31 grudnia 2011

Kochani!
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok - zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności i spełnienia.
Ściskam ciepło!

25 grudnia 2011

Świątecznie.

Kochani! 
Z okazji Świąt życzę Wam wszystkim zdrowia,
spokoju ducha, wszelkiej pomyślności, radości,
spełnienia marzeń, ciepła duchowego i miłości.
Życzę Wam, aby dobro i życzliwość bliskich Wam ludzi rozgrzały Was wewnętrznie.
Pozdrawiam was serdecznie i przytulam do serducha.
Wesołych Świąt!











 

19 grudnia 2011

Zapis goniących myśli.

Zbliżają się święta, już nawet nie wielkimi krokami, ale wręcz ogromnymi i właściwie biegiem. Nie czuję zupełnie tej atmosfery. I jakieś te święta będą byle jakie... Może gdyby chociaż spadł śnieg i przykrył tę ponurą szarość... Gdyby...

Wczoraj minęła pierwsza rocznica śmierci mojej cioci - siostry mojego ojca. Siedziałam sama w jej mieszkaniu, usiłowałam strawić wydarzenia i informacje z ostatnich dni, próbowałam stłumić mój niepokój, wciąż czułam jak mi gdzieś łzy w gardle grzęzną, dławią mnie, a z oczu płynęły dwie strużki. Pamiętam tamten dzień z zeszłego roku, ale jakby w takim zwolnionym tempie. Kolory, zapachy, smaki, odczuwanie temperatury, wszystko... kłębowisko uczuć, moje oczy, które wyrażały wszystko, bo reszta mnie była w jakimś amoku pozbawionym uczuć... Pamiętam, jak trzęsłam się w aucie, wciąż mi zimno było gdzieś w środku, duszne zadymione pomieszczenie zakładu pogrzebowego, kościół i dom pusty z pustym łóżkiem.
Na szczęście to tylko kilka obrazków, które nie przesłaniają w mojej pamięci osoby cioci. Widzę ją uśmiechniętą, radosną, opowiadającą zabawne historie ze swojego życia, energiczną, wrażliwą, ufną. Pamiętam nasze wspólne wycieczki, spacery, przygody, rozmowy. Tęsknię. Bardzo.

W nocy miałam sen o chudych ludziach, o tym, że sama schudłam. Nie, nie był to sen o anoreksji, choć początkowo tak mi się wydawało. Śniły mi się też krzesła, kolory... I gdy tak poskładałam sobie wszystko razem wyszło, że zwiastuje mi to miłość, powodzenie, realizację celów. Jeszcze może w te dwie ostatnie rzeczy byłabym skłonna uwierzyć, ale nie w tę pierwszą... kiepski żart moich snów, a może nie...

Czuję się jak chora, jakbym otumaniona była. Nie mam ochoty jeść, nawet na czekoladę nie mam ochoty. Wkrada mi się w duszę i myśli tęsknota, jest niepokój... Nie lubię nie wiedzieć, co się z ludźmi, w jakiś sposób dla mnie ważnymi, dzieje... Czuję się chora z jakiejś dziwnej niewytłumaczalnej tęsknoty.

10 grudnia 2011

20 piętro.

Noc. Miasto uśpione choć wcale nie wyglądające na senne. Jakoś nigdy go nie lubiłam. W dzień jest okropne, jakieś takie rozkapryszone, nadęte i wciąż w biegu. Nocą inne, bardziej przyjazne, bardziej znośne, bardziej bliskie, nostalgiczne, zamyślone. Tylko pod skrzydłami nocy jest dla mnie znośne. W ciemności i światłach lamp.

Nie lubię samotnych nocy w pustych pokojach, walki z bezsennością w wielkich łóżkach, zimnej wody pod prysznicem.

20 piętro. Pokój w hotelu. Za wielkim oknem miasto. Nie mogłam spać. Przeganiałam swoje koszmary, przewracając się z boku na bok, bo znów mi tak niewygodnie z własnym ciałem i znaleźć żadnej odpowiedniej pozycji do leżenia nie potrafiłam dość długo. Odsłoniłam firanę w wielkim oknie, aby móc z łóżka patrzeć na miasto, miasto pozornie żyjące 24 godziny, a tak naprawdę o tej porze głęboko śpiące, bo życie skupiło się w różnych zakamarkach, ludzie jeszcze nie przecierali zaspanych powiek, spiesząc się do pracy. Włożyłam ciepłe czarne zakolanówki, otuliłam się szlafrokiem i usiadłam przy oknie, a po chwili po prostu się położyłam i patrzyłam, patrzyłam, patrzyłam... Zapomniałam swoje myśli, bo przykryła je tęsknota, ale dzięki niej, a właściwie dzięki temu, co ją powoduje, miasto staje się bardziej znośne, tak jak pusty pokój w hotelu i wielkie zimne łóżko, choć przecież otula je ciepła kołdra, wtulająca nos w miękkie poduszki.

Leżałam zwinięta w kłębek, czekając aż rozgrzeje się moja zmarznięta dusza i patrzyłam na światła miasta, rozmyślałam o swoim życiu... życiu na chwilę... prowizorce tylko na chwilę. Inaczej chyba nie umiem. Nawet nie wiem, czy chcę. I może trochę się boję.