6 czerwca 2010

Rozmyślania spod prysznica.

Denerwuję się. Od samego rana. I czekam. Moja przyjaciółka, która właściwie jest dla mnie jak siostra, właśnie męczy się z wypchnięciem na świat swojego dziecka. Dobrze, że jest z nią mąż, bo dzięki temu ona czuje się bezpieczniejsza i ja się o nią mniej martwię, ale się martwię. Tłukę się trochę po domu, ale wcale nie robię się spokojniejsza. Wiem, ile oboje mają zmartwień na głowie i z utęsknięniem oboje wyglądali już narodzin.

Poza tym jest gorąco i duszno. Dobrze, że mam okna od wschodu i to rano świeci słońce, bo jakby mi teraz miało walić w okna na całego, to chodziłabym rozdrażniona i wściekła jak osa jakaś. Upał źle na mnie wpływa. Wysysa ze mnie energię. Z drugiej jednak strony, kiedy rano słońce budzi mnie łaskotaniem ciepłych promieni, swoimi pocałunkami, składanymi na mojej twarzy, to jakoś bardziej mam ochotę wstać i zabrać się do działania. Terkot budzika nie wywołuje takiego efektu.

W końcu poszłam pod prysznic. Strumień chłodnej wody zajął się moją rozgrzaną skórą, zrelaksowałam się. Nie chciało mi się w ogóle wychodzić. Stałam tak sobie pod tą wodą dobre kilkanaście minut. Pod prysznicem albo w wannie zawsze myślę. Dużo myślę. Nie śpiewam pod prysznicem. Nie lubię. Takie zagłuszanie cudownej szumiącej wodnej muzyki. Wolę słuchać wody i rozmyślać. Mózg pracuje mi wtedy jak szalony.

Przydałoby się coś zrobić z tą łazienką, zwłaszcza z tymi ohydnymi kafelkami w różu. Nie byłyby najgorsze, gdyby nie ten kolor, ale i tak są do kitu. Okropnie się je czyści. Najlepiej takim paskudztwem przyrządzonym domowym sposobem i szczoteczką do zębów. Przynamniej umywalka dobrze wygląda i tron porcelanowy także. I na to mam swoje sposoby. Aż się błyszczą.
Nie lubię brudnych łazienek. Nie mam pojęcia, jak można się w nich myć. Moja jest brzydka. Jak na razie nie może być ładniejsza, to dobrze, że jest chociaż czysta.

Zrobiło się ciepło i wszędzie widać mniej lub bardziej roznegliżowane ciała. Wczoraj nawet jacyś ludzie opalali się na pobliskim boisku do piłki nożnej. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć tej formy wypoczynku - leżeć i smażyć się na słońcu jak naleśnik na patelni, fundując sobie przy okazji może jakiegoś raka skóry, pracując na zmarszczki i poparzenia słoneczne.

Jeśli chodzi o te zmarszczki to moja rodzina ma chyba jakieś dobre geny. Ojciec ma świetną cerę, jego siostra też. Mama także miała, wystarczało nawilżać. Prawie wcale nie miała zmarszczek. Najstarsza siostra też dobrze się trzyma, choć jej bliżej do 50-tki już niż do 40-stki. Ta druga zepsuła sobie trochę cerę tym, że dość wcześnie zaczęła się mocno malować. Do dzisiaj się mocno maluje. Kiedy ostatnio była u mnie przejazdem próbowała mnie nauczyć makijażu wg niej. Wyśmiałam ją, bo zależy mi na mojej cerze. Poza tym malować się potrafię, ale nie muszę robić z siebie pudernicy. Zresztą bez makijażu wyglądam równie dobrze. Młodo. Nawet bardzo. Twarz nastolastki. Ciekawe czy mi do 40-stki tak zostanie ;) Miałabym fajnie. Pieniądze, które inne panie zostawiają u chirurgów plastycznych mogłabym wydać na... czekoladę.

Celulitu też nie mam. Muszę więcej ćwiczyć, bo zielska jem wystarczająco dużo, to może też mi tak zostanie na dłużej, nawet jak dziecko urodzę.
Choć z drugiej strony gdyby nie zostało, nie przejęłabym się tym zbytnio. Faceci, poza drobnymi wyjątkami, i tak nie wiedzą jak ta ohyda na "c" wygląda i czym jest. Inne panie też nie powinny się zamartwiać, tylko dobrze i zdrowo jeść (nie głodzić się!), ćwiczyć i odwiedzić kosmetyczkę, dermatologa czy kogo tam im potrzeba.
A po cichutku Wam szepnę, że dobry na zapobieganie celulitowi jest peeling kawowy (taki domowy wystarczy). Zaszkodzić nie powinien, pomóc pomoże, a przy okazji skóra jest po nim gładka i ładnie pachnie. (Wrzucę z boku przepis.)

Zdrowe odżywianie jest kluczem do dobrego samopoczucia. Truskawki... mhmmmm..... :)

Czy brak depilacji miejsc intymnych jest higieniczny? A cholera wie, ale przecież po coś te włosy są. Chyba miały służyć jako ochrona czy jakoś tak, wtedy kiedy nie wynaleziono jeszcze majtek. To teraz należyć się pozbywać włosów w myśl zasady, że skoro majtki są w powszechnym użyciu i dostępne... Eeeee. A nie można się przystrzyc? Może trzeba by panów zapytać, co wolą?
Trudny wybór... wydać się brudasem z owłosieniem czy przypominać jakąś Lolitę? Buzię i tak mam jak nastolatka...

Jest ciepło. Spodnie czy spódnica, a może sukienka? Wszystko jedno, byle wygodne i przewiewne. Ubrań jak od młodszej siostry na szczęście nie mam.
W sumie gdybym była sama w domu mogłabym chodzić sobie nago. Wtedy na pewno nie byłoby gorąco.