29 października 2009

Bliskie spotkania międzyludzkie.

Ostatnio jakoś tak się zdarzyło, że regularnie wiele rozmów, w których uczestniczę schodzi na tematy seksu. Odbyłam nawet kilka takich, w których młodsze ode mnie osoby zadawały mi tysiące pytań na temat tej sfery życia. Starałam się im odpowiedzieć jak najpełniej i najrzetelniej. Nie żebym była jakąś wyrocznią w tej sferze czy coś, po prostu tak jakoś dyskusje się potoczyły. Spowodowały one jednak, że zaczęłam się głębiej nad tym wszystkim zastanawiać i dotarło do mnie, że młodzi ludzie, a zwłaszcza nastolatki nie mają pojęcia o erotyce. Co z tego, że oglądają setki pornosów, skoro rzeczywistość w nich przedstawiona mocno odbiega od tego, jak naprawdę wygląda seks wielu ludzi.

Nie wiem jak Wy, ale we mnie pornografia wzbudza po prostu niesmak. Udawanie, udawanie, jeszcze raz udawanie. Przesada. Zero erotyki tylko wygibasy, które bardziej przypominają ćwiczenia fizyczne albo znęcanie się niż zbliżenie dwojga ludzi. I proszę mi nie wspominać o tzw. filmach dla kobiet, bo nijak się one mają do realnego seksu.

Seksualność przenika wszystko. Nawet sera pleśniowego i szamponu nie potrafią zareklamować bez seksu w tle. Seks krzyczy zewsząd. Młodzi ludzie, ale nie tylko oni, dorośli też, czują się przymuszeni do uprawiania seksu, bo jak tego nie robią to co? Są gorsi?

Przerażają mnie ogłoszenia o poszukiwaniach sponsora i w zamian za przysłowiowy dach nad głową i kromę chleba, jakaś dziewczyna zachowuje się jak prostytutka. A sprzedaż dziewictwa? To jest dopiero szokujące i przerażające. Czy to jest jakieś uwłaczające być dziewicą? A może to doskonały sposób na zarobienie na szmatki i mazidła?

Niby tyle się mówi o seksie i niby każdy wie, z czym to się je, ale czy aby na pewno? Młodzi ludzie myślący, że za pierwszym razem się nie zajdzie, nie mający pojęcia jajeczkach i plemnikach, mężczyźni myślący tylko o rozładowaniu napięcia jak najszybciej i kobiety wymawiające się wciąż bólem głowy i okresem... Tjaaaa.
Trzeba dobrze wypaść, pokazać, że człowiek się zna, że próbował tego i owego. No jak można nie wiedzieć, jak można się wstydzić. Orgazm jest konieczny, najważniejszy, a bliskość? Co to jest, czy ktoś jeszcze pamięta?

Trzecia randka to seks na mus, bo jak nie to co? Pewnie druga osoba ucieknie. Faceci przerzucający kobietę w łóżku jak worek kartofli, którzy myślą, że jak dotkną na kilka sekund łechtaczki to kobieta pod niebem będzie latać albo spieszący się niczym TGV, aby w kilkadziesiąt sekund rozładować swoje napięcie. Kobiety bojące się własnych pragnień, zamknięte, zimne albo wręcz przeciwnie, rozwierające nogi na lewo i prawo, każdemu pozwalające obmacywać się i nurkować w swój dekolt. Czy to jest seks? Czy to jest bliskość?

Zawsze mi się wydawało, że trzeba chociaż tę drugą osobę trochę lubić, poznać, a już najlepiej kochać, aby doszło do zbliżenia. Aby seks był udany, aby był wyrazem uczuć, trzeba czasu, poznania, zaufania, bliskości, stopniowego odkrywania ciała i jego czułych punktów. Co z pocałunkami, z uwodzeniem, zmysłowością? Czyżby aż tylu ludzi o tym zapomniało?
Warto poczytać sobie trochę na temat tantry, kamasutry albo zajrzeć do ksiąg arabskich myślicieli. Nie spieszyć się, dać sobie czas.

Nie powinniśmy się spieszyć, bo możemy się znaleźć w nieprzyjemnej sytuacji. Seks na dzień dobry, a na drugi dzień niesmak i zero znaku życia od partnera z łóżka. A nawet jeśli aż tak daleko nie zajdzie, sam dotyk może okazać się nieprzyjemny, jak i pocałunki. Czasem po takich sytuacjach ciało może reagować tak, jak na stres, jakby było chore, może nawet boleć. A miało być przyjemnie, przynajmniej w teorii.

Wolę, aby ktoś nazwał mnie lodowatą, pruderyjną czy wręcz niedotykalską niż miałabym czuć niesmak, mieć kaca moralnego czy chorować. Słucham swojego ciała, swojej intuicji, ponieważ działają w zgodzie z całą mną. Przyjemność sprawia mi to, co świadomie współtworzę, co jest dla mnie miłe, na co mam ochotę.

Seks to najintymniejsza forma spotkania i bliskości dwojga ludzi. Czy warto z byle kim, byle jak, byle gdzie, byle szybko i na siłę?