4 marca 2011

Listy do...

Wiesz,

czekam na wiosnę. Słońce tak przyjemnie grzało mi policzki dzisiaj... Zima ciaśniej opatula się swoim mroźnym płaszczem, układa płatki śniegu w walizce, zbiera drobiazgi, by udać się w inną krainę. Słyszysz? To wiosna idzie, stąpa lekko, powoli... Może za chwilę przybiegnie tutaj...

Przypomniałam sobie... Wiesz... Nie było wtedy tak pięknie. Było zimno, mroźnie... Wciąż boli. Jest mi jakoś tak przykro... Smutno... Było tak ciężko, jakby nagle przygniótł mnie ogromny kamień, a po moim ciele rozlał się ból... 


Uciekasz... Odruch bezwarunkowy... Żeby się nie wydało? By nie było widać?

Być i nie być. Wiesz, że to jest możliwe? 


Jestem ostatnio roztargniona bardziej niż zwykle. Zimną wodą usiłuję zaparzyć kawę... Dziwię się, że zupa wciąż zimna, choć "grzeje się" już kilkanaście minut... A dni tygodnia są w ciągłym ruchu i wyskakują ze swojej kolejności, robią bałagan, tak samo jak cyfry w kalendarzu. Tylko wskazówki zegara odmierzają tym swoim bim bam sekundy, minuty, godziny... Wciąż w tym samym rytmie, nie nadążając za uderzeniami serca.

Wiesz... ja też czasem się boję...