16 maja 2011

Lubię...

Zawieszona między słowami, a muzyką była tancerka ze słabością do czekolady i aromatycznej sypanej herbaty. Uparciuch rozmiłowany w żaglach, wodzie rzek, jezior i mórz, nocnym kołysaniu łódki na falach. Poszukująca obserwatorka, która w ciszy potrafi usłyszeć muzykę.

Lubię...

domowe ciasta. Przypominają mi o mamie, pachną ciepłem, poczuciem bezpieczeństwa i przyjemnością.

gdy czekolada - zmysłowy aksamit - roztapia się powoli w moich ustach, rozpływa się na języku.

przyprawy - wąchać, dodawać, mieszać, komponować. Cynamon, imbir, kardamon, kurkuma. Tymianek, rozmaryn, zielona pietruszka, kolendra, bazylia.

świeże figi - najbardziej zmysłowe owoce. W starożytnej Grecji była świętym owocem, który kojarzono z płodnością i miłością fizyczną, w Chinach dawano ją nowożeńcom, a mi się kojarzy z... ;)

pocałunki, ale tylko wtedy, gdy jestem zakochana.

taniec - najpełniej wyraża moje emocje, gdy dźwięki pulsują mi w żyłach, a ja słucham muzyki całym ciałem.

słowa - tylko nie puste i wiatrem podszyte. Lubię te pełne, soczyste. Ciasno owijają się wokół mnie, jak prześcieradło, przylegające do nagiej skóry.

stać w jeziorze, zanurzona po szyję w wodzie, wpatrywać się w drugi brzeg i w falujące na wietrze trzciny.

kawę z mlekiem, a właściwie to mleko z kawą. I z cukrem.

owoce z jogurtem naturalnym na śniadanie. Bez cukru.

zmoknąć do skóry od ciepłego letniego deszczu.

otulać się wartstwami miękkich ubrań, w których czuję się, jak w przytulnym domu.

czerń, wszelkie odcienie zieleni i niebieskiego.

kolorowe buty, torebki i kolczyki. Te ostatnie wytwarzam z wielką pasją.

książki. Mogłabym mieszkać w bibliotece. Kiedyś w Dublinie siedziałam sobie w bibliotece w Trinity College, napawając się zapachem starych ksiąg i... kurzu, wpatrując się w popiersie Sokratesa. Bo Sokratesa to ja też lubię.

mieć na głowie fryzurę, a nie siano.

rąbać drewno. Na moim ostatnim obozie poznałam też taką maniaczkę rąbania, której pokazałam, jak przyszyć guziki do munduru, aby dziewczyny dały jej wreszcie święty spokój.

listy. Szkoda tylko, że dominują te elektroniczne. Czuć pod palcami czyjeś pismo to tak, jakby dotykać cudzej duszy, dłoni, skóry. Z cioci domu zabrałam całe pudełko listów... miłosnych.

suflety i owoce zapiekane pod kruszonką. Sprawiają, że nawet najpodlejszy humor i najpaskudniejszy dzień odchodzą w niepamięć.

przyglądać się ludziom. Każdy jest tak niezwykły i zadziwiający.

przesypywać w palcach mąkę. Czuję się tak, jakbym była w piaskownicy.

zanurzać dłonie w wodzie, gdy płynę łódką.

zapach siana i rozgwieżdżone niebo, gdy latem zasypiam pod chmurką.

przyglądać się morzu. Codziennie się zmienia. Każdego dnia jest inne. Jakby zmieniało nastroje w zależności od pogody i jakby codziennie chodziło do fryzjera, by zmienić kolor włosów.

góry. Dają mi niesamowite poczucie wolności. Tylko że gdy po nich "biegam" za szybko, wciąż zmieniając tempo, robi mi się słabo i mdleję. Jednak gdy "wracam do żywych" i otwieram oczy, mam tyle energii i sił, jakby się nic nie stało.

spacerować nocą pustymi ulicami miasta. Najchętniej w czasie lekko siąpiącego deszczu, gdy miejskie światła odbijają się w kroplach wody.

zapach piwa i drewnianych stołów w pubach.

mężczyzn. Fasycnują mnie... jednak przytomnie ;)

rano pić gorącą herbatę przy oknie. Nawet latem. I oczywiście w moim kubku z londyńskim autobusem.

gdy woda pod prysznicem spływa po moim ciele, po wszystkich łukach, krzywiznach. Zamykam wtedy oczy i wpadam na nowe pomysły.

czytać przy jedzeniu, ale tylko w kuchni.

sukienki i spodnie. Naraz.

być. Po prostu. Zwyczajnie. Codziennie. Cieszę się bardzo, gdy mogę przywitać kolejny dzień i móc go przeżyć. Kolejny świt to niesamowity dar. Mam tylko nadzieję, że po drugiej stronie też będę mogła być. Po prostu. Zwyczajnie. Codziennie.

Lubię...