12 czerwca 2014

Wybór i przymus.

W polskiej polityce od lat pojawia się pewien pan, którego, jak sądzę, wszyscy dobrze znają (niekoniecznie osobiście ;). Ów pan nazywa się Janusz Korwin-Mikke. Mam kilku znajomych bliższych i dalszych, którzy na owego pana głosują, co więcej podzielają jego poglądy i uważają, że wszystko z nim jest w porządku. 

Kiedyś, jeszcze w czasie studiów, miałam okazję stanąć z tym panem twarzą w twarz i pokusić się o zadanie mu pytania. Oczywiście to zrobiłam i moje ciśnienie podniosło się samo. Kawa nie była mi potrzebna przez najbliższych kilka dni. 

Pan Korwin-Mikke to świetny przykład współczesnego mizogina. Jego poglądy od zawsze były radykalne, jednak z wiekiem, zamiast złagodnieć, jeszcze się wyostrzyły. Stały się wręcz karykaturalne. Ponad 20 lat temu skrobnął on dziełko "Vademecum ojca", w którym udziela rad, jak wychowywać dzieci. Zdrowemu psychicznie człowiekowi aż włosy dęba stają, co on tam nawypisywał. Dzieci mają się ojcu podporządkować, słuchać jego rozkazów, oczywiście nie kwestionować, chyba w myśl zasady, że "dzieci i ryby głosu nie mają". 

Według pana K-M nie ma nic złego w biciu dzieci i żony, jeśli jest to konieczne, bo oni mają się faceta słuchać. Jak dzieci nie słuchają, to w większości przypadków to wina matki, bo one wzorują się na niej - jak ona jest nieposłuszna, to one też. Ów pan wielokrotnie przekonywał, że kobieta czego innego chce, a co innego deklaruje. Ponadto mówił, że żonę zawsze trochę się gwałci. No a po biciu, choć to przykre, ale czasem wyjścia nie ma, należy ją wynagrodzić w jedyny możliwy odpowiedni sposób. 

Przecież kobiety do czego innego zostały stworzone i nie powinny konkurować z mężczyznami na pewnych polach. 

Ostatnio wypowiedziami popisał się też inny pan - Czesław Hoc. Twierdzi on, że zgwałcona 11-letnia dziewczynka, która zaszła w wyniku tego gwałtu w ciążę, powinna mieć szansę na urodzenie dziecka. Swoje zdanie pan ów argumetuje tym, że aborcja, o którą do sądu wystąpili rodzice dziewczynki i na którą sąd się zgodził, byłaby dla niej znacznie większą traumą. Dodaje też, że dziewczynka może przecież oddać dziecko do adopcji i że po to dziecko ustawi się kolejka chętnych. Nnnnnoooo co najmniej jakby noworodek był czymś w rodzaju świeżej bułki czy młodych ziemniaczków, po które w sobotni poranek ustawiamy się w kolejce. 

Moim zdaniem, owego pana posła Wszechmocny już dawno opuścił i rozum mu zabrał. Przecież ciąża to dla takiej dziewczynki kolejna wielomiesięczna trauma. A poród? Dla dorosłych kobiet nie tak znów rzadko bywa on traumą, a co dopiero dla takiego dziecka. Ona powinna jeździć na rowerze, grać w piłkę, bawić się z koleżankami, cieszyć się dzieciństwem, chodzić do szkoły, pisać klasówki i mieć problemy, które miewa dziewczynka w jej wieku, a nie przechodzić przez piekło. Ów pan w imię wyższego dobra zarodka uważa, że można jej zafundować wielomiesięczną traumę, bo powinna urodzić, bo może obudzi się w niej instynkt macierzyński, bo skoro jej ciało było zdolne do owulacji... 

Normalnie zbiera mi się na wymioty. Przecież ciało tego dziecka nie jest przystosowane jeszcze do donoszenia ciąży, do porodu, przecież to się może skończyć dla niej komplikacjami, zagrożeniem zdrowia i życia... Jasna cholera, trzęsie mnie z wściekłości. Ona dopiero co przestała bawić się lalkami, zaczęła dorastać. Cholera no, przecież jeden idiota z drugim powinni wiedzieć, że rodzice, psychologowie i lekarze będą chcieli oszędzić dziewczynce traumy i nikt normalny nie będzie używał słów takich jak aborcja, ani dodawał dziecku traumy, robiąc zabieg na żywca. No ale może niektórzy są już tak daleko posunięci w swej bezmyślności, że myślenie sprawia im wielki wysiłek. Możliwe, że o aborcji myślą w sposób taki, jak pseudoekolodzy o regulacji rzek: wyjąć wodę z rzeki, wybetonować koryto, włożyć wodę z fauną i florą.

Najpierw czepiają się nas kobiet, a teraz się taki idiota bierze na sejmowej mównicy za tę biedną dziewczynkę. Ciśnie mi się na usta cała masa przekleństw, które wstydzę się wręcz tu przytoczyć.

Żadna z nas nie jest inkubatorem, bezwolną maszynką do robienia dzieci. Jaka normalna kobieta czy dziewczynka chciałaby być ofiarą gwałtu, ofiarą przemocy? Która chciałaby być bita i poniżana? Która chciałaby być praktycznie ubezwłasnowolniona przez ojca czy męża? Która? Ja nie!

W swoim życiu trafiłam na miłośnika pana J-K, na zwolennika poglądów jego i poglądów pana H. Życie i związek z takim człowiekiem były nie do wytrzymania. Również w mojej rodzinie są osoby, które utożsamiają się z panem J-K. Dla mnie jest to nie do strawienia. Szczerze mówiąc, obawiam się trochę takich ludzi, bo sprawiają na mnie wrażenie niepoczytalnych. Nie wiadomo do czego są zdolni. 

Gwałtom fizycznym i gwałtom na psychice kobiet, a tym niewątpliwie jest zmuszanie do urodzenia ciężko upośledzonego dziecka czy donoszenia ciąży, która jest wynikiem przemocy, mówię stanowcze nie. 

Sama doświadczyłam na własnej skórze tak przemocy fizycznej, jak i psychicznej, ze strony faceta i wiem, że nie możemy na to pozwolić. Zresztą jakoś mnie to nie utemperowało, jak sądził ów pan sadysta. Prawo prawem i samo prawo nic za nas nie zrobi. Bo to prawo jeszcze trzeba egzekwować, a winnych karać. Bezwględnie. 

Narasta we mnie coś takiego, aby ruszyć konkretnie i znacznie dalej, bo walka naszych matek, babek, prababek i przodkiń pójdzie na marne, a my wrócimy do średniowiecza i na powrót damy zamknąć sobie usta, żeby pozwolić uwięzić się w domu. Tak na marginesie, nie mam nic do kobiet, które wybrały zarządzanie domem i wychowywanie dzieci. Czasem bywa taka konieczność, gdy dzieci jest np. wiele albo są malutkie. Jednak wybór jest czymś zupełnie innym niż przymus.