 kwietnia 2013

Gdzie jest 4-ka?

Gdzie jest moja czwórka? No gdzie? Nie sądzę, aby wybrała się na spacer. Raczej ktoś mi ją zarąbał. Tylko po co? Po co ja się pytam? Nnnnoooo?!!!

Na moich drzwiach wisiała sobie wraz z dwoma innymi cyframi czwórka. Wisiała sobie lat sporo. Może nie tyle wisiała, co była wbita w drzwi. Ojciec wbijał, więc wbita była porządnie. Do dzisiaj. Zniknęła. O czym poinformował mnie J., który wpadł wieczorem na herbatę. 

Oglądałam drzwi na wszystkie strony, macałam miejsce po czwórce, dziurki też obejrzałam, a cyferki ani śladu. Na co komu była moja czwórka? 

Żeby ją zabrać, trzeba się było postarać, bo trzymała się mocno. Trzeba ją było wyrwać. Sama się dziwię, że tego nie słyszałam. Cały dzień byłam w domu i tyłka z niego nie ruszałam. Za to do mnie ludzie przychodzili. Wczesnym popołudniem jeszcze była, o ile dobrze pamiętam, a już na pewno była zeszłego wieczoru.

Po co komuś była potrzebna moja czwórka? Zrozumiałabym gdyby była zrobiona z jakiegoś cennego materiału, ale nie była. Czemu ktoś zadał sobie tyle trudu? Czy może ów ktoś ma na celu doprowadzenie mnie do obłędu? Wzbudzenie lęku? Czemu akurat moja 4-ka? Jakby na piętrze było mało czwórek? Jakaś cholera może zrobiła to specjalnie, aby naznaczyć moje drzwi czy co? Teraz będę się bać, a może będę się śmiać...

W każdym razie zdziwiona jestem i z lekka zszokowana. Rozumiem wiele, ale akurat nie to. Co to miało być? Kaprys? Nie było mnie w domu jakieś 9 dni i wszystko było ok. Ledwo wróciłam - bum! Czwórkę szlag trafił. Tylko czemu moją, hmmm? Naprawdę nie pojmuję, dlaczego zniknęła moja czwórka. Obcy? Znajomy? 

Czwórko wróć! Buuuuu!!! ;)

Rozumiem, że wciąż mi się przydarza coś, co się normalnie ludziom nie zdarza na co dzień, ale to już chyba przesada. Chce mi się śmiać. Przecież nie mogę się zwyczajnie ponudzić.