27 marca 2011

Czy kiedyś...?

Mój blog wariuje. Po różnych dziwnych zmianach, instalacjach, grzebaniu w lapku udało się coś osiągnąć, ale i tak się robi jakaś masakra. Mam jednak nadzieję, że znalazłam sposób na wrzucanie nowych notek, dopóki wszystko nie wróci do normy. Po przekopaniu sieci wiem tylko tyle, że nie ja jedna mam ten problem z blogiem i że trzeba przeczekać albo zacząć się modlić, albo odprawić jakieś czary, albo... No właśnie... same absurdalne propozycje i żadnych konkretów. Przypomniałam sobie, że już kiedyś też mi tak ześwirowały Wierzbowe Gruszki moje i po jakimś czasie wróciło wszystko do normy... Mam nadzieję, że tym razem tak samo będzie i że doczekam się tego szybciej niż później.

Wciąż boli mnie lewy bark i lewy łokieć. Nie mam siły utrzymać kubka z herbatą w lewej dłoni, ale przynajmniej zawroty głowy mi tak nie dokuczają i nie muszę wciąż leżeć. Zresztą co to za leżenie samej w łóżku ;)?

Szłam ostatnio koło mojego bloku bardzo zamyślona... Niewiele zabrakło, aby tuż koło mojej klatki uderzył we mnie samochód. Jakaś kretynka wyjeżdżając z parkingu, wjechała na chodnik. Rozmawiała przez komórkę i w ogóle nie patrzyła przed siebie. Poczułam się tak, jakby mnie ktoś za szmaty szarpnął, zrobiłam pół kroku w bok, potknęłam się i przewróciłam. W sumie nic się nie stało. Jestem tylko trochę poobijana, a moja lewa strona boląca...

Myślę, że moje ciało przypomniało sobie pewne zdarzenie sprzed kilku lat... Zderzenie ze ścianą... Wpadłam na nią, pchnięta siłą przez pewną osobę... Chyba nigdy nie zapomnę tamtej chwili... Życie przepływające w szybkim tempie przez moje myśli... Ciemność przed oczami... Byłam w takim szoku, że uciekłam boso, z rozdartym rękawem, bez swetra... Najgorsze było to, że musiałam tam wrócić... Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam o tym zapomnieć, czy moje ciało zapomni... Nie wiem, czy będę potrafiła na tyle się otworzyć, aby zaufać, aby zasnąć... nie sama...

Nie wiem, czy kiedyś te rany w duszy krwawić przestaną, czy serce poprzerastane bliznami wspomnień przestanie trzepotać w piersi jak ptak uwięziony w klatce i bić zacznie równym silnym rytmem... Czy kiedyś...? Nie wiem... Ale... bardzo bym chciała...