8 listopada 2010

Jesienna energia.

Z nieba siąpi od rana deszczyk, mgła pochłania wszystko wokół, chowając ulice, domy i drzewa w fałdach swojej wilgotnej sukienki. Listopadowa pogoda... uwielbiam taką właśnie. Romantyczna, liryczna... A na dodatek czas sprawia wrażenie, jakby się rozciągał, jakby nagle było go więcej, jakby był z gumy. Ciepłe swetry aż proszą się, aby je włożyć na siebie i robi się tak przytulnie, przyjemnie...
Jesienią intensyfikuje mi się natchnienie, mój muz ;) sobie o mnie przypomina i piszę więcej niż w ciągu całego roku. Nie nadążam wręcz z zapisywaniem własnych myśli, które jesienią właśnie jakby nagle stawały się bardziej wolne. Płyną sobie swobodnie moje myśli jak ptaki, kolorowe jak motyle. 
 
Więcej niż zwykle też czytam i słucham muzyki, bo ów czas gumowy pozwala mi na nadrobienie całorocznych zaległości. Koło mojego łóżka leży na podłodze smakowity stosik książek... Coś na bezsenne noce, które niestety też należą do uroków mojej jesieni. Mam takie doładowanie energii, że nie potrafię jej jesienią spożytkować. Jakby mi ktoś sprężynkę nakręcił. Może dlatego sen mnie jakoś znaleźć nie chce, ale wcale nie czuję się zmęczona... wręcz przeciwnie. Mogę wszystko i chce mi się chcieć, działać i nie mogę usiedzieć na miejscu. Co widać kiedy siedzę i piszę, słuchając muzyki, bo całe ciało mi się rusza. 
 
Stosik płyt na biurku też zwiększył się ostatnio, bo nawet nie miałam kiedy porządnie wysmakować się w dźwiękach. Na samym szczycie leży jeden ostatnich nabytków "Nie na chacie" Bezjahzgh (Spodobało mi się i chyba będę ciągle słuchać, aż nie nauczę się na pamięć wszystkich dźwięków :), pod spodem Fiona Apple, Erykah Badu i dużo dużo innych... Nazbierało się. 
 
Poza tym to siedzę też dużo w kuchni. Ciasta, ciastka, ciasteczka... i puddingi. Kalorie o tej porze roku zupełnie mi nie straszne, bo przy takim naładowaniu energetycznym wciąż mi ich mało. 
Czeka też na mnie trochę wełny, bo zachciało mi się czapki nowej, bo na tę grubą to jeszcze za ciepło, ta moja cienka nie pasuje do wszystkiego, a trochę mi zimno w głowę, więc wreszcie nowa czapka się doczeka wydziergania i do rękawiczek będzie pasować, nawet do płaszcza. 
 
Jesienią mam na wszystko czas. Żeby jeszcze inni go mieli... Można by się nagadać... A ja uwielbiam rozmawiać i wciąż mi mało gadania, słuchania... 
Czy tylko mi jesień daje kopa w tyłek czy też komuś jeszcze? A może jesień to jednak raczej ma właściwości usypiające (zawsze są wyjątki ;), wyciszające, a zamiast kopa daje "niechcieja" ?