25 kwietnia 2011

Prosto w serce.

Noc. Nie bardzo chciało mi się spać. Co chwilę zmieniałam pozycję, zimno jakoś było... W końcu dałam sobie z tym wszystkim spokój, zwinęłam się w kłębek, zaopatrzyłam swoje uszy w słuchawki i włączyłam muzykę - Michał Lorenc i ścieżka z "Bandyty". Słuchałam w kółko aż do rana, leżąc i rozmyślając o wszystkim. O Was myślałam także.
Jakoś tak zastanowiły mnie dwie rzeczy, na które jakoś do tej pory nie zwróciłam uwagi u siebie. Odkąd pamiętam, gdy śpię czy leżę na łóżku, to bez względu na jego wielkość zwijam się w kłębek tak, jakbym chciała zająć jak najmniej miejsca... Ciekawe czy to, że w brzuchu mojej mamy rosłam i rozwijałam się w towarzystwie siostrzyczki ma jakiś wpływ na to jak śpię? Może mi zostało w podświadomości...? Hmmmm...
Do serca człowieka wiodą różne drogi. Chociaż by mówi się o tym, że przez żołądek do serca. A jak można trafić w moje serce? Jest tylko jedna droga i tylko jeden sposób. Innej możliwości nie ma. Cóż to za droga i jak obrać właściwy kierunek? Ciekawa jestem, czy ktoś z Was na to wpadnie ;)
Pozdrawiam, wciąż jeszcze świątecznie, ściskając i częstując szklanką wody ;)


ps wieczorne: Uczyłam Młodego wchodzić po drzewach, a że słownie uczyć się nie bardzo da, więc musiałam się wskrabać i mu pokazać ;) Stosowna dokumentacja fotograficzna powstała i aż się sama sobie dziwię, że z taką łatwością wlazłam dość wysoko... ;) Jak tak myślę o sobie... taka stara... Wariatka i tyle ;)