11 września 2011

Kuchenne zmagania.

Tęsknota przewierca się przez moje myśli i ciało. Drąży w mojej duszy wąskie korytarze, przez które usiłuje się przecisnąć. Wypełnia moje żyły i chwilami mam wrażenie, że krąży w nich zamiast krwi. Jeść nie mam ochoty. Już samo patrzenie na produkty spożywcze sprawia, że ze skrzywioną miną odwracam głowę. Jednak jeść muszę, żeby tęsknota nie zaczęła wypełniać mojego żołądka i abym znów nie schudła na bladziutki szkielecik. Jedyna i najlepsza metoda, dzięki której jedzenie sprawia mi przyjemność, a ja się do niego nie zmuszam, to wypróbowywanie nowych smaków i przepisów oraz karmienie się tym, co naprawdę lubię.

Oto trzy moje ulubione smaki z ostatnich dni:

1. sałatka z rucoli z gruszką

składniki:
opakowanie rucoli
2 gruszki - obrane i pokrojone w kostkę
ser roquefort (ale czasem używam gorgonzoli) - pokrojony w kostkę
opcjonalnie ziarna słonecznika

sos:
oliwa
sok z cytryny
świeżo starty imbir
sól, pieprz

Wszystkie składniki wymieszać ze sobą w misce.


2. zupa z brokułów

składniki:
litr wywaru warzywnego (gotuję marchew, pietruszkę i seler wraz z łyżeczką masła i odrobiną soli) lub rosołu drobiowego (może być z kostki)
cebula (pokrojona w kostkę)
2-3 ząbki czosnku (pokrojone drobno)
oliwa
pół kostki śmietankowego serka topionego
brokuły
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Cebulę i czosnek zeszklić na oliwie. Dodać wywar z warzyw/rosół. Zagotować. Dodać umyte i podzielone na różyczki brokuły. Dodać przegotowanej wody, jeśli potrzeba. Pogotować zupę około 20 minut, aż brokuły będą miękkie. Następnie zmiksować zupę dokładnie (można zostawić kilka różyczek brokułów do dekoracji) i znów zagotować. Dodać serek topiony, wymieszać dokładnie, żeby serek się rozpuścił. Przyprawić do smaku solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Podawać posypane gałką muszkatołową i odrobiną startego żółtego sera. Ja uwielbiam jeść tę zupę z grzankami z serem.


3. babeczki czekoladowe z malinami (przepis na 12 szt.)

składniki:
tabliczka gorzkiej czekolady
15 dag masła
szklanka malin
szklanka mąki pszennej
pół szklanki mąki ziemniaczanej
szklanka cukru
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
sok z połowy cytryny
skórka otarta z 1 cytryny
pół łyżeczki soli

Czekoladę połamać i włożyć do garnka. Dodać do niej masło. Na małym ogniu rozpuszczać, mieszając. Musi powstać gładka jednolita płynna masa. Następnie wystudzić.

Do miski włożyć 1 całe jajko i dwa żółtka (białka do osobnego naczynia). Dodać cukier i sól. Ucierać mikserem na puszystą masę (zrobi się biała). Dodać sok z cytryny i masę czekoladową. Zmiksować. Następnie przesiać na masę obie mąki i proszek do pieczenia. Zmiksować mikserem aż się połączą i miksować jeszcze 3-4 minuty.

Białka ubić na sztywną pianę. Dodać do nich skórkę z cytryny. Wymieszać dokładnie, ale delikatnie łyżką. Następnie pianę dodać do masy czekoladowej i dokładnie, delikatnie całość połączyć. Na koniec dodać umyte maliny i wymieszać łyżką.

Masę nakładać do foremek/formy do babeczek wyłożonych papierowymi papilotkami. Piec 20-30 minut (w zależności od wielkości - mniejszym wystarczy 20 minut, większym potrzeba 30 min.) w 180 stopniach.

Smacznego!

Zdjęcia powyższych efektów zmagań kuchennych pojawią się niebawem w osobnej notce. Przepis na babeczki wykombinowałam z głowy i zawartości mojej lodówki. Polecam serdecznie do wypróbowania dopóki są maliny. Wilgotne w środku, czekoladowo-malinowe niebo. Udało mi się dziś ocalić część babeczek przed pochłonięciem ich przez moją siostrę i siostrzeńca, bo unicestwiliby wszystkie i to na gorąco jeszcze! Trochę obawiałam się o smak, ale chyba niepotrzebnie. Życzę wszystkim udanego tygodnia!