5 maja 2012

zielone anioły

Wiosna. Właściwie to piękne lato mamy tej wiosny. Powietrze gorące, z rana tylko rześkie. Pączki napęczniały i wybuchły świeżą zielenią. Z drzew sypią się już drobniutkie płatki kwiatów. Pamiętam jak kiedyś spacerowałam jedną z alejek poznańskiej Cytadeli. W jednej chwili chmury otuliły słonko, zerwał się wiatr i zrobiła się zadymka płatkowa - płatki kwiatów sypały się z drzew jak śnieg zimą. 

A na horyzoncie... kolor nieba, powietrza i zieleni już inny. Burza. Ulewa. Ciekawe jak szybko tu dotrze? A może przejdzie bokiem? Na razie znika gdzieś na horyzoncie obok wiatraków.

Zielony to zdecydowanie mój ulubiony kolor. Po cichu marzę o zielonych butach. O pomarańczowych też. Tak sobie myślę, że w naszym życiu chyba jest zbyt mało koloru. Za mało tych intesywnych barw. Albo ciemne, albo szare, albo jakieś beżowe, albo takie pastelowe i rozmyte, jakby ktoś je chciał wymazać. Ilu z nas boi się kolorów (i nie mam tu na myśli czerni, bieli czy beżu)? Ilu z nas unika ich w swoich strojach albo w otoczeniu? 

Czasem sama lubię opatulić się czernią, owinąć się nią cała, bo wydaje mi się, że wtedy się schowam, że zniknę, że mnie nikt nie zauważy, a z drugiej strony mam taką silną potrzebę koloru.

zielone anioły szeleszczą skrzydłami
tkają sukienki z liści
przysiadając na gałęziach drzew
przypatrują się podróżującym

zielone anioły biegają po lasach
robią piszczałki ze źdźbła trawy
wachlują skrzydłami pracujących na polu
i chłodzą stopy strudzonym wędrownikom

zielone anioły siedzą na szczytach gór
machają nogami śpiewając z echem
ramieniem cię otulą
gdy z kubkiem herbaty w dłoni 
usiądziesz na progu