25 listopada 2009

Genialny pomysł i wywietrzniki.

Mglisty poranek. Siedzę i klepię literki nowego tekstu, z radia płynie sobie muzyka... i jak nie huknie coś, rumor, hałas, coś z brzękiem upada. Oczy momentalnie robią mi się wielkie jak spodki, wypadam z pokoju, starając się nie hałasować jeszcze bardziej, choć i tak od tego hałasu ciocia, śpiąca w drugim pokoju z pewnością się obudziła.

Wpadam do kuchni iiiii... to tylko naczynia na suszarce... spadł garnek i pokrywka... Ha! Moja misterna kontrukcja z naczyń utrzymała się do rana... ;)

Po chwili z pokoju wybiega ciocia z rozwianym włosem w koszuli, bez kapci i woła: "Co się stało?! Co się stało?! Dziewczyno żyjesz Ty jeszcze?!"

A ja na to: Auuuuaaaaaa! OOOO f***k! Do jasnej Anielki!

Wpada ciocia do kuchni i widzi walające się na podłodze - garnek i pokrywkę, mnie wisząco-leżącą w dziwacznej pozycji na pralce i kuchence, z ręką przy ścianie w dziurze między kuchenką i pralką z "wywietrznikami" pod pośladkami...

Przyczyna? Druga pokrywka, naprawdę nie wiem, jak to się stało i jak ona to zrobiła, znalazła się w dziurze między kuchenką i pralką, zupełnie przy ścianie, a ja usiłowałam ją wyciągnąć przy pomocy sporych rozmiarów widelca do mięsa, gdyż może ręce okazały się zbyt krótkie, a pokrywka raczej dość mała była. Zanim jednak udało mi się przybrać dogodną pozycję, aby wyciągnąć owo coś, co narobiło tyle hałasu... postarałam się o "wywietrzniki" prawie na tyłku... Zahaczyłam spodniami, proszę nie pytać jak, bo pojęcia nie mam, zawisłam na kuchence i pralce, a spodnie jak spodnie... materiał nie wytrzymał... efekt? supersexy wywietrzniki ;)

A mogłam ukucnąć, spróbować wyciągnąć karton z proszkiem do prania na siłę wciśnięty między pralkę a kuchenkę i dostać się do pokrywki... Ale po co, skoro mogę wpaść na kolejny "genialny pomysł" ;)