11 stycznia 2011

O dobrej energii i niespodziance.

Wczorajszy dzień był piękny, słoneczny, ciepły, jakby wiosenny. Wieczór przypomniał mi jednak o tym, że nadal panuje zima i nie tak szybko zamieni się z wiosną. Z niecierpliwością czekałam aż kierowca autobusu wypali papierosa, skończy rozmawiać przez telefon... Miałam nadzieję, że może autobus ruszy przed czasem albo zegar zechce nagle przyspieszyć. Nie mogłam się doczekać, aż zajrzę do skrzynki na listy. Gdy wreszcie nadeszła wyczekiwana przeze mnie chwila... zobaczyłam w skrzynce paczuszkę. Dla mnie. Ucieszyłam się jak dziecko. Miałam ochotę rozerwać pakunek zębami... Powstrzymywała mnie jednak obecność sąsiadów, czekających wraz ze mną na windę i bardzo ciężka torba.

Po wejściu do domu zostawiłam rzeczy w przedpokoju, pozbyłam się szybko butów, okrycia wierzchniego i rzuciłam się otwierać kopertę. W środku była paczuszka przewiązana tasiemką i krótki list. 

Czekoladka dostała czekoladkę... Czekoladkę z lawendową nutą. Przepyszną. Jest tak dobra, że z trudem daję radę, aby nie zjeść jej całej od razu, ale... wtedy zbyt szybko by się skończyła. 
Czekoladka dostała także ślicznego motylka, który dziś uzupełniał ciemne ubranie Czekoladki, dodając jej otuchy.
A list do Czekoladki został tak naładowany dobrymi fluidami, ciepłem, pozytywną energią, że Czekoladka musiała się mocno starać, aby się zupełnie nie rozpłynąć.

Moniko, Norbercie - dziękuję pięknie i ściskam Was mocno z całego mojego serducha. Sprawiliście mi wielką radość :)))))


Wszystkim Wam Kochani, dziękuję, że jesteście i ładujecie we mnie tyle dobrej energii. Ściskam Was ciepło :)