6 listopada 2012

Dar śmierci.

Urodziny. Jakoś nigdy specjalnie nie przepadałam za tym dniem. Od pierwszych chwil mojego życia, był to dzień naznaczony śmiercią. To także dzień urodzin i dzień śmierci mojej siostrzyczki - mojej bliźniaczki. Krew z krwi, lustrzane odbicie, część mnie... jestem niepełna bez niej.

Jak zwykle znów nie myślałam o tym dniu. Do wczoraj. Wczoraj wymarzyłam sobie prezent. Dar. Najcenniejszy. Śmierć. Nie dla mnie. Dla ojca. 

Czy można marzyć o śmierci? 

Mój kochany tato odszedł wczoraj późnym wieczorem, tuż przed 22, na moich rękach. Przez całą chorobę był bardzo dzielny, silny, znosił wszystko z pokorą. Przez ostatnie godziny bardzo cierpiał, a mi ściskało się serce, bo nie potrafiłam mu ulżyć w bólu. Mogłam tylko obok być. Trzymać go za rękę, mówić do niego, przytulać. 

Marzyłam o śmierci dla niego. Śmierć to wyzwolenie. Ulga. Światło. Jest wolny. Jest ze swoją ukochaną żoną, a z moją mamusią. I jest z nimi moja siostrzyczka. 

Czyż mogłam pragnąć więcej niż ulgi dla taty w jego cierpieniu, bólu? 

Gdy mi jakiś czas temu powiedział, że chciałby, abym była przy nim do końca, żebym trzymała go za rękę, bałam się. Myślałam, że nie dam rady. Byłam przerażona. Jednak wczoraj nie czułam strachu. Wypełniała mnie miłość i dziwny spokój. Przytuliłam go, przytuliłam policzek do czoła taty, żeby czuł, że jestem przy nim, że nie jest sam, że bardzo go kocham i że może czuć się ze mną bezpiecznie. 

Tatuś. Cudowny człowiek. Pełen optymizmu, radości życia, z fantastycznym poczuciem humoru. Uwielbiał żartować. Przez całe życie związany był z wodą i żeglarstwem - to była jego praca i pasja. Dzięki niemu i ja to pokochałam.

Tyle jeszcze chciałabym mu powiedzieć. 

Nie wiem, czy byłam dobrą córką. Nie wiem, czy potrafiłam ulżyć mu w cierpieniu. Nie wiem, czy jest ze mnie dumny. Jednak wiem, że bardzo mnie kochał. 

Miałam tak kochającego i cudownego ojca jak to tylko można sobie wymarzyć. Nie zawsze się zgadzaliśmy ze sobą. Oboje z trudnymi charakterami, uparci cholerycy, a jednak mieliśmy ze sobą świetny kontakt. 

Podziwiam go za wytrwałość, siłę psychiczną, ogromną empatię, łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi. Szanuję go jako ojca i jako człowieka. Przez całe życie uczył mnie optymizmu, pozytywnego myślenia i radości życia. 

Jeszcze Wam o nim opowiem.

Bardzo za nim tęsknię. I bardzo mi go brakuje. I choć ból w sercu i duszy z każdą godziną daje bardziej o sobie znać, to spokój łagodzi go. Śmierć to wolność, drzwi do światła. 

Tatusiu - dziękuję. Nauczyłeś mnie tylu rzeczy. Pokazałeś mi świat, odkryłeś przede mną piękno natury i zaszczepiłeś zamiłowanie do wody oraz do żagli. Wczoraj pokazałeś mi, że śmierć to piękny dar, a miłość, którą po sobie się zostawia jest najcenniejszym darem dla bliskich nam ludzi. Pokazałeś mi, że śmierci nie trzeba się bać. Dziękuję Ci kochany Tatulku, że przez te wszystkie lata się mną opiekowałeś i wiem, że teraz będziesz wraz z Mamusią czuwał nade mną, nad moimi siostrami, nad całą rodziną.