12 lutego 2011

Chrypka.

Jestem chora. Nie lubię tego stanu. Zimno mi, z nosa cieknie jak z odkręconego kranu, gardło jak napchane kilogramem gwoździ... ale nie jest tak źle. Za to pojawia mi się chrypka... Nie zanosi się na utratę głosu... jak miało to miejsce latem. Jednak rozmowy ograniczę do minimum i to wcale nie z powodu zadbania o zdrowie, oszczędzania głosu... Kiedy mam chrypę, mężczyźni nagle jeszcze chętniej niż zwykle chcą ze mną rozmawiać i jakoś nie przeszkadzałoby nawet, gdybym wpadła w słowotok ;)

W czasach liceum, w każdym sezonie jesienno-zimowym miewałam problemy z głosem. Zdarzało się to dość często. Zajęcia w zimnej sali, gadanie, bieganie z jednego budynku do drugiego bez kurtki... Plusem takich problemów był święty spokój z odpytywaniem. Relaks. Kiedyś też był nabór do chóru szkolnego i każdy musiał iść obowiązkowo, czy chciał, czy nie chciał. Jaka ja byłam szczęśliwa, że chrypię, nie panuję nad głosem i ledwo go wydobywam... Kobieta była głucha na moje z trudem wypowiadane tłumaczenia i musiała koniecznie wysłuchać, jak śpiewam. A ja bardzo, ale to bardzo nie chciałam być w chórze, bo nie lubię śpiewać... publicznie (zdarzyło mi się, ale o tym innym razem;). Z moim głosem najgorzej nie jest, ale nie lubię i już. Do pani nie docierało, że w ogóle nie ma szans, abym zaśpiewała jej to, co słyszę... więc z całych sił, najgłośniej jak dało radę, wydobyłam z siebie głos... skrzypiącej starej szafy... Koszmarny dźwięk. Raził po uszach, ale dzięki niemu miałam chór z głowy aż do końca szkoły.


Moja obecna chrypka to nic takiego. Nie skrzypię, nie charczę, ale słychać, że mam tzw. matowy głos. Za to latem dałam popis... Dwa i pół tygodnia, z czego trzy dni w ogóle prawie bez głosu. Za to panowie prześcigali się w swojej uprzejmości. Dzięki temu moja podróż na z jednego końca Polski na drugi i z powrotem udała się wyjątkowo sprawnie, bezproblemowo... To zdecydowanie zasługa mojego zachrypiałego głosu. Zniżki, rabaciki, bonusiki, wyjątkowa uprzejmość, wszystko czego nie można było załatwić, nagle załatwić się dało i to w przyspieszonym tempie bez patrzenia na terminy... Jeśli chodzi o załatwianie, to chrypka wiele razy pomogła... w sprawach niemożliwych. Żeby to tak się dało zawsze...

Dlaczego to taki skuteczne, przynajmniej u mnie? Bo ja nie wyglądam zupełnie na taki głos, który wydobywa się ze mnie, gdy mam chrypkę. Głos ten zupełnie nie pasuje do mojego wyglądu, ale do osobowości - idealnie. Lubię tę moją chrypkę... i nie tylko ja. Moje lubienie podziela też duża ilość moich kolegów. Ja nadal nie wiem, o co im z tym chodzi, ale czy muszę wiedzieć? 


ps. Gdyby ktoś się martwił, że to coś poważnego itp. itd., to niech się nie martwi. Taki już mój urok ;), ale grzecznie chodzę jednak na konsultacje lekarskie.