26 października 2009

Dlaczego nie stawiać wymagań? O tym dlaczego jestem sama.

Siedzę sobie ostatnio, przeglądam to i owo, aż natknęłam się na kilka wypowiedzi na temat relacji damsko - męskich. Jeden z wypowiadających się facetów, twierdzi, że skoro kobieta z którą jest (zapewnia jak bardzo ją kocha) nie spełnia jego wymagań, to on sobie znajduje inne na boku. Z tą swoją się rozstawać nie będzie, bo dba o dom, ma obiad pod nos podstawiony, wyprane, wyprasowane, czysto, itp., ale bardzo jest niezadowolony, że nie może się z nią nigdzie pokazać, a już seks z taką..... I radził jeszcze jednej młodej dziewczynie, żeby zdradziła swojego faceta, bo zyska na tym jej związek. Normalnie mnie zatkało.

Rozmawiam później z kilkoma znajomymi i słyszę, że kobiety nie powinny ich zmieniać, stawiać im wymagań, a mają za to słuchać mężczyzny. Myślę sobie, że chyba są niepoważni, przecież mamy XXI wiek. Przy każdej takiej rozmowie mówię głośno to, co myślę, że PATRIARCHALIZM to PRZEŻYTEK. I za każdym razem słyszę te same argumenty, że mężczyźni podejmują lepsze decyzje, że mają częściej rację, że są bardziej inteligentni, itp. itd. w podobnym tonie. Normalnie szlag mnie trafia, jak słyszę takie argumenty. Czasem zastanawiam się, czy takie opinie nie pachną trochę mizoginizmem.

Wymagania. Nie ulega wątpliwości, że mężczyźni stawiają kobietom wymagania. A to żeby była ładna. A to żeby była szczupła. A to żeby miala duże piersi. A to żeby umiała gotować. A to żeby była ciepła. A to żeby była mądra. A to żeby nie jazgotała. A to żeby tyle na szmatki i kosmetyki nie wydawała. A to żeby w łóżku była otwarta i doskonała. A to żeby pić im pozwalała. A to żeby była praczką, kucharką, sprzątaczką. A to żeby pracowała. A to żeby w domu jednak siedziała. A to żeby tyle czasu w łazience nie spędzała. A to żeby wymagań nie stawiała. A to żeby na panienki pozwalała. A żeby to, tamto itd.....
Lista wymagań bez końca. Oczywiście każdy mężczyzna ma własną listę wymagań. Czasem jednak owe wymagania wykluczają się wzajemnie... Ale przecież on wie lepiej.
Problem pojawia się wtedy, kiedy kobieta chce czegoś od mężczyzny, choćby szczerości albo żeby czasem pomógł w porządkach czy dźwiganiu zakupów (nawet jeśli tylko z auta do domu), to zaraz jest, że czego ona od niego chce. Do sprzątania, dźwigania, wbijania, itd. to jeszcze idzie przekonać, ale domaganie się szczerości, wierności, szacunku, partnerstwa niestety zbyt często wywołuje irytację i komentarze o zmienianiu.

Najbardziej dziwi mnie to, że największe wymagania mają ci, którzy sobą prezentują niewiele. Rzucają wulgaryzmami, nie ćwiczą, leżąc przed telewizorem albo siedząc wciąż przed komputerem, narzekają, marudzą, nie mają żadnych zainteresowań, kobiety traktują jak materace, a za świetne spędzanie czasu uważają wypicie butelki jakiegoś wysokoprocentowego trunku albo też ściemniają na prawo i lewo, flirtują czy też sypiają ze wszystkim co się rusza i przypomina kobietę, itd. Ale kobieta to musi być och! i ach! Przecież musi się nią pochwalić, tak jak nowym telefonem?

Dodatkowo dochodzi nagminny brak szacunku do kobiet. Wystarczy wyliczyć te wszystkie słowa, które określają kobietę w męskim języku - od laski przez foczkę, niunię aż do ruchawicy i dupy.

Wiecie, co mnie w tym wszystkim zastanawia? Czy to nie czasem my kobiety same sobie takich facetów nie tworzymy, wychowując ich tak, a nie inaczej? Czy my sobie czasem nie pozwalamy na takie, a nie inne zachowania wobec nas?

Jeśli o mnie chodzi, mam opinię góry lodowej, zupełnie niewrażliwej. Powód? Domagam się dla siebie szacunku, traktowania po partnersku. A może mam być służącą, podległą panu i władcy, ustępującą, gdy ten nie ma racji, uległą, czekającą tylko na jego decyzje, bo przecież taki podejmuje lepsze. Tjaaaa! I co jeszcze?!

Oczywiście nie wszyscy mężczyźni są tacy i jest wielu normalnych, fajnych facetów.

A ja? Nie zamierzam obniżać poprzeczki. Po co? Aby fundować sobie i komuś udrękę zamiast szczęśliwego życia?