3 lutego 2013

Tęsknota.

otwarte okno
wilgoć i chłód nocy
zimno
zaścielone łóżko
mokre włosy
ciało ciasno owinięte ręcznikiem
czekolada
lubię kiedy powoli roztapia się na języku
i wypełnia usta aksamitem smaku
kieliszek z winem
usta delikatnie obejmują brzeg szkła
wargi o smaku wina
niewidzialne pocałunki na nagich ramionach
czekam
aż świt połknie sierp złocisty
granat zmieni się w błękit
mam chłodne dłonie
tęsknię za wiosną    

***

Niedawno rozmawiałam z kimś o naszych życiowych wyborach. Każdy wybiera inaczej. Jednemu wystarczy pewność, inny potrzebuje silnej dawki emocji.
Miłość. Ostatnio jest tematem wielu moich rozmów z ludźmi. Mogę powiedzieć, że ma ona tyle odcieni, ile jest osób. Każda jej pragnie, ale każda na swój sposób. Jeśli o mnie chodzi, tęskniłam zawsze za tzw. miłością codzienną, nie szaleństwem, totalnym postradaniem zmysłów z miłości, bo prędzej czy później człowiek trafi na równię pochyłą, gdy tylko opadną różowe okulray. Wolę mieć tę, jak to nazwano, pieprzoną pewność. Szaleć i zapominać to ja się mogę w uniesieniach na odrobinę innej płaszczyźnie, a różowe okulary zakładane na mózg to sobie podaruję. Z pewnością coś przez to tracę, ale czy to jest mi aż tak niezbędne? Przy całym moim szaleństwie gdzieś (na jakiejś płaszczyźnie życia) muszę przejawiać resztki zdrowego rozsądku ;)