7 grudnia 2010

Dłonie.

Robiłam dzisiaj porządek w papierach i gdy tak przewracałam kolejne kartki, część wyrzucając, część segregując, znalazłam swój horoskop urodzeniowy i książkę o wróżbach, horoskopach, chiromancji. W ogóle zapomniałam, że coś takiego jest u mnie w domu, bo nie ja tę książkę kupiłam. 
Z ciekawości tak sobie zaczęłam ją przeglądać. Coś tam o kartach, znakach zodiaku, horoskop chiński i inne takie. Dłuższą chwilę zatrzymałam się jednak na rozdziale o dłoniach i liniach na nich. Bodajże, o ile dobrze pamiętam, to już Anaksagoras wskazywał na związek formy palców rąk z cechami charakterystycznym dla danych osób. Był taki facet, który się nazywał d'Arpentigny. Zajmował się wróżeniem z linii na dłoni i pokusił się o klasyfikację rąk. Popełnił też dzieło "Wiedza o ręce". Do tej jego klasyfikacji odnosi się sporo osób, które zajmują się czytaniem z ręki. Poza tym też w wielu książkach o tej tematyce posługują się jego systemem. 
Jeśli o mnie chodzi, to albo ja jestem dziwnym przypadkiem, albo ta jego klasyfikacja to bzdurne wymysły. Siedzę, patrzę na swoje dłonie i dochodzę do wniosku, że gdyby ów pan  d'Arpentigny znał mnie w czasach pisania swojej książki, to może wziąłby pod uwagę wyjątki. Według jego klasyfikacji, nie powinnam umieć oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu, nie powinnam w ogóle znać się na ludziach, intuicji rozwiniętej też nie powinnam posiadać, ponadto powinnam być poukładana, dawać pierwszeństwo rozumowi, logice, powinnam przejawiać zamiłowanie do nauk ścisłych, a nie do sztuki... itd.Pojawiają się cechy, które mi się zgadzają, bo dlaczego nie. Poza tym wychodzi na jedno, co akurat zgadza się z rzeczywistością, że posiadam cechy, które sobie wzajemnie przeczą i w teorii moje ręce przeczą moim zdolnościom oraz cechom. Jaki wniosek? Jak powyżej, że albo ze mną jest coś nie tak, albo z tą teorią. 


Z liniami na dłoniach też jest ciekawa sprawa, ale pod innym względem. Zastanawiam się, czy to normalne, że w ciągu życia zmieniają nam się linie, że mogą się pojawić takie, których wcześniej nie było...? Jest taka linia, która nazywa się linią sukcesu. Kiedyś jej nie miałam i mogę to powiedzieć z całą pewnością. Teraz jest i to mocno zarysowana. Moje linie charakteryzują się tym, że są rozwidlone na końcach. Linia głowy to już w ogóle... nie dość że na końcu z jednej robią się trzy, to po drodze ma odgałęzienia. 


Z tych wszystkich interpretacji wychodzi, że jestem dziwactwem i chaosem. Szkoda, że w tych klasyfikacjach nie ma kategorii: wyjątki. Powinna być, bo przecież na pewno nie jestem jedyną osobą, która tak ma.


Mamy różne dłonie, małe i duże. Może mówią o naszej przyszłości, ale z pewnością mówią o naszym życiu, choćby o pracy, którą wykonujemy. Moje dłonie są drobne, szczupłe, wrażliwe na dotyk... Zawsze wieczorem robią się chłodne, a gdy długo klepię literki na klawiaturze, dłonie mam jak z lodu. 


Lubię się przyglądać ludzkim dłoniom, próbując zgadnąć kim są i jacy są ludzie, do których te dłonie należą. I lubię męskie dłonie, zadbane, duże i silne.
Dłońmi można w tak różny sposób dotykać... Czasem oddałabym wszystko za dotyk ... dłoni.....