28 listopada 2009

Mojo Pin

It's a song about a dream

Well I'm lying in my bed
The blanket is warm
This body will never be safe from harm
Still feel your hair black ribbons of coal
Touch my skin to keep me whole

If only you'd come back to me
If you laid at my side
I wouldn't need no Mojo Pin to keep me satisfied

Don't wanna weep for you I don't wanna know
I'm blind and tortured the white horses flow
The memories fire the rhythms fall slow
Black beauty I love you so

Precious precious silver and gold and pearls in oyster's flesh
Drop down we two to serve and pray to love
Born again from the rhythm screaming down from heaven
Ageless ageless
I'm there in your arms

Don't wanna weep for you I don't wanna know
I'm blind and tortured the white horses flow
The memories fire the rhythms fall slow
Black beauty I love you so
So so...

The welts of your scorn my love give me more
Send whips of opinion down my back give me more
Well it's you I've waited my life to see
It's you I've waited my life to see
It's you I've searched so hard for...

Don't wanna weep for you I don't wanna know
I'm blind and tortured the white horses flow
The memories fire the rhythms fall slow
Black beauty I love you so
So black black black black beauty...


Pustka.

Pierwszy raz żałuję, że człowiek nie może zapaść w sen zimowy. Zresztą przy tych moich problemach ze spaniem w ogóle, to pewnie i taki sen zimowy trudny byłby do osiągnięcia, ale może... gdyby... Z chęcią zasnęłabym od razu, jeszcze w listopadzie. Nie musiałabym spać wcale długo, byle obudzić się w nowym roku. Przespać grudzień, cały, święta, Sylwester... Chociaż nawet lepiej by było obudzić się po karnawale, ale nie będę już taka wybredna. Przespany grudzień by mi w zupełności wystarczył. Jakby go nie było...

Święta trzy lata temu były smutne, trudne dla całej rodziny, ojciec w szpitalu i ta niepewność, co będzie. Smutek w oczach najbliższych, strach, łzy... Starałam się z całych sił podtrzymać płomień nadziei, uśmiechać... Na samo wspomnienie tamtych Świąt czuję ucisk w okolicy żołądka.

Zeszłoroczny Sylwester... jak dobrze, że niewiele z niego pamiętam... Wszystkimi komórkami ciała czułam, że nowy rok przyniesie całe morze bólu, smutku, samotności.

Nie czekam ani na święta ani na nadchodzący rok. Chcę tylko, aby ten się już skończył.

W telewizji już częstują świątecznymi reklamami, w centrach handlowych już "straszą" choinki i inne takie świecące ozdóbki... A mnie ściska w dołku. Na samą myśl, że już zaraz będzie grudzień, że znowu przyjdą święta, które będzie trzeba przeżyć. Prawdopodobnie bez ojca, w tym roku już bez mamy... Chyba się zamknę w domu na wszystkie zamki i schowam przed całym światem. Świąt u siostry w domu nie zniosę, nie dam rady...

A później przyjdzie ostatni dzień roku... szampan, tańce, zabawy... Ludzie zwykle wiele sobie obiecują po nowym roku, robią postanowienia, mają nadzieję. We mnie jest strach.

Niczego już nie chcę. Ciemność mnie pochłania. Pustka się powiększa, a ja wkrótce zostanę całkiem sama.
Nie, nie mam na myśli tego, że wokół mnie nie będzie ludzi. Byli, są i będą. Chodzi mi raczej o tę pustkę wewnętrzną, która zostaje po najbliższych osobach. Czas się kurczy. Czasu jest tak mało. Boję się, że nie zdążę...