17 marca 2014

Życie w walizkach.

stan bloga: agonalny

stan blogowiczki czy względnie blogerki: w trakcie reanimacji

stan uczuć: jakby na plus

stan umysłu: stres alarm

stan ducha: być jak stojąca woda - przynajmniej w teorii

Okrutnie zaniedbałam bardzo wiele mimo jeszcze większej ilości obietnic. Nie chciało mi się. W dodatku trzy przeprowadzki wyprowadziły mnie z równowagi i dały mi się w kość. Dobrze, że nie byłam z tym osamotniona, bo chyba zwariowałabym do reszty, choć nie jestem pewna, czy to mi jeszcze grozi. Być może mój stopień zaawansowania w szaleństwie posunął się już tak daleko, że dalej nie może. W każdym razie przeprowadzki wybiły mnie z rytmu i wykończyły.
Najpierw jedna tylko na tydzień. Później kolejna na jakiś miesiąc. I teraz znów nowe miejsce. Na jak długo? Nie wiem.
Przeraziła mnie ilość rzeczy, która nagromadziła mi się przez te prawie dwanaście miesięcy. Kiedy tu przyjechałam, miałam ze sobą jedynie duży plecak i dwie dość małe torby. A teraz rozrosło się to okrutnie. Jakby się rozmnażało przez pączkowanie. Dwie wielkie walizki, wspomniany plecak, torba, mała walizka, rower i milion innych pierduł, które nie wiem, jak znalazły się w moim posiadaniu. 

decyzja: podjęta

wynik: zostaję

stan wewnętrzny: przerażenie

Decyzja narodziła się w bólach i po wielkiej walce z samą sobą. Bardzo trudna decyzja o pozostaniu w obcym kraju i życiu tutaj. Kraj tolerancji, w którym o tolerancję i życzliwość czasem jest bardzo ciężko. Kraj, w którym lekarze na wszystko dawaliby paracetamol, a gdyby mogli to stosowaliby wyłącznie leczenie z zamierzchłych czasów z etapu jaskini czy szałasu. Kraj, w którym większość ludzi, jak raz się nauczy czegoś to wykonuję tę pracę przez resztę życia. Kraj ludzi oszczędnych do przesady, ludzi zdystansowanych, zamkniętych, choć na pierwszy rzut oka życzliwych. Kraj ludzi, którzy mają czasem dziwaczne sposoby na to, aby sprawdzić jakim jesteś człowiekiem. Kraj ludzi, którzy nawet nie tyle, co zapominają, a często nie wiedzą, czym są prawdziwe więzi rodzinne. Kraj wiatraków, tulipanów, kanałów i wilgoci. Zimny, mokry, żabi kraj, lecz zielony kraj. Kraj pełen małych domków dla bardzo wysokich ludzi. 

Przeszkody i wyzwania, które są przede mną, nie napawają mnie radością. Przeraża mnie to, ile będę musiała zrobić, aby tu normalnie żyć. Staram się z całych sił.

Postawiłam przed sobą odważne cele. Droga do nich jest długa, trudna, wręcz wyboista i jeszcze nie raz będę leczyć pozdzierane łokcie oraz kolana albo płakać w poduszkę. 

Życie w walizkach i kartonach. Moje życie. Zamknięte w kilku pudłach, które noszę ze sobą z miejsca na miejsce. Ryzyko. Stawiam wszystko na jedną kartę, nie mając asa w rękawie. Czas najwyższy przestać się bać i dążyć śmiało do celu.