24 lipca 2013

Plotki plotkami.

Przelewają się we mnie emocje. Góra - dół. Góra - dół. Góra - dół. Falują we mnie myśli. Mdli mnie od ogórków, na widok melonów, której dalej nazywam śmierdzielami i arbuzów też mnie mdli, więc trzymam się z daleka od nich. Na pomarańcze też długo nie spojrzę, podobnie jak na ziemniaki. Banany jem tylko z musu, ze względu na bolące bebechy. Siniaki poschodziły. Pozostało kilkanaście blizn, szczuplejsze ciało i jadłowstręt, który na szczęście coraz mniej przypomina anoreksję. 

Może dobrze się stało, że pożegnałam się z tamtą pracą, bo jeszcze trochę i chyba by się to dla mnie szpitalem skończyło. Mogłabym mieć też poważne kłopoty z donoszeniem ciąży (nie że teraz tylko w przyszłości, bo zapylona jeszcze nie jestem). 

W sumie możliwe że nie ma tego złego. Może jest więcej plusów obecnej sytuacji. Tyle tylko że nie ze wszystkich zdaję sobie w tej chwili sprawę. 

Miło też wiedzieć, że nie tylko ja się burzyłam pewnymi sprawami w pracy - obcinaniem czasu, dokładaniem produktów i utrudnianiem pracy. Miałam niezłe poparcie jak się okazało po czasie. Dobrze wiedzieć, że moje słowa nie rozpłynęły się i pewne sprawy poprawiono. Mi to się na nic nie przyda, ale mojej siostrze i kilku innym osobom, które bardzo lubię, ułatwi pracę. A to bardzo ważne, zwłaszcza że bywają dni, kiedy we własnych rękach przerzuca się po 40 ton. To ektremum, którego pechowo doświadczyłam przez ostatnie półtora tygodnia i poległam na nim. Właśnie usiłuję odrodzić się jak feniks z popiołów. 

miejsce akcji: praca, kantyna dla palących (ja nie palę gdyby ktoś pytał tylko heroicznie truję się dymem wydychanym przez innych)
czas: przerwa na kawę

P: Coś wam powiem. Ale naprawdę nie uwierzycie. No ale to prawdziwa prawda.
Reszta: Noooo.
P: Mam sąsiada Turka. Wiecie co zrobił wczoraj?
Reszta: Noooo?
P: Swojemu trzynastoletniemu synowi przyprowadził kozę, żeby on stał się mężczyzną. Bo wiecie, oni mają taki zwyczaj.
Reszta parsknęła śmiechem.

Bardzo to ciekawe, zwłaszcza że wszyscy zainteresowani mieszkają w środku miasta, w dodatku w bloku. Nikt oczywiście nie uwierzył w tę historię, choć P. mówiła to całkiem poważnie, jakby sama w to wierzyła. No może wierzyła...? Albo jak zwykle usłyszała trochę i resztę dopowiedziała... albo nie zrozumiała... zwłaszcza jeśli to było po holendersku. Gdyby to opowiedziała któremuś Turkowi... chciałabym widzieć minę i reakcję Turka oraz samej opowiadającej. Byłoby to bezcenne. 

P. uwielbia opowiadać wszystko o wszystkich. Dzięki temu dowiedziałam się kilku rzeczy o sobie, o których nie miałam w ogóle bladego pojęcia. Teraz, gdy mnie tam już nie ma, będą krążyć z pewnością znacznie ciekawsze rzeczy niż moja ciąża.

Kiedyś, gdy tak paplała po kolei o każdym kto wszedł do kantyny, traf chciał, że wszedł człowiek, którego znam, bardzo, ale to bardzo lubię i którego widziałam w naprawdę różnych sytuacjach. Ta zaraz wyleciała z tekstami jaki to on jest chamski, jaki wredny, jaki okropny dla innych, jak to utrudnia wszystkim pracę wokół, jak na nowych pracowników krzyczy, itd. No i gdy ona tak jedzie po nim, jak po łysej kobyle, ja się zwijam przy stoliku ze śmiechu, łzy mi ciekną, brzuch mnie już zaczyna boleć. P. patrzy zdziwiona na mnie i pyta się z czego ja się tak śmieję. Ja jej na to, że mam dobry humor i głupawkę. A prawda o owym człowieku, który wszedł wówczas do kantyny jest inna. Tylko aby to wiedzieć, trzeba by go najpierw w ogóle znać trochę, a najlepiej jeszcze prywatnie, zwłaszcza że należy do zamkniętych w sobie ludzi. 
Ona go nie lubi po prostu. Jak sądzę, ze wzajemnością. Być może, jak to ma w zwyczaju, po chamsku i wulgarnie wyleciała z mordą na niego, zaczęła rozstawiać go po kątach, a on ją sprowadził do pionu i sobie nie pozwolił. To taki człowiek, który w słowach jest bardzo szczery, wręcz brutalnie (nie mylić czasem z chamstwem czy wulgarnością, bo nie to miałam na myśli). Bo z nią inaczej się nie da, jak tylko słownie otrzeźwić, ponieważ jej wydaje się, że skoro własnego męża i rodzinę trzyma pod pantoflem, to wszyscy będą skakać tak, jak ona im zagra. I tak właśnie z antypatii rodzą się plotki.

P. czasami jest śmieszna. Ale tylko czasami. Zwykle można zauważyć, że jest wulgarna, chamska i bezdennie głupia. Dawno nie spotkałam kogoś tak żywo zainteresowanego plotkami i żądnego wiedzy na temat wszystkich wokół. Barwna postać z wyjątkowo bujną wyobraźnią. Jednak lepiej trzymać się od niej z daleka.